Karczowanie Yad Vashem

Przewodnik Katolicki 11/2011 Przewodnik Katolicki 11/2011

Można było się spodziewać, że w końcu powstanie książka o takich dramatach wojny jak szmalcownictwo, wydawanie Żydów, zagarnianie majątków ofiar Holokaustu. Szkoda tylko, że obiektywnych i kompetentnych naukowców wyprzedził w tym temacie Jan Tomasz Gross.

 

Co więcej, Gross wprawdzie gdzieniegdzie łaskawie przyznaje, że owszem, „byli księża i zakonnice, którzy zachowywali się inaczej”, ale najwyraźniej stanowili oni mniejszość wobec „zgodnego milczenia duchowieństwa katolickiego nad męczeństwem narodu żydowskiego”. Choć w kilku miejscach – na ogół posiłkując się cudzymi badaniami – Gross próbuje oszacować liczbę „polskich chłopów” zaangażowanych w naganne praktyki łupieżcze wobec Żydów, to nie zadaje sobie podobnego trudu statystycznych dociekań w stosunku do tak jednoznacznie przez niego potraktowanego duchowieństwa katolickiego i jego martyrologium. Po co pytać, ilu duchownych pomagało Żydom, ile sióstr ukryło dzieci żydowskie i w jakiej liczbie, skoro Grossowi najwyraźniej łatwiej zamiast tego przywołać cytat z pracy innego badacza Zagłady, Dariusza Libionki – „polscy biskupi na temat Zagłady trzech milionów polskich Żydów, których nigdy nie traktowali jako współobywateli, niewiele mieli do powiedzenia”. Zresztą z tenoru Złotych żniw raczej nie dowiemy się, co wojna oznaczała dla Kościoła, duchowieństwa i wiary. I jak tu w ogóle wobec tak kategorycznych stwierdzeń przytaczać dane na temat setek księży, w tym także biskupów, pomordowanych w niemieckich obozach koncentracyjnych, czy na temat skali zniszczeń mienia kościelnego, całkowitej dezorganizacji, a w wielu miejscach zupełnego zniszczenia życia kościelnego na ziemiach polskich zajętych przez Niemców?

Symetryczna manipulacja?

Jeśli natomiast mielibyśmy stosować podobną jak Gross metodę stronniczego i selektywnego doboru oraz izolacji źródeł i komentarzy, moglibyśmy w kontekście zarzutu wobec biskupów polskich o rzekomą obojętność na Zagładę przypomnieć i wynieść do rangi równie „powszechnej praktyki” postawę pewnego żydowskiego duchownego. W wydanej w Polsce w ubiegłym roku  książce Bryana Marka Rigga Losy żydowskich żołnierzy Hitlera, autor opisuje wojenne losy zwierzchnika ortodoksyjnej wspólnoty żydowskiej „Chabad-Lubawicz”, rabina Josepha Isaaca Schneersohna. Ten charyzmatyczny przywódca duchowy w chwili wybuchu wojny znajdował się w Warszawie. Wskutek nacisków wpływowych środowisk żydowskich w Stanach Zjednoczonych zorganizowano misterną akcję przerzutu rabina z okupowanej Warszawy do Ameryki. To, co wydawało się niemożliwe, udało się, i to przy pomocy admirała Wilhelma Canarisa, szefa Abwehry, i majora Ernsta Blocha, z pochodzenia Żyda (według przerażającej nomenklatury hitlerowskiej „aryzowanego za zasługi dla Niemiec Mischlinga, czyli mieszańca żydowsko- -niemieckiego”), również działającego w Abwehrze. 19 marca 1940 r. rabin Schneersohn po ryzykownej podróży z Warszawy przez Rygę i Sztokholm został powitany w Nowym Jorku. Rigg napisał o rabinie: „Mimo iż dziękował za uratowanie siebie, nie pomagał innym. Zamiast tego rabin chodził do polityków, którzy mu pomogli, i prosił o ocalenie swojej biblioteki składającej się z 40 tysięcy książek”. Jak podaje dalej Rigg, po wielu usilnych zabiegach udało się rabinowi wydostać cały księgozbiór z okupowanej Warszawy! Tej samej Warszawy, w której w tym czasie Niemcy utworzyli getto dla pół miliona Żydów, w straszliwej większości skazanych przez Niemców na zagładę.

„Uratowanie Schneersohna – twierdzi Rigg – dowodzi tego, że Stany Zjednoczone powinny i mogły zrobić znacznie więcej, by pomóc ratować Żydów. Ale świadczy też o tym, jak wielu amerykańskich przywódców żydowskich, nawet tych, którzy mieli świadomość polityki eksterminacyjnej Hitlera, jak rabin Schneersohn, nie nakłaniało amerykańskiego rządu do pomocy Żydom, zdanym w Europie na własny los”. Stosując metodologię Grossa, należałoby bolesny casus rabina Schneersohna przedstawić jako koronny dowód na zbiorową winę żydowskich elit w Stanach Zjednoczonych, „zgodnie milczących – parafrazując słowa Grossa wymierzone w polskie duchowieństwo – wobec męczeństwa” ubogich Żydów europejskich.

Gęste pomyłki

Głównym grzechem pracy Grossa jest właśnie taka etycznie niedopuszczalna synekdocha.  Rażące jest zastosowanie zabiegu pars pro toto i przeniesienie za jego pomocą winy z niezdefiniowanych statystycznie grup ludzi, którzy dopuszczali się zbrodni i nagannych zachowań wobec Żydów na cały naród polski, czy choćby na ogromną grupę społeczną określaną jako „polscy chłopi”.

Według autora jednak posiłkowanie się danymi procentowymi czy liczbowymi (na przykład „ilu Żydów zamordowali chłopi na Podlasiu” – cytat z Grossa) jest „właściwie niemożliwe albo pozbawione sensu”. Nota bene ów brak sensu nie przeszkadza Grossowi cytować w innym miejscu książki ustaleń Wojciecha Lizaka, który ocenił na pół miliona liczbę „następców prawnych w pożydowskich sztetlach”. Jednak ostatecznie zamiast danych statystycznych, Gross proponuje „bardziej wyrafinowane sposoby argumentacji”, a konkretnie uprawianą w antropologii metodę „gęstego opisu”.

„Gęsty opis” (thick description) zakłada to wszystko, czego brakuje w książce Grossa i co ostatecznie neutralizuje jej wymowę. „Gęsty opis” to bowiem taki opis, który uwzględnia kontekst, a nie tylko samo wyizolowane z tego kontekstu zachowanie.  Zgodnie bowiem z posiłkującym się metodą „gęstego opisu” paradygmatem interpretatywizmu, stosowanym m.in. w antropologii, do zrozumienia reguł danego społeczeństwa czy kultury niezbędne jest wniknięcie w rzeczywistość społeczną ludzi, którzy posługują się tymi regułami na co dzień. A właśnie tego osadzenia w realiach brakuje najbardziej w książce Grossa. W Złotych żniwach mamy do czynienia – jak pisze prof. Paweł Machcewicz – z „całkowitym pomijaniem wojennego i okupacyjnego kontekstu, z którego wyłącza się postawy Polaków wobec Żydów, traktując je jako obszar samoistny, bez ścisłego związku z wojenną demoralizacją, rozpadem porządku społecznego i norm moralnych, polityką okupantów promujących określone zachowania”.

Czytając Złote żniwa, zastanawiałem się, czy z tych wszystkich niuansów i zależności będzie zdawać sobie sprawę młody Amerykanin, Izraelczyk czy Brytyjczyk. Czy takiemu czytelnikowi, na ogół niewiele wiedzącemu o Polsce, niesprawiedliwe uogólnienia i niebezpieczne uproszczenia z publikacji Grossa nie ułożą się w sugestywnie logiczną i wygodną całość z  rewelacjami o „polskich obozach koncentracyjnych”, jakich od lat nie brakuje w opiniotwórczych zachodnich mediach.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...