Wizytę w redakcji „Niedzieli” złożył niedawno wyjątkowy gość – papieski fotograf. Z Arturo Marim rozmawia ks. inf. Ireneusz Skubiś
Jan Paweł II Wielki zmienił świat. To także argument za tym, że on był świętym człowiekiem. Lubię widzieć go w dwóch sytuacjach: jedna w Polsce, kiedy 3 mln młodych ludzi oczekuje jego białej postaci – byłem wówczas metr za jego plecami, widziałem to, co on widział, i odczuwałem to, co on czuł... I druga – kiedy Ojciec Święty zwrócił się do jednego z przywódców państw słowami: „Jesteś kryminalistą, zabijasz swoje dzieci, podsycasz wojnę między braćmi! Nie jesteś żadną głową państwa, jesteś po prostu zwykłym zbrodniarzem”. Teraz mogę powiedzieć, że chodzi tu o wizytę w Chartumie. Znacie sytuację w Sudanie (Sudan Północny – islam, Sudan Południowy – katolicy). Przywódca wzniecał wojnę między mieszkańcami państwa. Jan Paweł II, kończąc swoje przemówienie, powiedział do niego: „Pamiętaj, otrzymasz zapłatę za to wszystko od Pana Boga”. Nie było to tylko przemówienie do ludzi, ale do przywódcy państwowego, ukazujące też pewną determinację Ojca Świętego. Przywódca państwowy powinien być piękny, a naród szczęśliwy, nie taki, jak był w tym momencie. To było 22 lata temu. W tym czasie nie pisano nic w gazetach na temat tego zbrodniarza, ale pisano na temat zbrodni. Teraz Sudan podzielił się, powstało nowe państwo – nadzieja życia. To, co się teraz dzieje, narodziło się 22 lata temu.
Chcę tu podkreślić inteligencję, odpowiedzialność i zdolność myślenia Jana Pawła II. Pamiętam też sytuację w Peru, związaną ze „Świetlistym Szlakiem” – to inni zbrodniarze. Ojciec Święty wszedł na stół i wobec setek żołnierzy regularnego wojska powiedział: „Chodźcie bliżej, wyjdźcie naprzeciw, nie kryjcie się...”. Kiedy widziało się Papieża z rozłożonymi rękami i stało za jego plecami bardzo blisko, to czuło się tę atmosferę. Ta sytuacja obrazuje słynne słowa: „Nie lękajcie się!”. Będąc w takich sytuacjach, również odczuwałem wartość tych słów.
– Podobno Ojciec Święty często się wzruszał, a czasem nawet płakał. Czy Pan sfotografował płaczącego Papieża?
– Widziałem Ojca Świętego wzruszonego, chyba w Castel Gandolfo. Także 11 września 2001 r. – podczas ataku na bliźniacze wieże w Nowym Jorku i w czasie rozpoczęcia wojny w Iraku. Próbowałem wtedy robić zdjęcia, ale w bardzo delikatny sposób, żeby nie przeszkadzać, bo to były chwile szczególne. Moja osoba w takim momencie to było za dużo.
Robiłem jedno zdjęcie, tak jakbym nie był obecny, i nie chciałem przeszkadzać.
– Jak wyglądało Pana ostatnie spotkanie z Janem Pawłem II?
– Było to na 8 godzin przed jego śmiercią. Do mojego biura zadzwonił ks. Stanisław, bym szybko przyszedł do papieskich apartamentów. Przez Bramę Sykstusa V windą udałem się na górę.
Uściskaliśmy się z ks. Stanisławem, rozumiejąc sytuację. Wychodząc z windy, idzie się korytarzem i po lewej stronie był pokój Ojca Świętego, naprzeciwko tego pokoju było biuro Papieża i ks. Stanisława, a obok – kaplica. Przez 26 lat chodziłem tą drogą. Z przyzwyczajenia poszedłem do pokoju z prawej strony, ale ks. Stanisław zatrzymał mnie i poprowadził do pokoju na lewo. Była to sypialnia Ojca Świętego, niezwykle skromna, co mnie uderzyło. Jan Paweł II odwrócił się lekko w moją stronę. Ks. Stanisław powiedział: – Ojcze Święty, jest tutaj Arturo. To był moment, kiedy naprawdę czułem lęk. Jan Paweł II popatrzył na mnie dużymi, pięknymi niebieskimi oczami, które widziałem latami. Zobaczyłem jego uśmiechniętą twarz i padłem na kolana. Dotknął mnie z czułością, w pewnym momencie mocno uścisnął rękę i cichym głosem powiedział: – Dziękuję, Arturo... I odwrócił się z powrotem na drugą stronę. Nie zapomnę tego wyrazu twarzy, oczu. Wyglądał jak osoba szczęśliwa, gotowa do odejścia. To było moje najpiękniejsze spotkanie z Janem Pawłem II.
– „Niedziela” pisała kiedyś, że Pański syn został kapłanem...
– Myślę, że duża tu zasługa mojej bardzo religijnej, inteligentnej żony i jej bliskości z Juanem Carlosem. Musicie zrozumieć: 27 lat życia blisko Papieża, 365 dni poza domem, każde Boże Narodzenie, Wielkanoc itd. Wychodziłem rano i wracałem o godz. 22, 23 wieczorem, i nigdy nie widziałem jej zdenerwowanej, zawsze przyjmowany byłem z uśmiechem. Dzięki niej mogłem spokojnie realizować moją służbę wobec Papieża. Syn wielokrotnie pytał mnie, dlaczego Ojciec Święty robi tak, a nie inaczej, dlaczego jest właśnie taki... Kiedy syn wstąpił do seminarium, Ojciec Święty spotykał go wiele razy. Ale wyświęcił go na kapłana już Benedykt XVI. Teraz mój syn pracuje w Ekwadorze, gdzie w najbardziej ubogim regionie Ameryki Łacińskiej została otwarta nowa misja Legionistów Chrystusa. Opiekuje się 200 młodymi, których wziął z ulicy, troszczy się o 120 biednych rodzin, którym trzeba pomagać. Od 3 lat jest sam, ale wiemy, że Jan Paweł II wspiera go.
– Dokumentował Pan pontyfikaty sześciu papieży, w tym dwóch błogosławionych. My, Polacy, tak mało wiemy o Janie Pawle I, który zmarł po 33 dniach. Jak Pan go zapamiętał?
– Kard. Albino Lucianiego – Jana Pawła I, patriarchę Wenecji, również poznałem w czasie Soboru Watykańskiego II jako biskupa. Był bardzo dobry, ale trochę zalękniony i cichy, dużo pracował. Chorował na serce. Martwił się, że nie podoła zadaniu. Jako o papieżu nie możemy powiedzieć wiele. Na pewno był człowiekiem inteligentnym – można to powiedzieć choćby na podstawie audiencji, które zdążył odbyć. Znałem bardzo dobrze jego brata, bardzo z nim związanego. Kiedy się żegnali, mówił do Jana Pawła I: „Albino, zobaczymy się po moim powrocie. Odwiedzę cię w Watykanie”. Na co Papież odpowiedział: „Jeśli znajdziesz mnie tutaj żywego, to się spotkamy”. Dla niego zadanie bycia papieżem było bardzo trudne.
Zresztą podczas jego pierwszej audiencji, zaraz po wyborze, zwrócił się do kardynałów (mówiło o tym Radio Watykańskie): „Posadziliście na tym tronie ubogiego Chrystusa. Mam nadzieję, że mnie tak nie zostawicie i pomożecie mi, bo dla mnie to zadanie jest zbyt trudne”. To znane słowa, słyszało je wielu.
Kiedy został wybrany na papieża, sekretarz stanu prosił, żebym robił oficjalne zdjęcia Jana Pawła I. Był taki czas, kiedy razem spacerowaliśmy. Były to dla mnie krótkie, ale bardzo piękne chwile. Potem Papież skierował się do Ogrodów Watykańskich. Jest tam ulica Piusa XII i wieża św. Jana, przy której rosną cyprysy. Widziałem jego białą postać znikającą między tymi cyprysami. Kilka dni później zmarł. Jest takie zdjęcie, jak odchodzi między cyprysami w kierunku wieży św. Jana...
– Czy zapisuje Pan swoje wspomnienia?
– Nie, ale być może będę to czynił w przyszłości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.