Ksiądz Marek Dziewiecki przekonuje, że wbrew powszechnej opinii małżeństwo nie jest w kryzysie. Obala też mit o wolności w wolnych związkach i zdradza, co jest współczesną formą kamienowania kobiet.
Wiemy, że największą szansę na szczęśliwe małżeństwo mają ci, którzy kochają wiernie i nieodwołalnie, ale co to jest miłość?
Wbrew modnym obecnie twierdzeniom, miłość to nie to samo co seks, uczucie, tolerancja, akceptacja, popęd, wolne związki czy naiwność. Współżycie seksualne w sposób błogosławiony wiąże się tylko z jedną formą miłości – z miłością nierozerwalną, wierną i wyłączną, czyli małżeńską. Jedynie więź oparta na takiej miłości jest nieodwołalna, tak jak nieodwołalne są konsekwencje współżycia – psychiczne, moralne, duchowe, społeczne, religijne. Miłość to nie uczucie. Uczucia skupiają nas na sobie, a miłość skupia nas na osobie, którą kochamy. Miłość to nie tolerancja. Tolerować to mówić: „Rób, co chcesz”. Taka postawa oznacza obojętność na los bliźniego. Miłość nie jest też tym samym co akceptacja. Akceptować to mówić: „Bądź sobą!”. W praktyce oznacza to blokowanie tej drugiej osoby w rozwoju. Kochać to nie mówić: „Bądź taki, jaki jesteś!”, lecz pomagać w dalszym rozwoju, by kochany przez nas człowiek co dzień stawał się większy od siebie. Trzeba odróżniać miłość od naiwności. To, że kogoś kocham, nie daje tej drugiej osobie prawa do krzywdzenia mnie.
Miłość to także nie wolne związki, gdyż one nie istnieją, tak jak nie istnieje trójkątny sześcian czy niebieska zieleń. Wolne związki to w rzeczywistości związki wolne tylko od miłości i odpowiedzialności. Miłość to wspieranie drugiej osoby na drodze do świętości, i to niezależnie od popędów, nastrojów, hormonów czy feromonów, jakie nam towarzyszą.
To Bóg zsyła człowiekowi współmałżonka?
Oczywiście, że nie! Gdyby Bóg zesłał komuś małżonka, to takie małżeństwo byłoby nieważne. Narzeczeni mówią: „Biorę ciebie za męża/za żonę”, a nie: „Przyjmuję ciebie jako małżonka, bo taka jest wola Boga”. Bóg nikomu nie wyznacza małżonka. Podpowiada natomiast niezawodne kryteria wyboru małżonka: Wybierz kogoś, z kim nie tylko możesz romantycznie rozmawiać, ale kto będzie cię kochał w dobrej i złej doli, w twardej rzeczywistości itd. Im bardziej kierujemy się Bożymi kryteriami przy wyborze małżonka, tym większa szansa, że nasz wybór będzie mądry. Decyzję każdy podejmuje na własne ryzyko.
Jakie jest miejsce Boga w życiu narzeczonych i małżonków?
Składając przysięgę małżeńską, narzeczeni powołują Boga na świadka. Chcą, by On niemal ręczył za nich, że będą wiernie i radośnie kochać siebie nawzajem aż do śmierci. W ten sposób obydwoje włączają Boga w los ich małżeństwa, i to nie jako obserwatora czy urzędnika, ale jako najserdeczniejszego przyjaciela, który wymyślił najpiękniejszą formę miłości między kobietą a mężczyzną, a jest nią nierozerwalne i wierne małżeństwo.
W jednej ze swoich książek użył Ksiądz wyrażenia „kradzież małżeństwa”. Jak należy to rozumieć?
Chodzi o sytuację, w której ktoś usiłuje wyłudzić małżeństwo. Ma to miejsce, gdy ktoś składa przysięgę małżeńską, ale nie ma zamiaru jej wypełnić lub wie, że nie będzie w stanie tego zrobić, choćby szczerze pragnął. Jeśli w tych warunkach dojdzie do małżeństwa, to jest ono nieważne. Gdy oszukana strona odkryje prawdę i udowodni to w sądzie kościelnym, ten stwierdzi nieważność małżeństwa.
Czy Kościół może wyrazić zgodę na unieważnienie małżeństwa?
Kościół nie może unieważnić czyjejś przysięgi miłości, ale stwierdzić, że z określonych powodów dane małżeństwo było nieważne od początku, czyli nie zaistniało. Wtedy osoba oszukana może zawrzeć z kimś innym sakramentalny związek małżeński, a ta, która okazała się niezdolna do małżeństwa, będzie miała wpisaną do metryki chrztu odpowiednią adnotację, która uniemożliwi jej zawarcie małżeństwa, chyba że się zmieni i dorośnie do miłości nieodwołalnej i wiernej.
Kryzys więzi między małżonkami, którzy są rodzicami, zawsze staje się źródłem ogromnego cierpienia dla dzieci.
Tak, to właśnie dzieci są największymi ofiarami kryzysu małżonków, gdyż pierwszą formą kochania dzieci jest miłość mamy do taty i taty do mamy. Najtrudniej jest pomóc najmłodszym krzywdzonym przez rodziców. Większość tych dzieci będzie miała poważne trudności w dorosłym życiu. W kryzysie nie jest małżeństwo, lecz konkretni małżonkowie. Rodziny będą szczęśliwsze nie wtedy, gdy „poprawimy” instytucję małżeństwa i rodziny, lecz wówczas, gdy „poprawimy” wychowanie dzieci i młodzieży oraz przygotowanie narzeczonych.
Z cierpieniem dzieci mamy czasem do czynienia jeszcze przed ich narodzinami, kiedy rodzice decydują się na ich zabójstwo przez aborcję.
Nie można sobie wyobrazić drastyczniejszej formy przemocy niż to, że rodzice zabijają swoje dziecko. Trzeba podkreślić, że gdy dochodzi do zabicia nienarodzonego, za aborcję odpowiedzialna jest nie tylko matka, ale obydwoje rodzice! W praktyce zwykle za zabicie dziecka większą winę ponosi ojciec. Najczęściej jest tak, że mąż (kochanek) zmusza matkę, aby poddała się aborcji. Zwykle pośrednio: szantażuje emocjonalnie, przestaje dawać pieniądze, grozi, że odejdzie. Gdy zdarza się (rzadko!), że matka chce zabić dziecko, ojciec może go bronić, zwracać się do policji czy sądu z żądaniem pomocy w ratowaniu życia jego potomka – nie jest przecież pozbawiony praw rodzicielskich. Kobieta, która zgadza się na współżycie, przyznaje mężczyźnie prawo do obrony dziecka, jeśli ono się pocznie.
Kościół sprzeciwia się też antykoncepcji. To znaczy, że małżonkowie mają co roku przekazywać życie kolejnemu dziecku?
Oczywiście, że nie. Kościół proponuje wiedzę i odpowiedzialne metody odpowiedzialnego rodzicielstwa. Antykoncepcja nie gwarantuje, że nie pocznie się dziecko, ale gwarantuje, że kobieta poniesie szkody na zdrowiu fizycznym i psychicznym. Antykoncepcja jest zbędna, gdyż płodność małżonków jest czasowa. Kościół wskazuje optymalny, ekologiczny sposób planowania poczęć. Sposób ten to poznanie cyklu płodności i powstrzymywanie się od współżycia w okresie płodności, jeśli małżonkowie nie planują poczęcia dziecka w danym okresie. Antykoncepcja to współczesna forma kamienowania kobiet. Gdyby nie była szkodliwa, korzystaliby z niej i mężczyźni. Badania potwierdzają ponadto, że antykoncepcja prowadzi do aborcji, gdyż większość kobiet poddających się aborcji to właśnie te, które zażywają tabletki antykoncepcyjne.
Jan Paweł II w „Liście do Rodzin” pisał o pomieszaniu pojęć w odniesieniu do małżeństwa. Obecnie mówi się o kryzysie małżeństwa. Czy jest to precyzyjne wyrażenie?
Nie, gdyż nie jest możliwa piękniejsza forma więzi między kobietą a mężczyzną niż wzajemna miłość: wierna, nieodwołalna, płodna, aż do śmierci. Nie ma kryzysu małżeństwa, gdyż niczego wspanialszego niż nierozerwalne małżeństwo nie wymyślimy. Bóg mówi: „Kobieto i mężczyzno, pokochajcie się na zawsze i bądźcie płodni”, a współczesny świat mówi: „Zabawcie się sobą i bądźcie niepłodni”. Los człowieka zależy od tego, co się dzieje między kobietą a mężczyzną, między żoną i mężem. Jeżeli małżonków łączy coś mniejszego niż miłość czysta, wierna i odpowiedzialna, to będą nieszczęśliwi. Nie można rozczarować się małżeństwem, ale konkretną osobą, która obiecała kochać, a nie kocha.
Ks. Marek Dziewiecki, doktor psychologii, dyrektor telefonu zaufania „Linia gorących serc”. Autor wielu książek z dziedziny wychowania, przygotowania do małżeństwa i rodziny, komunikacji międzyludzkiej oraz terapii i profilaktyki uzależnień.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.