Aniołowie ratujący od rozpaczy

Któż jak Bóg 5/2011 Któż jak Bóg 5/2011

Historię tę opisał Isaku, kiedy był już siwobrodym starcem. Dzięki jego ojcu wieś odrodziła się i przemieniła. Gdy był w niewoli, pracował u garncarza. Nauczył się robić gliniane naczynia. Znalazł odpowiednią ku temu glinkę i postawił piec do wypalania. Wkrótce zyskał sobie wielkie uznanie i został wybrany na wójta.

 

Wyczekiwany „gość”

Minęły dwie zimy i żaden „łaska­wy statek” nie pojawił się u brzegu. Stało się to dopiero trzeciego roku. Starzec stający obok wójta rzekł ści­szonym głosem: „Na łaskawym statku są ludzie”. Zapanowało głębokie mil­czenie. Rzeczywiście obok podstawy masztu siedzieli ludzie. Mieli złożo­ne ręce i patrzyli na brzeg. Grupa łó­dek posuwała się od brzegu naprzód i wkrótce otoczyły rozbity statek. Wyglądały jak mrówki gromadzące się wokół wielkiego owada. Kursowały tam i z powrotem. Na plaży składano na stertę ładunek, który wyglądał na worki z ryżem. Po pierwsze ryż. Do tego fasola, bawełna, naczynia, tytoń, papier, olej, cukier. Dopiero gdy słoń­ce zaczęło się chylić ku zachodowi, skończyło się przewożenie ładunku. Zgromadzone na plaży dobra zaczę­to przenosić z kolei do chaty wójta. Ładunek zgromadzony na plaży był duży i można się było spodziewać, że na każdy dom przypadnie odpowied­nio dużo jedzenia.

Isaku wraz z Gonsulą miał na ten dzień bojowe zadanie. Musiał czuwać na jednej ze skał przylądka i ostrzegać dymem o przepływających w pobliżu statkach. Gdy wieczorem powrócił do domu, zapytał się matki:

- Co było na „łaskawym statku”?

- Ryż. Bardzo dużo ryżu. Ten „ła­skawy statek” był statkiem ryżowym. I wiele innych cennych rzeczy.

- Ilu było zmarłych?

- Trzech, którzy wpadli do wo­dy i utonęli. Ponadto na statku było czterech, w tym jeden ranny. Zabito wszystkich co do jednego. Podobno od początku nie stawiali oporu, tylko bła­gali, by darować im życie. Rzucili się na kolana i ze złożonymi rękami błagali o darowanie życia. Nie można jednak okazywać litości. Gdyby darować życie choć jednemu, na wieś spadłoby nie­szczęście. Nasi czcigodni przodkowie zdecydowali, że trzeba zabijać, i do dziś tak się postępuje. Trzeba szanować zwyczaje wsi - w oczach matki pojawił się stalowy błysk.

Dryfujący statek

Któregoś dnia zatrzymał się przy skałach przylądku dryfujący statek. Rybacy znaleźli w nim dwudziestu trupów w pięknych czerwonych ki­monach. Marna to zdobycz, ale i ta się przyda. Czerwień to przecież ko­lor szczęścia i powodzenia. Wszystkie trupy na tym statku miały na twa­rzach, rękach i nogach blizny po wy­sypce. Tak oto zawitała do wioski ospa, która wkrótce uczyniła swo­je zabójcze żniwa. Isaku traci trójkę swego młodszego rodzeństwa. Prawie połowa mieszkańców wioski wymar­ła. Matka również zachorowała, ale jakoś przeżyła. Po ustąpieniu zarazy, wszystkich którzy chorowali a prze­żyli, rada starszych wypędziła w gó­ry, twierdząc, że w przeciwnym razie, ukryta trucizna ospy powróci, zaata­kuje zdrowych i cała wioska zginie.

Osamotniony Isaku wypłynął na połów. Nagle usłyszał czyjś głos i od­wrócił się. Jakiś rybak wskazywał na ląd i coś do niego mówił. Isaku spoj­rzał w tamtą stronę, otworzył usta i zamarł. Od przełęczy schodził męż­czyzna. Po chodzie i sylwetce rozpo­znał swego ojca. Przeszyła go myśl o tym, jak ojciec się zdziwi i zasmu­ci, widząc, że z czworga dzieci prze­żył tylko on jeden. Nie chciał widzieć rozpaczy ojca. Pragnął wypłynąć na pełne morze i dać się unieść prądowi w dal. Opuściły go siły, w głowie miał pustkę. Z ust wydarł mu się dziwny krzyk. I stało się coś nadzwyczajne­go. Przez zachmurzone niebo prze­darł się silny promień światła i padł na jego oblicze. Odczuł wewnętrzny pokój i usłyszał w sercu łagodny głos: „Nie wolno ci tego czynić. Wróć do domu. Jesteś dla ojca jedyną nadzie­ją”. Isaku chwycił wiosło i skierował łódź do brzegu.

Historię tę opisał Isaku, kiedy był już siwobrodym starcem. Dzięki jego ojcu wieś odrodziła się i przemieniła. Gdy był w niewoli, pracował u garn­carza. Nauczył się robić gliniane na­czynia. Znalazł odpowiednią ku temu glinkę i postawił piec do wypalania. Wkrótce zyskał sobie wielkie uznanie i został wybrany na wójta. Po pięciu latach wieś posiadała już kilka takich pieców, gdyż wielu nauczyło się te­go rzemiosła. Razem wybudowali przystań i zawijały tam małe statki kupieckie, przywożąc ryż i inne pro­dukty, a zabierając coraz to piękniej­sze naczynia. Po ojcu wójtem został Isaku. Kiedy widmo głodu zostało zażegnane, wcale nie było mu trudno wytłumaczyć ludziom, że nie potrze­bują „łaskawych statków”, a ponadto przekonać ich, że żadną miarą nie go­dzi się powodować czyjąś katastrofę i dobijać tych, którzy mimo wszystko ją przeżyli (zob. Akira Yoshimura, Zagłada, Warszawa 2000).

Aniołowie święci, którzy darzycie ludzi czułą opieką i troską, bądźcie umocnieniem dla wszystkich pogrążo­nych w bólu i rozpaczy. Podtrzymujcie w nich nadzieję i wskazujcie drogi wyj­ścia z istniejących trudności. Amen.

 


 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...