Latarnie nie mają kółek

Przewodnik Katolicki 33/2011 Przewodnik Katolicki 33/2011

Nasz ludowy katolicyzm opiera się na dużym przywiązaniu do ceremonii, ale równocześnie można by dla niego utworzyć takie motto: „zawsze się jakoś wyspowiadam”. Polski katolik nagrzeszy, nagrzeszy, a potem próbuje ułożyć się z Panem Bogiem na swoich warunkach.

 

Przynajmniej jest przewidywalnie.

- W polskim modelu religijności rzeczywiście nie ma miejsca na żadnego Savonarolę, tutaj żaden sekciarz wiele nie zwerbuje, bo się go po prostu spuszcza za drzwi, żeby nie zawracał głowy. „Do dyskusji to ja nie potrzebuję Świadków Jehowy, mam księdza proboszcza, niech sobie idą do niego i z nim dyskutują” – tak to wygląda w praktyce.

Natomiast z drugiej strony ten nasz ludowy katolicyzm ma też niestety dużą tendencję do wchodzenia w fasadowość. I dlatego rząd Tuska, który chce dziś Kościół skorumpować, odstrzeliwując przy tym ojca Rydzyka i paru biskupów, którzy mu nie pasują, jest dużo bardziej niebezpieczny niż zwariowana  lewica spod znaku pani Labudy czy pani Sierakowskiej idąca na beznadziejne frontalne starcie z Kościołem.

Powiedział Pan: korumpować…

- Pokusa korupcji jest rozpisana na wiele drobnych działań, nikt tutaj nie będzie miał poczucia zdrady, ani dyskomfortu, że troszkę ustąpi. I z tego pewnie bierze się brak reakcji na haniebne i plugawe potraktowanie jednego z biskupów przez wicemarszałka Sejmu. Być może zwycięża myślenie: zostawmy to w spokoju, wiadomo jaki jest Niesiołowski, a jak wystąpimy za ostro, to popsujemy stosunki i tyle pięknych dzieł na tym ucierpi.

Otóż, tu właśnie objawia się brak przywódcy, który, tak jak kard. Wyszyński, powiedziałby: nie – na pewne rzeczy nie wolno pozwalać, bo się tworzy niebezpieczny precedens, władza się rozzuchwala. Za chwilę takich prób wychowywania biskupów będzie coraz więcej. A  potem zejdzie to do poziomu lokalnego i lokalnych kacyków partyjnych, którzy będą sobie ustawiać kler wedle klucza: ty dostaniesz blachę na dach kościoła, a ty nie dostaniesz, bo „pyszczyłeś” na ambonie.

To silny argument.

- Co gorsza, obawiam się, że pewna część hierarchów byłaby gotowa przyjąć taką ofertę. Nie byłoby wtedy problemu z pieniędzmi, z wejściem do mediów i z różnymi takimi sprawami. Tylko że historia pokazuje, że to jest zawsze zła droga dla Kościoła. Bo Kościół jest dla zadymiarzy, dla „bożych szańców”. Powinien być anty, być przeciwko. Owszem, oddajcie cesarzowi co cesarskie, ale nigdzie nie powiedziano, że macie iść do tego cesarza na służbę.

Twierdzi Pan, że obecna władza próbuje zbudować taki państwowy Kościół na wzór tudorowskiego anglikanizmu?

- Państwowy, ale powiedziałbym, że przede wszystkim dekoracyjny. Obserwujemy silne dążenia ze strony władzy, aby Kościół w ten system władzy wmontować, mieć swoich nadwornych kaznodziejów, którzy będą wygłaszać piękne kazania o jedności europejskiej i powtarzać, jakiego to mamy fajnego premiera i jak wspaniale rządzimy Europą ku podziwowi ogółu.

I wszystko to jedynie dla paru miłych słówek?

- Platforma w osobach swoich najwybitniejszych przedstawicieli zdaje sobie sprawę z własnej słabości, czyli z tego, że jest takim pospolitym ruszeniem cwaniaczków, którzy chcą jak najwięcej dla siebie „wydoić”, mówiąc językiem Szpota. Obecne rządy to jest właśnie eksplozja cwaniactwa, to są „towarzysze Szmaciaki” naszych czasów. Tusk to rozumie i odczuwa głód pewnej idei. Tusk nie ma swojego mitu, Tusk rozpaczliwie tego mitu szuka, no i pewnie ucieszyłby się, gdyby Kościół był w stanie udzielić mu jakiejś sakry.

I dlatego możemy spodziewać się kolejnych korupcyjnych propozycji – Tusk swoją metodą będzie jedną ręką wypuszczał Niesiołowskiego i innych drobnych szczekaczy, po to, by kąsali biskupów i „nie klękali przed księdzem”, a drugą wysyłał partyjnych emisariuszy, by tłumaczyli biskupom, że PO w gruncie rzeczy jest za  wartościami chrześcijańskimi i może wspomóc sponsorską hojnością rozmaite dobre dzieła, ale w zamian oczekuje pewnych przejawów życzliwości.

I Kościół to kupi?

- Jak mówiłem, los Kościoła zależy od tej armii kościelnych rangersów, którzy idą w interior.

I myślę, że los Polski też tak naprawdę w dużej mierze od tego zależy. Bo nasze państwo przypomina dziś bardzo schyłkowy PRL - oczywiście nie w sensie dosłownym, ale jednak zadziałała tutaj jakaś pamięć materiału – z takimi zjawiskami jak nomenklatura, układ sitw, koterii, podwieszeń, kto jest czyim człowiekiem, kto komu, którą rękę, którą ręką myje, kto kogo drapie w plecy i kto z kim wymienia przysługi.

I  jest, moim zdaniem, jedynie kwestią czasu, kiedy znowu się to skończy tak samo, tzn. wybuchem gniewu i odrzuceniem tej cwaniackiej elity, która doi Polaków. Tym bardziej, że władza rozrosła się niewiarygodnie – w ciągu trzech ostatnich lat przybyło 100 tys. urzędników. Dziś w Polsce jest pół miliona urzędników i 4,5 miliona osób zatrudnionych w tzw. sferze publicznej. W kraju, który liczy sobie 37 milionów mieszkańców i ma bardzo niekorzystną demografię, utrzymanie tak licznej kasty próżniaczej jest po prostu na dłuższą metę niemożliwe. I gdyby nie te ogromne długi, które to wszystko na razie finansują, dawno już doszłoby do wybuchu społecznego niezadowolenia. Ale w końcu do takiego testu prawdy dojdzie i jest bardzo ważne, żeby w tym momencie Kościół był jednoznacznie po stronie ludzi, a nie po stronie cwaniaków, nomenklatury i salonowej elity.
 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...