Kościół nie walczy z kremacją, niczego nie narzuca, nie postradał też zdrowego rozsądku i nie lekceważy potrzeb wiernych – tyle trzeba wyjaśnić po medialnej gorączce ubiegłego tygodnia.
W minioną środę „Gazeta Wyborcza” opublikowała elektryzujący materiał. Na pierwszą stronę trafił tytuł: „Nie będzie mszy nad urną”. I już pierwszy akapit nie pozostawia wątpliwości: „Jeżeli msza pogrzebowa, to ciało ma być w trumnie. Kremować można dopiero potem. Od października zwyczaje pogrzebowe w Polsce muszą się zmienić”. Taką informację podczas ogłoszeń parafialnych miał wiernym przekazać kapłan z częstochowskiego kościoła pod wezwaniem św. Franciszka z Asyżu.
Wątpliwości
Od razu w mediach ruszyła lawina komentarzy; przede wszystkim pojawiły się obawy i krytyka, że Kościół zamierza skomplikować coraz popularniejszą w Polsce praktykę kremacji. W wielu przypadkach między Mszą pogrzebową przy zwłokach, ich spopieleniem a złożeniem urny na cmentarzu upłynęłoby przecież kilkanaście, może nawet kilkadziesiąt godzin. Pogrzeb rozciągnąłby się na dwa dni. Niektórzy żałobnicy przyszliby na liturgię, inni woleliby wziąć udział w uroczystościach przy grobie albo kolumbarium. To oznaczałoby także większe wydatki, a nieraz – po prostu dodatkowe kłopoty dla ludzi i tak już dość dotkniętych przez los.
Do redakcji „Tygodnika” dotarł na przykład list od zaniepokojonego czytelnika, który ostrzega przed rozbiciem obrzędów pogrzebowych na raty, gdyby kremacja odbyła się daleko od cmentarza. Ale zwraca też uwagę na inny aspekt: „Czy Panu Bogu nie wszystko jedno, czy modlitwy są przy zwłokach skremowanych, czy nie? Gdy mój przyjaciel, dziś Sługa Boży Jerzy Ciesielski utonął w Nilu, biskup krakowski, późniejszy błogosławiony (a dla mnie święty) Karol Wojtyła odprawiał nabożeństwo (pewnie Mszę świętą; mam prawo dziś nie pamiętać) przy skremowanych zwłokach”. Czytelnik sugeruje, że „byłoby sensownie zalecać – jeśli to możliwe – nabożeństwo (Mszę) przy zwłokach nieskremowanych, ale dopuścić je przy zwłokach skremowanych”.
Słusznie, zaprawdę słusznie – na dodatek w stu procentach zgodnie z... wytycznymi Konferencji Episkopatu Polski. Oczywiście czytelnik ma święte prawo nie znać tych przepisów – pozostaje jedynie pogratulować intuicji, za którą kryć się muszą życiowe doświadczenie i głęboka wiara. Jednak od dziennikarzy i księży musimy wymagać, by innych nie wprowadzali w błąd. Zwłaszcza gdy dotarcie do faktów wiąże się z minimalnymi kosztami i wysiłkiem. Wystarczy odwiedzić katolicką księgarnię, za trzy złote i pięćdziesiąt groszy kupić „Dodatek do Obrzędów pogrzebu. Obrzędy pogrzebu związane z kremacją zwłok. Obrzęd złożenia urny w grobie”, a potem ze zrozumieniem przeczytać dwie i pół strony wprowadzenia. By zaś rozwiać wszelkie wątpliwości, można jeszcze zadzwonić do biura prasowego episkopatu i uważnie wysłuchać kilku wyjaśnień (stawka według taryfy operatora).
Trzy wytyczne
A zatem – od początku i ad rem. W lipcu zeszłego roku watykańska Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów potwierdziła polski przekład wspomnianego „Dodatku do Obrzędów pogrzebu”. Powstał, by przy urnie nie wypowiadać formuł odnoszących się do ciała, które w obliczu prochów brzmią – powiedzmy – nieadekwatnie. „Dodatek” poprzedza wprowadzenie złożone z pięciu krótkich punktów. W oparciu o Kodeks Prawa Kanonicznego przypomina się, że „Kościół usilnie zaleca zachowanie dotychczasowego zwyczaju grzebania ciał zmarłych, dopuszcza jednak kremację zwłok, jeśli nie została dokonana z pobudek przeciwnych nauce chrześcijańskiej, a zwłaszcza jeśli nie podważa wiary w zmartwychwstanie ciała”. Trzy kolejne punkty wyjaśniają, dlaczego Kościół naucza o pierwszeństwie inhumacji nad kremacją, co samo w sobie stanowi temat na inny artykuł. Ostatni zaś punkt zawiera wytyczne duszpastersko-liturgiczne.
Wytyczna pierwsza: „Obrzędy pogrzebowe z ostatnim pożegnaniem włącznie, z udziałem rodziny i wspólnoty parafialnej, zasadniczo należy odprawić przed kremacją ciała zmarłego, zgodnie z podanymi w rytuale formami i odpowiednio dobranymi stacjami. Do takiej praktyki należy wychowywać wiernych”. Aby wyjaśnić, co kryje się za tym wskazaniem, trzeba cofnąć się do stycznia 1977 roku – czasów już posoborowych, gdy Kościół począł się wycofywać z kategorycznego zakazu spopielania zwłok. Kongregacja ds. Sakramentów i Kultu Bożego wydała wtedy zalecenie, które profesor prawa kanonicznego, o. Zbigniew Suchecki, streszcza następująco: „Kongregacja nie chce potępiać kremacji jako formy obrzędu pogrzebowego przewidzianego przez Kościół, ale przestrzega, że nie uważa za właściwe stosowanie i celebrowanie obrzędu przewidzianego dla nabożeństwa w obecności zwłok zmarłego nad jego prochami. Prochy nie wyrażają tak dobrze jak całe zwłoki bogactwa symboliki przewidzianej przez liturgię, aby podkreślić paschalny charakter pochówku”.
Tymczasem w Polsce do dziś dominuje inna praktyka – cały obrzęd, łącznie z Mszą pogrzebową w kościele, odbywa się z reguły już przy urnie. Dlatego Episkopat postuluje powrót do norm wyznaczonych przez Stolicę Apostolską. Nie ma jednak mowy o żadnych ostrych zakazach. W języku kościelnych dokumentów przepaść dzieli stwierdzenie, że dany obrzęd należy zasadniczo odprawić, od jego nakazania. Jeżeli ksiądz kategorycznie odmówiłby dopuszczenia urny na Mszę w kościele, wykazałby się jedynie bezsensowną nadgorliwością i kompletnym brakiem duszpasterskiego wyczucia. Biskupi wiedzą bowiem, że na powrót do właściwszych praktyk potrzeba czasu na pracę u podstaw, cierpliwą edukację. Jak w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną zauważył liturgista, ks. prof. Mateusz Matuszewski: „Zwyczajów nie można zmieniać jednym dekretem”.
Jeżeli jednak obrzędy pogrzebowe odprawi się nad ciałem, czyli przed kremacją, wtedy urnę z prochami składa się w grobie lub kolumbarium jedynie z udziałem najbliższych, przy zastosowaniu formuł i modlitw „Dodatku do Obrzędów pogrzebu” – głosi wytyczna druga, przywołująca dalszą część norm zalecanych przez Stolicę Apostolską. To logiczne, skoro główne obrzędy pożegnania odbyły się już nad ciałem.
I jeszcze wytyczna trzecia: „W uzasadnionych przypadkach, np. po sprowadzeniu urny z prochami z zagranicy, obrzędy pogrzebowe, podane w rytuale, można sprawować nad samą urną, którą stawia się przed prezbiterium na odpowiednim podwyższeniu, obok zapalonego paschału”.
Czyli jak dotychczas. I wszystko jest jasne: Kościół niczego nie narzuca, z kremacją nie walczy, nie postradał zdrowego rozsądku i nie lekceważy potrzeb wiernych, ale krok po kroku zamierza przekonywać wiernych do wyboru praktyk, które z perspektywy Ewangelii, teologii i liturgii uważa za stosowniejsze.
A jesienią...
Do wyjaśnienia pozostała nam jeszcze jedna drobna informacja, jakoby rewolucja w kwestiach związanych z kremacją miała nastąpić w październiku. Otóż w październiku odbędzie się plenarne posiedzenie Episkopatu.
– Biskupi zajmą się właśnie tym problemem, jak przekonywać do nowych wytycznych, by nie wylać dziecka z kąpielą. Będą też pracować nad listem do wiernych, choć podejrzewam, że wiele będzie zależało od postawy i wskazówek biskupa miejsca – podkreśla ks. Józef Kloch, rzecznik Episkopatu. I dodaje: – Kościół zdaje sobie sprawę, jak ludzie cierpią po stracie bliskich i jak wiele spraw muszą ogarnąć, gdy muszą organizować pogrzeb. Ale jednocześnie chcemy podążać w takim kierunku, by sens znaków liturgicznych, obrzędów pogrzebowych był czytelny. Proszę mi wierzyć, jesienią nie będzie rewolucji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.