Po raz pierwszy w tym roku obchodzimy wspomnienie błogosławionego Jana Pawła II. Datę 22 października zaznaczymy nie tylko w kalendarzu, ale także w swoich sercach. W kościołach i parafialnych wspólnotach weźmiemy udział w Mszach Świętych i nabożeństwach, zachęcani przez duszpasterzy, dla których to właśnie On był wzorem kapłana.
Na beatyfikację Jana Pawła II, na Plac Świętego Piotra przybyło 100 kardynałów, 500 biskupów i 800 kapłanów. Każdy z nich z osobistym wspomnieniem Ojca Świętego, ściskając w dłoni papieski różaniec, pamiątkę ostatniego z Nim spotkania. Wielu z nich w swoich gabinetach i pokojach zawiesiło Jego zdjęcie, by spoglądając na nie w chwilach zmęczenia i trudności, czerpać siłę. Tamtego poranka do Watykanu kapłani przybyli z wdzięcznością, miłością i modlitwą. Dla jednych był kolegą ze studiów, dla innych przewodnikiem. Wielu przytacza zabawne anegdoty, które stały się już nieodłączną częścią pontyfikatu papieża Polaka. Ale przede wszystkim mówią o nim: „Papież, przyjaciel, ojciec”.
Co o tym sądzisz?
Podczas pracy w Postulacji ds. Beatyfikacji Jana Pawła II, redagując „Totus Tuus” – czasopismo towarzyszące procesowi, miałam okazję przeczytać wiele świadectw kapłanów, których drogę do kapłaństwa utorował właśnie błogosławiony Jan Paweł II. Sam postulator procesu, ks. prałat Sławomir Oder powtarza, że ten Ojciec Święty jest Papieżem jego powołania.
Szczególnie blisko Jana Pawła II był ksiądz prałat Paweł Ptasznik, pracownik Sekretariatu Stanu, który do dziś wzrusza się, gdy słyszy imię Jana Pawła II. – To imię wiąże się z moimi najpiękniejszymi wspomnieniami z ostatnich dziesięciu lat tamtego pontyfikatu – mówi. Do dziś nie opuszcza go widok papieskich inicjałów, skrótu: „JPII”, stawianego przez Papieża na drukowanych stronach, które ksiądz prałat opatrywał nagłówkiem: „Tekst przygotowany i zatwierdzony przez Ojca Świętego”. – Rozpoczynałem współpracę z Ojcem Świętym, mając nieco ponad trzydzieści lat. Wtedy byłoby dla mnie największym zaszczytem, gdybym mógł służyć mu tylko jako zwyczajny skryba, zapisujący skrzętnie słowo po słowie. Tymczasem od pierwszego dnia dał mi odczuć, że oczekiwał twórczej współpracy. Szybko przekonałem się, że jego: „Co o tym sądzisz?”, nie było zdawkowym pytaniem, szukaniem potwierdzenia, ale zaproszeniem do wspólnej refleksji i dyskusji. Kiedyś poprosił, abym przygotował mu propozycję Jego osobistej odpowiedzi na list. Zrobiłem to, starając się wczuć w myślenie i uczucia Papieża. Skrzętnie zachowuję kopię tego projektu, na którym napisał odręcznie: „Myśl właściwa i argumentacja dobra. Jednak ze względu na wiek i pozycję adresata należałoby nieco złagodzić. JPII”. Tak właśnie: On wiedział, jak bronić prawdy, a równocześnie nie ranić człowieka, który ma prawo do własnych idei, nawet, jeśli wydają się błędne – dodaje ze wzruszeniem ks. Ptasznik.
Podpowiedział mi
Ksiądz kardynał Józef Glemp, Prymas Polski w latach 1981–2009, zwierzył się, że Ojciec Święty mu… podpowiadał. – Podczas jednego z Synodów Biskupów w Rzymie – powoływano do przewodniczenia całemu zgromadzeniu jednego z kardynałów. Zostałem wyznaczony do przewodniczenia jednej sesji przed południem. Przewodniczenie polegało na tym, że trzeba było odczytać poprawnie nazwisko wezwanego do przemówienia, ostrzec go, gdy mówił za długo, podziękować i wezwać następnego, i zachęcić kolejnego do przygotowania się. Należało używać języka łacińskiego i wymawiać nazwiska wzywanych do zabrania głosu możliwie w ich oryginalnym brzmieniu. Ojciec Święty brał udział w takiej dyskusji i siedział obok, choć trochę wyżej. Gdy ja koncentrowałem się na poprawnym wymówieniu jakiegoś hiszpańskiego nazwiska, zapomniałem słowa łacińskiego. Była chwila zawieszenia i Ojciec Święty mi podpowiedział. Spojrzałem na Niego z pewnym zawstydzeniem, a On spojrzał z życzliwą wyrozumiałością – wspomina kardynał.
Brat Marek Durski z Taizé, pamięta wizytę Jana Pawła II z roku 1986. – Nie dopchałem się wtedy do Ojca Świętego, żeby jak zwykle uścisnąć mu dłoń, ale kiedy Jan Paweł II wszedł do samochodu i miał odjeżdżać, wyrwałem się z mojego szeregu, podbiegłem i zapukałem w okno samochodu. Ojciec Święty też mi popukał, wypowiadając moje imię: Marek. Prosił, żeby jeszcze okno otworzono, ale już było to niemożliwe, samochód ruszył. Pożegnaliśmy się w ten oto sposób –wspomina brat Marek.
Ojciec Damian Muskus ofm, biskup, kustosz sanktuarium w Kalwarii Zebrzydowskiej, twierdzi, że to właśnie Kalwaryjskie dróżki zaprowadziły Go do świętości, a ks. Prałat Zdzisław Sochacki, proboszcz Królewskiej Katedry na Wawelu wspomina, że kiedyś podczas wizyty w Krakowie, przechodząc ul. Kanoniczą, Jan Paweł II zatrzymał się i powiedział do niego: „Ja Ciebie święciłem”. Również ks. bp Jan Zając, kustosz Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie – Łagiewnikach, święcenia kapłańskie otrzymał z rąk biskupa Karola Wojtyły, a biskupem pomocniczym archidiecezji krakowskiej mianowany został już przez papieża Jana Pawła II. – Pierwsze spotkanie z księdzem profesorem Wojtyłą miało miejsce jeszcze w seminarium 1957 roku, byłem wówczas studentem i uczestniczyłem w jego wykładach. Potem, jako biskup współpracowałem z biskupem, kardynałem i arcybiskupem Wojtyłą. Jana Pawła II traktowałem nie tylko jako profesora, ale przede wszystkim jako ojca, który przekazał nam dar kapłaństwa i mówię to, myślę, w imieniu wszystkich kapłanów – opowiada biskup.
Wyznania gwiazd
Podczas procesu beatyfikacyjnego swoje świadectwa o świętości Jana Pawła II złożyli także artyści. Pomysł rozmowy z nimi wpadł mi do głowy, podczas pierwszych dni pracy w Postulacji, czytając listy ludzi z całego świata i wybierają teksty do publikacji. Zamiłowanie Ojca Świetego do teatru miało być do niej pretekstem. Nie pytając ich o nowe piosenki i role, postanowiłam zadać – jak się okazało – bardzo trudne pytanie: „Kim jest Jan Paweł II?”.
Wojciech Kilar, pianista i kompozytor, odpowiedział, że wszystkie spotkania z Janem Pawłem II związane były z jego muzyką. – W 1983 roku podczas pielgrzymki Papieża do Polski na polecenie biskupa Bednorza – mówi artysta – napisałem utwór Victoria na chór mieszany i orkiestrę, która wykonana została w katowickiej katedrze w obecności Ojca Świętego. Wtedy to usłyszałem najważniejszą recenzję mojego życia, bo Jan Paweł II swoje przemówienie zaczął od słów: „Bóg zapłać za tę przepiękną kompozycję”. Mogłem ucałować Jego pierścień i zamienić z Nim parę słów. Wielu pyta mnie, co Ojciec Święty mówił. Nie pamiętam, to był to tak niezwykły moment... Wizyta Ojca Świętego Polaka w tym czasie, w okresie najczarniejszym dla Polski. A w roku 2001 występowałem w Watykanie. Jan Paweł II dwie godziny swojego życia i czasu, tak cennego dla ludzkości, przeznaczył na wysłuchanie mojej „Mszy o Pokój” – dodaje kompozytor.
Niezwykle szczere świadectwo nadesłała Krystyna Janda: „Jan Paweł II jest dla mnie autorytetem niewątpliwie. Czuję do Niego wielką sympatię i wielki dla Niego podziw. Paradoksalnie ten podziw związany jest z Jego człowieczeństwem. W nauki nigdy się tak naprawdę nie zgłębiłam. Znam je tak jak wszyscy katolicy – z Jego homilii i wypowiedzi publicznych. Ale to, co na mnie robiło zawsze największe wrażenie i czego uczyłam się od Niego, to prostota. To mnie zawsze poruszało najbardziej. Karol Wojtyła kochał teatr, wielu aktorów czuje z Nim szczególną więź... Tak, oczywiście, to naturalne zresztą. Czuliśmy, ludzie teatru, zawsze szczególna więź z Nim, właśnie w związku z tą Jego »słabością«, o której zresztą mówił wielokrotnie”.
Ennio Morricone – światowej sławy kompozytor i zdobywca licznych nagród, w tym Oscara za karierę, definicję Papieża podał w ten sposób: „Jan Paweł II jest jednym z najwybitniejszych postaci świata. Najważniejszym człowiekiem ubiegłego wieku, który w sobie tylko właściwy sposób umiał poprowadzić dialog polityczno-religijny, który zmienił oblicze nie tylko Europy”.
Jakby cię prześwietlał
Al Bano Carrisi, legenda włoskiej muzyki twierdzi natomiast, że Ojciec Święty to „człowiek nie do zdefiniowania”. – Jest to człowiek Opatrzności Bożej – mówi artysta. – To człowiek, który zrobił wielką rewolucję, nie oszczędzając także własnej krwi. To człowiek, który dla tego, kto nie wierzył, był przysłany z nieba, by pomóc znaleźć perłę wiary. To człowiek, który objął w uścisku wszystkie religie świata, który ukazał prawdziwe oblicze Boga, który wzbudził płacz po swoich odejściu. To, co uczynił, jest taki wielkie, że my zwykli ludzie musimy ze sobą jeszcze długo powalczyć, aby zrozumieć Jego miłość i ducha. Spotkałem Papieża wiele razy – kontynuuje artysta, i z tych spotkań pamiętam Jego Świętość. Pamiętam audiencje z 1995 roku. Przed Nim miałem czytać fragment Ewangelii. Podczas swojej kariery występowałem przed milionami, w tamtym momencie głos mi zaczął drzeć i nogi i serce i mózg, bo Papież na mnie patrzył. A On miał dwa sposoby patrzenia: jednym obejmował 360 stopni, a drugim wchodził w Twoje wnętrze, jakby cię prześwietlał. Próbowałem być spokojnym i mieć nas sobą kontrolę, ale nie potrafiłem, emocje wzięły górę. Miałem wrażenie, że spojrzenie tego człowieka jest wiatrem, który mnie przenikał. Nigdy tego nie zapomnę – podsumowuje piosenkarz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.