Piękny szmugiel. Jubileusz Jerzego Pomianowskiego

Znak 6/2011 Znak 6/2011

Profesor Jerzy Pomianowski skończył 90 lat. „Od zawsze był antysowieckim rusofilem –pisał niedawno Adam Michnik – kochał kulturę rosyjską i nie cierpiał sowieckiego despotyzmu. Dla kultury polskiej zrobił tyle dobrego, że jego dokonaniami można by obdarować pułk wojska – i jeszcze sporo pozostanie”. Ad multom annos Panie Profesorze!

 

Zdarzają się też jednak w tych przekładach niepożądane skutki uboczne poetyki facecji, skądinąd, jako się rzekło, naturalnej u tłumacza o tak wielkim poczuciu humoru i instynkcie teatru. Na gruncie biblijnej – żydowskiej i cerkiewnosłowiańskiej – wzniosłości Pomianowski czuje się mniej pewnie niż w romansie łotrzykowskim: widać to w przekładach Babla, widać w sztukach Szwarca, podobnie jest też w wierszach. U Babla trudność w bandyckich opowieściach z Odessy stwarzał brak społecznego odpowiednika stylu językowego tamtejszych Żydów – już za caratu wolnych, nieskrępowanych stanowymi ani antysemickimi ograniczeniami. Tłumacz wybrnął z tej trudności z niezrównaną werwą, uciekając się do świetnie w żydowskiej polszczyźnie rozwiniętej stylistyki szmoncesu – też przecież odwołującego się do dawnych pikarejskich wzorów. Przydał się słuch językowy, wyćwiczony w wielonarodowej Łodzi i przedwojennej Warszawie.

Nie tak już wyrazista jest biblijna stylistyka przekładu pewnych partii Armii Konnej. Pomianowski i tu, i w innych przekładach nieraz podpiera się w takich momentach archaizacją – ale polską, ba, sarmacką. Kiedy Iskanderowskiego kpiarskiego „kozłotura” przerabia na swojskiego herbowego „Półkozica” – efekt jest wspaniały. Kiedy u Sołżenicyna „starszynę” i dorobionego mu przez ludowy koncept „mładszynę” zastępuje znanymi z literatury polskiej „majorem” i „minorem” – inteligencki rejestr nie współgra z kontekstem. Gorzej jednak, gdy koturnowy przekład przekreśla wzniosłą prostotę slawizowanego oryginału Mandelsztama: „wolności zmierzch uczcijmy pieniem bratnim”, „brzemienia przemożnego sławę głośmy”, „skrzypliwy obrót rudla”. Wielkość tłumacza ukazuje się nie w tych stylizacjach, ale w Mandelsztamowskiej piosence, prostą nutą i ludzką miarą zaiste górującej nad nieskończonością:

Porzuceni wśród bezmiarów,
Aby stać się garstką kości,

Mamyż sobie szczędzić daru
Przywiązania i wierności?

O Pomianowskim jako tłumaczu rzec można to, co w opowiadaniach odeskich Babla żydowski gangster powiada o Beni Krzyku: on mówi mało, ale smacznie. Stosunkowo niewielki ilościowo dorobek translatorski ma niewspółmiernie dużą wagę.

Są w tym dorobku dzieła samego Babla. To właśnie Pomianowski stworzył polski kanon tego wielkiego prozaika – w dwojakim sensie: doboru tłumaczonych tytułów i stylu przekładów. Kilka na przestrzeni lat edycji nowel i dramatów uzupełnił tłumaczeniem Dziennika pisarza z wojny polsko-bolszewickiej.

Dziełem Pomianowskiego jest przekład tomu wybranych „humoresek” Czechowa. (Nawiasem mówiąc, w dziewiętnastowiecznym użyciu pojęcie humoru odnosiło się w Rosji do konkretnego gatunku literatury refleksyjno-rodzajowej, a nie do sfery komizmu. Humor opowiadań Czechowa da się na ogół opisać formułą spopularyzowaną przez tego pisarza: piosenki naczelnika wydziału grobownictwa.) Pomianowski – człowiek teatru – tłumaczył dramaty Lwa Tołstoja (Ciemna potęga, Płody edukacji, Żywy trup), Bułhakowa (Szkarłatna wyspa, Molier czyli Zmowa świętoszków), cały tom znakomitych i bardzo ważnych w nowoczesnej literaturze rosyjskiej sztuk Jewgienija Szwarca (Baśnie dla dorosłych, 1965; już w latach stalinowskich, w apogeum wojny koreańskiej tłumacz wydał jednak osobno Człowieka i cień tegoż autora).

Dziełem epokowym – z innych powodów niż przekłady Babla – były wreszcie dwie księgi Sołżenicyna: Archipelag GUŁag i Krąg pierwszy. W pierwszej wersji tłumaczenia te, podpisane wywiedzionym bodaj z Płomieni Brzozowskiego pseudonimem Michał Kaniowski, ukazały się w Instytucie Literackim Giedroycia.

Listę tę uzupełniają jeszcze dwa pozorne drobiazgi – oba, rzecz znamienna, pióra prozaików rodem z Kaukazu: Półkozic Fazila Iskandera i Gagatek Nodara Dumbadzego. Właśnie w tych niebłahych miniaturach tłumaczenie skrzy się życiem, a prostota języka idzie o lepsze z humorem.

Wybór swoich przekładów poetyckich tłumacz zatytułował Kontrabanda, co objaśnia motto z Heinego: tę kontrabandę autor szmugluje we własnej głowie. Pod jedną okładką spotkali się poeci zbuntowani, prześladowani, więzieni, zakazani i wolni wewnętrznie.

Pomianowski, który dwadzieścia lat spędził we Włoszech na pomarcowej półemigracji, który redagując od 1999 roku powstały z inicjatywy Giedroycia miesięcznik „Nowaja Polsza”, doczekał się w roku 2010 śledztwa rosyjskiej prokuratury po donosie notorycznego czarnosecińca Stanisława Kuniajewa, zarzucającego czasopismu „szerzenie ekstremizmu”, szmugluje w swoim dziele piękną ideę. To idea Giedroycia, ale też całego długiego życia tłumacza, pisarza, publicysty, sięgająca zapewne najwcześniejszych jego lat łódzkich, ewokująca przyjaźnie i ekscytacje literackie: to myśl wolna i nieznająca uprzedzeń ani prześladowań narodowościowych. Piękny to szmugiel.

ADAM POMORSKI, tłumacz, eseista, krytyk literacki, prezes Polskiego Pen Clubu. Ostatnio ogłosił wybór utworów Osipa Mandelsztama, Nieograbiony i nierozgromiony. Wiersze i szkice (2011).


 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...