Nie zasługuję, by wejść do nieba. Co nie znaczy, że nie mam się tam dobijać, choćby wypełniając odpusty. Muszę tylko pamiętać, że odpust opiera się na darze i łasce, a nie na zasługach i gwarancjach.
Więc nie dziwi – to kolejny ważny punkt w teologii odpustów – że mamy kłopot z wyobrażeniem sobie kary za grzechy. W konfesjonale uzyskujemy przebaczenie, ale kara nas nie omija. Możemy ją za to pomniejszyć przez odpusty. Ciężka sprawa, bo z jednej strony jest Dobry Łotr, który ma z krzyża iść prosto do nieba, ale jest też Dawid, któremu Bóg wybacza, ale jego dziecko i tak umiera.
Nie będę rzecznikiem Pana Boga, nie wiem, jak to jest z konkretnymi osobami. Łotr przyznał: cierpimy sprawiedliwą karę. Pamiętajmy, że przeszedł przez mękę krzyża, karę doczesną za to, czego się w życiu dopuścił, więc swoje przecierpiał. A kary po śmierci – zupełnie nie wiem, jak będą wyglądać, to Boża tajemnica, w którą nie wchodzę.
Moje doświadczenie jest takie, że grzech powoduje bałagan. Abstrahując od wiary: jestem z kimś w przyjaźni, kiedy tę przyjaźń zdradzę, zawinię, to przywrócenie zaufania jest dużym wysiłkiem dla jednej i drugiej strony, ta relacja wymaga pracy. Jeżeli zdradziłem, powstaje wyrwa między nami, nie da się jej tak po prostu zasypać stwierdzeniem, że sobie przebaczamy. Tu kara ma kształt pewnych konsekwencji zła, które czynimy – mówię o sensie psychologicznym. Podobnie to wygląda w perspektywie życia duchowego, bo zdradzamy Boga, który otacza nas miłością. W tym sensie tę karę niejako zaciągamy na siebie sami, bo ona musi służyć oczyszczeniu naszej relacji z Bogiem. Nie podejmuję się tego wyjaśniać, pamiętając scenę z Ewangelii: Apostołowie pytają Jezusa, czy człowiek jest niewidomy, bo zgrzeszył on sam, czy jego rodzice? A Jezus mówi: ani on, ani jego rodzice. Skutki zła, dotykają jednych bardziej, drugich mniej – to jakaś Boża ekonomia. Wycofuję się wobec pytań: za jakie grzechy ja cierpię.
I miłosierdzie to moneta, za którą chcemy kupić sobie spokój sumienia i perspektywę zbawienia?
Różnie z tym bywa. Czasem człowiek uświadamia sobie swój grzech i chce ponieść konsekwencje, chce za niego pokutować. Dziś przeważa jednak ucieczka od odpowiedzialności. To widać w mediach – człowiek po grzechu stara się „PR-owsko” usprawiedliwić: wcale nie jestem taki zły. Że wina niesie odpowiedzialność, że należne jest zadośćuczynienie – z tym jest słabo. Zabiegamy o wybielenie się, ale nie o naprawienie wyrządzonej krzywdy. Brak honorowego podejścia, żeby wziąć na siebie kwestię odkupienia winy. Jeśli tego w człowieku brak, to i po co mu miłosierdzie? Skoro nie jestem winny ja, tylko układ, salon, politycy, zła pogoda.
Wniosek nasuwa się taki, że nadszedł czas, kiedy odpusty praktykować będą osoby dojrzałe w wierze?
Nie wiem, czy czeka nas renesans odpustów. Na razie mam wrażenie, że odpusty nadal wiążą się z wizją srogiego Boga i pomysłem na zabezpieczenie przed Jego gniewem. Ale ich niepraktykowanie może wynikać z traktowania Boga jak dobrego wujka – wtedy odpusty są niepotrzebne. Myśląc o odpustach, trzeba odnaleźć całościową wizję wiary, wtedy wskoczą one na właściwe sobie miejsce.
„Nieodpowiedzialnym jest twierdzić, że za odpust zupełny idzie się bezpośrednio do nieba, a dusza jest tym samym uwolniona od czyśćca. Byłoby to prawdą dla duszy skruszonej na ziemi, i która tutaj zasłużyłaby na uwolnienie (…). Ale jedynie Bóg wie, które dusze są albo nie są uwolnione”. Podpisałby się Ojciec pod tymi słowami?
Tak.
Od takich słów zaczynał Marcin Luter.
Nieszczęście z Lutrem polega na tym, że nie został wysłuchany. Jego gniewna reakcja była słuszna w obliczu tego, jak praktykowano odpusty. Jednak problem z Lutrem polega nie na tym, od jakich słów zaczynał, ale na jakich skończył. Nie we wszystkim możemy się z nim zgodzić, np. mówił też, że Kościół nie ma prawa być tu pośrednikiem, co dla katolików nie jest prawdą. Ale w życiu nie potępiałbym Lutra.
Rozmawiał Tomasz Ponikło
Paweł Kozacki OP (ur. 1965 r.) jest przeorem krakowskiego konwentu dominikanów, stałym współpracownikiem „TP”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.