Katecheta jak Mojżesz

Być dla innych 3(46)2011 Być dla innych 3(46)2011

Biedny katecheta... napracował się, nachodził, namodlił, a i tak nie ogląda owoców swojej misji. To chyba największa tajemnica powołania do pracy w Kościele

 

Pustynia

Wreszcie się udało. Wyszli. Pod wodzą Mojżesza do Ziemi Obiecanej. Wyszli i szli, szli, szli...

Zostałeś zatrudniony w szkole przez dyrektora z polecenia proboszcza, Kościół w osobie Biskupa zaufał ci nadając misję, teraz możesz wyprowadzić ludek szkolny z Egiptu niewiedzy, niewiary i obojętności. Przyznać trzeba, że odpowiedzialność jest duża. I tak jak na biblijnej pustyni piętrzą się problemy i niezadowolenie ludku. Ciężka droga, bardzo długi marsz, a tu stale coś nie tak. Niezadowoleni rodzice, bo przekonujesz do alb na 1. Komunię Świętą i uważają, że jesteś za gorliwy. A to pani dyrektor zabiera godziny religii, aby dzieci lepiej przygotować do testów; wreszcie opiekun stażu nie rozumie, że nie możesz pilnować dzieci na dyskotece w piątek, bo jest właśnie pierwszopiątkowa spowiedź w parafii i tam musisz pomóc.

Pustynia w szkole jest faktem. Katecheta, który nie ma wewnętrznej busoli na istniejące na niej oazy, nie przetrwa. Co może być taką oazą. Z doświadczenia wiem, że nic tak nie pomaga przetrwać trudności jak dobre relacje z uczniami. Uczniowie w mig ocenią czy ci na nich zależy i czy jesteś wobec nich prawdziwy, autentyczny. Jeśli taki jesteś, masz dzieciaki po swojej stronie i choć nie raz zbudują cielca, to jednak nie będą obojętni na twoje upomnienia. Inną oazą jest budowanie dobrych relacji w gronie pedagogicznym. Nigdzie nie jest powiedziane, że katecheta musi być „outsiderem”.  Pokaż, że jesteś profesjonalistą i potrafisz wiele, ale chętnie posłuchasz rad starszych koleżanek. Opowiedz żart, zainteresuj się dyskretnie chorą koleżanką. Proste ludzkie odruchy odarte z szatek „pobożności” potrafią czynić cuda. Dobrze, gdy oazą dla katechety potrafi być  ksiądz proboszcz. Bardzo dobrze, tylko szkoda, że tak rzadko...

Mojżesz Organizator

Mojżesz w swojej pustynnej misji stawał się człowiekiem odpowiedzialnym za powierzonych mu ludzi. Starał się zorganizować im życie codzienne. A nawet przedstawiał ich frustracje Bogu.

Myślę, że  w tej mojżeszowej odpowiedzialności współczesny katecheta znajdzie impuls do działania. To działanie w szkole może wyrażać się przez okazywanie troski uczniom i nauczycielom. Katecheta, chyba bardziej niż inni nauczyciele, powinien być człowiekiem dla innych. Prawdziwa troska o ucznia, znajomość warunków, w których wzrasta, a nawet problemów, z którymi się boryka to punkt wyjścia do zaistnienia relacji zaufania między uczniem i nauczycielem. Zaufanie ucznia spowoduje, że będzie otwarty na treści, które przekazujemy - będzie zadawał pytania, ale też słuchał odpowiedzi.

Innym rodzajem pełnienia misji w szkole to włączenie się w organizowanie różnych imprez, nie tylko jasełek. Uczniowie i nauczyciele muszą wiedzieć, że kto jak kto, ale katecheta nie zawiedzie. Pamiętam jak w pierwszym roku mojej pracy zaangażowałam się w prace Samorządu Szkolnego i wydawanie szkolnej gazetki. Po krótkim czasie miałam uczniów i nauczycieli po swojej stronie i wspólnie zdziałaliśmy wiele.

Mojżesz Prawodawca

Mojżesz i jego tablice - dar od Boga. Prawo Boże przyniesione przez Mojżesz nie od razu się spodobało. Lud wolał tańczyć wokół złotego cielca niż przyjąć prawdę objawioną.

Słyszymy narzekania katechetów, że dyskoteki, studniówki w piątki, że na Mszę inaugurującą rok szkolny przychodzi garstka uczniów, że rekolekcje mijają się z celem, bo część młodzieży robi sobie w te dni wolne, a pani dyrektor zarządza rady pedagogiczne, korzystając, że katecheci i młodzież są w kościele; w końcu, że największą imprezą w szkole jest „Halloween”. Narzekania nie przynoszą zmian, tylko kolejną frustrację.

Żeby młodzież nie oddawała czci złotemu cielcowi, należy być stanowczym jak Mojżesz. Pamiętacie jego gniew, gdy zobaczył imprezę wokół fałszywego bożka? Nie zachęcam, aby unosić się gniewem na uczniów i nauczycieli, ale stanowczość i jednoznaczność postawy katechety wobec wymienionych zjawisk jest czymś niezbędnym. Młodzież najczęściej nie ma złej woli, postępuje tak, bo nikt nie przekonał ich, że nie jest to dobra droga. Katecheta może, najlepiej przy wsparciu proboszcza, omówić z dyrekcją szkoły newralgiczne punkty, w których katolicki ludek zapomina kim jest. Ale najważniejsza jest w tym wszystkim informacja. Lekcja religii to doskonały czas na wyjaśnienie dlaczego w piątek nie szalejemy na dyskotekach, a „Halloween” nie jest tak samo ważne jak Boże Narodzenie i w ogóle nie jest ważne. Nie rozpoczynajmy „krucjaty przeciwko ...”, a akcję informacyjną. Sprawdziłam - udaje się.

Na górze Nebo

Biedny Mojżesz... napracował się, nachodził, namodlił, a i tak nie wszedł do Ziemi Obiecanej. Na co komu taka misja?!

Biedny katecheta... napracował się, nachodził, namodlił, a i tak nie ogląda owoców swojej misji. To chyba największa tajemnica powołania do pracy w Kościele, że tak rzadko możemy powiedzieć: „No, to mi się udało, ten to odnalazł Boga dzięki mojemu głoszeniu i zaangażowaniu”. W głębi serca jednak wiemy, że lepiej to dla nas, że nie często widzimy swoje sukcesy. Pycha - przypisywanie sobie a nie Bogu zasług mogła by na zawsze uwięzić nas na górze Niebo, bez możliwości uczestniczenia w radości Nieba. A tak, pokora, której choćby odrobinki są w nas obecne, pobudza nas do dziękczynienia za możliwość bycia narzędziem w rękach Najwyższego, „Tego, który Jest”. I tej pokory sobie i wszystkim katechetom życzę.
 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...