Raz jesteśmy błogosławieni, innym razem to my błogosławimy, a niektóre błogosławieństwa w ogóle nie są przeznaczone dla nas – choć ostatecznie nam służą.
W dzień Wniebowzięcia, tradycyjnie zwany u nas dniem Matki Bożej Zielnej, święcimy w kościołach kwiaty i zioła. Ksiądz kropi bukiety wodą święconą, a wtedy wielu z nas robi znak krzyża. Czynimy to odruchowo, zapewne kojarząc ten gest z uroczystym pokropieniem wiernych na Wielkanoc. Nie zastanawiamy się nad tym, że machający kropidłem ksiądz nie celuje w nas, ale w stronę przyniesionego przez nas ziela.
Podobnie bezrefleksyjnie niektórzy z nas zanurzają palce w misie ze święconą wodą i robią znak krzyża przy wyjściu z kościoła. Starożytny symbol, którym pokolenia wiernych odpędzały złe duchy wchodząc do świątyni, automatycznie przenoszony jest tu na czas po zakończeniu Mszy. Tak jakby zupełnie nie miało znaczenia, kiedy i po co go czynimy. Im częściej, tym pobożniej – ot, taki chrześcijański odruch warunkowy.
Tymczasem automatyzm gestów w żadnym razie nie może być traktowany jako miernik pobożności. Jeżeli już o czymś świadczy, to raczej o rutynie, która nigdy nie jest czymś godnym pochwały. Istnieją też obszary aktywności, dla których rutyna jest szczególnie niewskazana, a nawet niebezpieczna. Obok pilotażu samolotów pasażerskich i prowadzenia szybkich pociągów należy do nich także uczestnictwo w liturgii.
W chrześcijaństwie woda jest znakiem świętości i uświęcenia. Wodą Jordanu prorok Jan ochrzcił Jezusa z Nazaretu, któremu „gotował drogi i prostował ścieżki”. Przez wodę przychodzi też do każdego z nas chrzest, pierwszy sakrament. Ale sama woda sakramentem nie jest, stanowi materię, w której sakrament urzeczywistnia się w akcie słowa i gestu.
Woda jest także znakiem błogosławieństwa. Jako podstawowy żywioł kosmosu, woda niesie błogosławieństwo Stworzyciela całemu światu, a także, z osobna, wszystkim jego elementom: ludziom, zwierzętom, roślinom, skałom i chmurom oraz rzeczom wytworzonym przez człowieka. Wyrazem tej prawdy są między innymi rozliczne ceremonie pokropienia jajek, ziół, pojazdów mechanicznych, zwierząt gospodarskich czy domowych. Ale istoty błogosławieństwa wodą nie da się sprowadzić do jednej prostej formuły, gdyż różne są jego rangi. Czym innym jest chrzest z wody, czym innym – pokropienie wiernych wodą w dzień Zmartwychwstania, czym innym – znak krzyża czyniony nad misą z wodą święconą, wreszcie zupełnie czym innym – święcenie pokarmów wielkanocnych.
Wszechogarniająca glob ziemski i sfery niebieskie świętość jest – o ile wolno się tak wyrazić – stopniowalna. Stwórca błogosławi całemu kosmosowi. Umiłował stworzony przez siebie świat tak bardzo, że wydał nań jednorodzonego Syna. Ale Zbawiciel, mając do wyboru najróżniejsze rodzaje stworzenia, wcielił się akurat w postać ludzką, by za ludzi umrzeć na krzyżu. I tylko do nas, ludzi, „zaadresował” sakramenty, które, jak głosi II Sobór Watykański, są podstawowym narzędziem uświęcenia człowieka. Wszystkim innym dziełom stworzenia błogosławi poprzez sakramentalia.
Do sakramentaliów należą zatem wspomniane pokropienia pokarmów i wiele innych form uświęcenia rzeczy martwych oraz żywych istot. Pokropienie święconą wodą człowieka, także ochrzczonego, również jest sakramentalium – o ile nie jest włączone do liturgii mszalnej albo do obrzędu chrztu. W takim przypadku jest częścią sakramentu chrztu i sakramentu Eucharystii. Natomiast pokropienie trumny, dokonywane podczas obrzędu pogrzebowego, nosi charakter sakramentalium: zmarli nie potrzebują już sakramentów.
Ludzie, do których Bóg przychodzi poprzez uświęcające ich sakramenty, stoją w hierarchii świętości niżej od Boga i Jego aniołów, ale wyżej niż jakiekolwiek inne stworzenie. Dlatego chrześcijanie, mając możność ogrzewania się w promieniach Bożego błogosławieństwa, uczestniczą w nim czynnie i sami, będąc błogosławieni, stają się błogosławiącymi. „Pan z wami” – słowa, którymi ksiądz rozpoczyna Mszę, to nic innego jak błogosławieństwo udzielone wiernym. Również i wierni, mówiąc „niech Pan przyjmie ofiarę z rąk twoich”, błogosławią księdzu, który przygotowuje się do najważniejszej odsłony liturgii eucharystycznej.
Cyryl, patriarcha Jerozolimy (IV wiek), w jednej z katechez mistagogicznych, wyjaśniających kolejne etapy obrzędu dziękczynienia, czyli Eucharystii, pięknie opowiada o tej swoistej cyrkulacji świętości: „...mówi biskup: »Święte świętym«. Święte są dary leżące na ołtarzu, gdy zstąpi na nie Duch Święty; świętymi również jesteście wy, zaszczyceni darem Ducha Świętego. Rzeczy święte przychodzą do świętych. Potem mówicie: „Jeden jest Święty, jeden Pan, Jezus Chrystus”. Słusznie, bo tylko jeden jest Święty, Święty ze swej natury. I my jesteśmy święci, ale nie z natury, lecz przez uczestnictwo, przez ćwiczenie się w dobrych uczynkach i w modlitwie”. Wydaje się, że wspomniane przez Cyryla „uczestnictwo” jest synonimem świętej liturgii, najdonioślejszego aktu kultu chrześcijańskiego.
Chrześcijanie pierwszych wieków mieli jasne przekonanie, że Eucharystia jest zgromadzeniem świętych. Wyraźnie mówi o tym „Didache”, czyli Nauka Apostołów, pismo współczesne Ewangeliom: „Kto święty, niech przystąpi, kto nim nie jest, niech czyni pokutę”. Pokoleniu, do którego adresowana była „Didache”, nie mieściło się w głowie, że można uczestniczyć w dziękczynieniu nie przystępując do komunii.
Uczestnicząc w pełni w liturgii Mszy świętej stajemy się prawdziwym świadectwem Bożej chwały. Wyrazem tego są radosne słowa „pełne są niebiosa i ziemia chwały Twojej”, które śpiewamy w hymnie „Sanctus”. To my jesteśmy częścią owej „ziemi”, którą wypełnia wołanie „Hosanna!”. Nie ograniczamy się do roli biernych widzów chwały Boga: jako jej świadkowie, jesteśmy też w pewnym sensie jej uczestnikami.
Stając się w ten sposób niejako udziałowcami kosmicznego funduszu łaski, bierzemy na siebie odpowiedzialność za odpowiednie gospodarowanie poszczególnymi błogosławieństwami. A to oznacza rozróżnianie ich rangi. Raz jesteśmy błogosławieni, innym razem to my błogosławimy, a niektóre błogosławieństwa, na przykład święcenie ziół czy pokarmów, w ogóle nie są przeznaczone dla nas. Jednak w szerokim rozumieniu tego słowa każde błogosławieństwo jest dla człowieka. Bo przecież służą mu zarówno zioła, jak i pokarmy.
Pamiętajmy na koniec, że jesteśmy świętsi niż bukiety, które przynosimy do kościoła na święto Matki Bożej Zielnej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.