Człowiek czasem myśli, że życie to słońca, wody i powietrza. Ale jest ono niewidzialną istotnością widzialnego, rozpiętą na oktawach świateł i miłości. Życie jest miłością.
Życiem jestem w ziarnku maku i robaczku, i w najsubtelniejszych duchowych istotach. Wszystko ogarniam życiem i wyzwalam je w przeznaczeniu do istnienia. Wszystko bowiem jest, by żyć i opowiadać pieśń życia dniem i nocą. W nim przenikam i ruchliwością najruchliwszą osiągam głębiny i szczyty, by odnawiać i ogłaszać nowe. Życie jest zawsze nowe i zawsze przychodzi, choć nieuchwytne i nieogarnione. Życie jest podziwem.
Jestem życiem, wewnętrznym nurtem wszystkiego, co tworzę i ożywiam w nieskończoności, w największym cudzie Ducha. Wydobywam z nicości i obwieszam imiona życia. W syceniu jestem wierny i budzę nieprzeniknione. Poczęty nie ma już końca, a zaczęte uprasza usilnie dopełnienia we Mnie.
Życiem jestem, więc nie ma ono początku i na próżno rozgrzebuje człowiek praźródła. Jestem życiem, bo jedynie ja zamieszkuję prawdziwie. Jestem życiem, co w oczywistości tak prostej, że niepojętej, daje i objawia niepowstrzymanym tchnieniem.
Życiem jestem, bo imię moje – wypełnienie wszystkiego i w światłach upodobałem sobie nosicieli spełnień.
Moim uczniom ukazuję pełnię radości przy sobie, a nie masz już wygnania ani obcości. Radość bliskości jest nieskończona i tryska ciągle w nowych zachwytach.
Człowiek czasem myśli, że życie to słońca, wody i powietrza. Ale jest ono niewidzialną istotnością widzialnego, rozpiętą na oktawach świateł i miłości. Życie jest miłością.
Jestem życiem obfitym i mocnym, co nie zna zmęczenia, o głębi zawrotnej, niepowstrzymany w darowaniu. Jestem radością narodzin i budzenia, żywotnością nasion i migotaniem sklepień. W żywości nurtów i chyżości wiatru, kwileniu ptaków i ryku dzikich stad osadziłem to, co tętniące i nieujarzmione. Dla człowieka zaś zastrzegłem tchnienie – jedyne, co ożywia i budzi do żywotności, co powstawać każe i głowy zadzierać. Kiedy rodzi się człowiek, łza moja spada na samo dno jego serca, by pamiętał, skąd pochodzi. Jest ona pamięcią i zagadką.
W żywotności ducha miłuję i pozwalam wyrastać nad miarę, gdzie gubi się człowiek bezmierny. W wysokich koronach drzew pozwalam zasiadać ptakom wysokim, a w kołysaniu rytm życia ustalam. Oto kim jestem: karmię życie życiem, cudownością świeżych pąków, które z radością otwierają się w słońcu, zrywając kajdany zamknięć.
W rozmachu i niezliczonej formie życia lubuję się przechadzać i w wielości otwartych oczu światło kreślę, i kształty piękna i tajemnicę, bo życie rodzi się z zachwytu.
Jestem życiem już nie do odebrania, szaleństwem dobijania się do niebios.
Jestem w krzykach zduszonych, co żyć pragną, a nie mogą, lecz szamoczą się w cieniach śmierci. Nie uczyniłem śmierci, by panią była człowieka, ani nie zatrważam nieistnieniem. Ukryłem ją pośród drzew, w samym sercu mateczników, i była bezsilna, bez władzy. Nie uczyniłem śmierci panią, lecz ktoś ją wypatrzył i wyprowadził haniebnie, i splątał z życiem. Obudziło ją dotknięcie zachłanne i nienasycone - żądanie wielkości. Stała się kłamstwem wszelkich kłamstw, wrotami niespełnień. Jej imię to klęska człowiecza. Śmierć jest w każdym wyciąganiu ręki, spożywanych łapczywie owocach, w mnożeniu doświadczeń i tam, gdzie człowiek szuka ubogacenia, tam, gdzie gromadzi i chce bardziej trwać. Właśnie tam umyka mu życie, tam je traci.
Jestem życiem wyciągniętej z miłością ręki i spojrzenia, które ocala od gniewu i lęku.
Mówię Wam „żyjcie” i krzyczę w historię w tysiącach darowanych istot. Nie masz większego dowodu na istnienie Boga, niż dane małe życie, które łapczywie chwyta powietrze i wyciąga rączki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.