Niepewna przyszłość naszej przeszłości

Niedziela 21/2011 Niedziela 21/2011

O poczuciu odpowiedzialności za dziedzictwo narodowe, nowoczesnych muzeach i nienowoczesnych politykach z posłem Kazimierzem Michałem Ujazdowskim rozmawia Wiesława Lewandowska

 

– A co to oznacza w praktyce?

– Najbardziej widocznym wyrazem tego kryzysu jest odłożenie w czasie wszystkich przedsięwzięć z zakresu muzealnictwa historycznego, a przede wszystkim niepoważne traktowanie tego zasadniczego projektu, jakim jest Muzeum Historii Polski. Prawdę powiedziawszy, gdyby nie lęk przed opinią publiczną i mediami, Muzeum Historii Polski już dawno podzieliłoby los Instytutu Dziedzictwa Narodowego …

– Jak obecnie przedstawia się sytuacja Muzeum Historii Polski?

– Tworzenie tego muzeum postępuje wolniej, niż powinno. A to dlatego, że minister Zdrojewski już w pierwszych miesiącach swoich rządów doprowadził do skreślenia tej inwestycji z listy przedsięwzięć finansowanych ze środków europejskich. Do prawdziwego zamieszania doszło jednak dopiero teraz, gdy minister odrzucił własne decyzje – podważył rozstrzygnięcia międzynarodowego konkursu architektonicznego i lokalizację uzgodnioną z władzami Warszawy, czyli budowę muzeum w pobliżu placu Na Rozdrożu, nad Trasą Łazienkowską. Oznacza to odłożenie realizacji o co najmniej 10 lat, a wręcz pojawia się niebezpieczeństwo odstąpienia od projektu... W martwym punkcie utknęły dziś także inne ważne projekty, nawet te akceptowane przez PO, jak Europejskie Centrum Solidarności.

– Dlaczego?

– Trudno dokładnie odpowiedzieć na to pytanie. Może z powodu braku tej determinacji i konsekwencji, jaka jest potrzebna w całej polityce państwowej… Wiele wskazuje na to, że nie będziemy już mieć ani jednego nowoczesnego muzeum – poza Muzeum Powstania Warszawskiego – a jedynym muzeum, jakie jeszcze powstanie, będzie Muzeum Historii Żydów Polskich…

– Chyba jednak istnieje jakieś racjonalne wytłumaczenie zamieszania w sprawie Muzeum Historii Polski?

– Decyzji ministra naprawdę nie da się logicznie uzasadnić. Mamy tu chyba do czynienia z polityką subtelnego Pinokio, który dość zręcznie operuje kłamstwem, półprawdą, nawet gdy podważa własne decyzje… W istocie sieje dezorientację. A prawda być może jest taka, że… pan minister nie zadbał nawet o te niewielkie pieniądze na sporządzenie projektu wykonawczego; wskutek własnych zaniechań doprowadził całe przedsięwzięcie do kryzysu, a teraz podważa lokalizację, po to tylko, by ukryć własną bierność.

– Czy nie jest Pan jednak za ostry w ocenie swego następcy na fotelu ministra? Ponoć minister Zdrojewski dobrze zadbał o to, by w przyjętym właśnie przez rząd oszczędnościowym budżecie na 2012 r. nie zmniejszyły się wydatki na kulturę...

– I cóż z tego! Takie zapewnienia mieliśmy od trzech lat. Dotykając konkretu, widzimy, jak drastycznie zmniejszają się wydatki na ochronę zabytków, czyli na zadanie, które nawet najbardziej liberalne rządy na Zachodzie traktują jako warte finansowania publicznego… Tymczasem za rządów PO w Polsce, czyli od roku 2008, wydatki na ochronę zabytków zmniejszyły się aż trzykrotnie! Obecnie jest to suma zaledwie ok. 55 mln złotych. Jeśli minister Zdrojewski znów będzie się chwalił, że uratował budżet kultury, to tym gorzej należy ocenić redukcję wydatków na zabytki…

– Czym konkretnie skutkuje to stałe obniżanie wydatków na ochronę zabytków?

– Tym, że część koniecznych prac konserwatorskich nie jest już możliwa do zrealizowania, że prace te przeciągają się w czasie. A w dodatku ten postępujący od trzech lat niedostatek pieniędzy został w tym roku powiększony podwyższeniem VAT-u na prace konserwatorskie. Teraz konserwacja zabytków to po prostu kłopot na kłopocie!

– Bo może załatanie dziury budżetowej jest ważniejsze niż łatanie zabytków?

– Wydaje mi się, że w tym przypadku nie chodzi o chęć zyskania pieniędzy, lecz jednak o zwykłe niedopatrzenie i niedopilnowanie własnych interesów przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Minister po prostu nie wykazał się odpowiednią czujnością w trakcie prac nad rządowym projektem ustawy o zmianie VAT!

– Zwykłe niedopatrzenie, lekceważenie, a może po prostu taka jest polityka rządu?

– Trudno to ocenić. Wiadomo tylko, że – niestety – nie są to jedyne przejawy lekceważenia sfery dziedzictwa narodowego. Laboratoryjnym wręcz przykładem jest zniszczenie programu „Patriotyzm jutra”, który był moim pierwszym, ogłoszonym 11 listopada 2005 r., programem ministerialnym i cieszył się ogromnym zainteresowaniem organizacji społecznych. Mam więc prawo sądzić, że od początku jest to polityka polegająca na deklarowaniu ciągłości troski o dziedzictwo narodowe, a w praktyce cynicznie lekceważąca sprawę…

– Może dlatego, że dla liberalnego elektoratu partii rządzącej nieważne jest państwo, nieważny jest patriotyzm…

– Tak, zapewne to stanowi problem. Tym razem brakuje tylko tej szczerości, którą miał minister Andrzej Celiński z SLD, przyznając, że zmienia nazwę ministerstwa, ponieważ pojęcie „dziedzictwo narodowe” jest mu wrogie ideologicznie… Teraz w praktyce dochodzi do skutku prawie identycznego.

– Mamy zatem znów do czynienia ze zideologizowanym traktowaniem pojęcia  „dziedzictwo narodowe”?

– Zapewne tak. Wyraźnie widoczne są przejawy niechęci ideologicznej ze strony polityków PO. Wszak twórcy tej partii prezentowali wizję polityki poddanej pełnej ekonomizacji, w której sfera kultury jest włączona do gry rynkowej. A ponadto mam wrażenie, że PO dziś zachowuje się tak, jakby nie wiedziała, do czego służy nowoczesne państwo. Jakby nie dostrzegała, że każde z dużych państw europejskich ma silne poczucie odpowiedzialności za dziedzictwo kulturowe. Żadne z nich nie waha się pokazywać własnego dorobku, własnego punktu widzenia, tylko polski rząd PO zachowuje się tak, jakby chciał się dostosować do jakiejś wyimaginowanej ogólnoeuropejskiej politycznej poprawności.

– I w dodatku przekonuje, że musimy się dostosować do nowoczesnego świata… Młodzi Polacy powtarzają coraz częściej, że wolą przyszłość od przeszłości…

– PO zaszczepia młodemu pokoleniu prymitywną i przestarzałą wersję liberalizmu, która tak naprawdę nie obowiązuje w świecie realnej polityki europejskiej. Nie ma takiego kraju w Europie, który by sferę dziedzictwa narodowego poddał tak ostrej ekonomizacji, jaka przychodzi dziś do głowy rządzącym w Polsce. Paradoksalnie rządy formacji, która wszem i wobec deklaruje swoją nowoczesność, przyniosą najbardziej anachroniczne i wsteczne skutki.


 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...