Historię tę opisał Isaku, kiedy był już siwobrodym starcem. Dzięki jego ojcu wieś odrodziła się i przemieniła. Gdy był w niewoli, pracował u garncarza. Nauczył się robić gliniane naczynia. Znalazł odpowiednią ku temu glinkę i postawił piec do wypalania. Wkrótce zyskał sobie wielkie uznanie i został wybrany na wójta.
Wyczekiwany „gość”
Minęły dwie zimy i żaden „łaskawy statek” nie pojawił się u brzegu. Stało się to dopiero trzeciego roku. Starzec stający obok wójta rzekł ściszonym głosem: „Na łaskawym statku są ludzie”. Zapanowało głębokie milczenie. Rzeczywiście obok podstawy masztu siedzieli ludzie. Mieli złożone ręce i patrzyli na brzeg. Grupa łódek posuwała się od brzegu naprzód i wkrótce otoczyły rozbity statek. Wyglądały jak mrówki gromadzące się wokół wielkiego owada. Kursowały tam i z powrotem. Na plaży składano na stertę ładunek, który wyglądał na worki z ryżem. Po pierwsze ryż. Do tego fasola, bawełna, naczynia, tytoń, papier, olej, cukier. Dopiero gdy słońce zaczęło się chylić ku zachodowi, skończyło się przewożenie ładunku. Zgromadzone na plaży dobra zaczęto przenosić z kolei do chaty wójta. Ładunek zgromadzony na plaży był duży i można się było spodziewać, że na każdy dom przypadnie odpowiednio dużo jedzenia.
Isaku wraz z Gonsulą miał na ten dzień bojowe zadanie. Musiał czuwać na jednej ze skał przylądka i ostrzegać dymem o przepływających w pobliżu statkach. Gdy wieczorem powrócił do domu, zapytał się matki:
- Co było na „łaskawym statku”?
- Ryż. Bardzo dużo ryżu. Ten „łaskawy statek” był statkiem ryżowym. I wiele innych cennych rzeczy.
- Ilu było zmarłych?
- Trzech, którzy wpadli do wody i utonęli. Ponadto na statku było czterech, w tym jeden ranny. Zabito wszystkich co do jednego. Podobno od początku nie stawiali oporu, tylko błagali, by darować im życie. Rzucili się na kolana i ze złożonymi rękami błagali o darowanie życia. Nie można jednak okazywać litości. Gdyby darować życie choć jednemu, na wieś spadłoby nieszczęście. Nasi czcigodni przodkowie zdecydowali, że trzeba zabijać, i do dziś tak się postępuje. Trzeba szanować zwyczaje wsi - w oczach matki pojawił się stalowy błysk.
Dryfujący statek
Któregoś dnia zatrzymał się przy skałach przylądku dryfujący statek. Rybacy znaleźli w nim dwudziestu trupów w pięknych czerwonych kimonach. Marna to zdobycz, ale i ta się przyda. Czerwień to przecież kolor szczęścia i powodzenia. Wszystkie trupy na tym statku miały na twarzach, rękach i nogach blizny po wysypce. Tak oto zawitała do wioski ospa, która wkrótce uczyniła swoje zabójcze żniwa. Isaku traci trójkę swego młodszego rodzeństwa. Prawie połowa mieszkańców wioski wymarła. Matka również zachorowała, ale jakoś przeżyła. Po ustąpieniu zarazy, wszystkich którzy chorowali a przeżyli, rada starszych wypędziła w góry, twierdząc, że w przeciwnym razie, ukryta trucizna ospy powróci, zaatakuje zdrowych i cała wioska zginie.
Osamotniony Isaku wypłynął na połów. Nagle usłyszał czyjś głos i odwrócił się. Jakiś rybak wskazywał na ląd i coś do niego mówił. Isaku spojrzał w tamtą stronę, otworzył usta i zamarł. Od przełęczy schodził mężczyzna. Po chodzie i sylwetce rozpoznał swego ojca. Przeszyła go myśl o tym, jak ojciec się zdziwi i zasmuci, widząc, że z czworga dzieci przeżył tylko on jeden. Nie chciał widzieć rozpaczy ojca. Pragnął wypłynąć na pełne morze i dać się unieść prądowi w dal. Opuściły go siły, w głowie miał pustkę. Z ust wydarł mu się dziwny krzyk. I stało się coś nadzwyczajnego. Przez zachmurzone niebo przedarł się silny promień światła i padł na jego oblicze. Odczuł wewnętrzny pokój i usłyszał w sercu łagodny głos: „Nie wolno ci tego czynić. Wróć do domu. Jesteś dla ojca jedyną nadzieją”. Isaku chwycił wiosło i skierował łódź do brzegu.
Historię tę opisał Isaku, kiedy był już siwobrodym starcem. Dzięki jego ojcu wieś odrodziła się i przemieniła. Gdy był w niewoli, pracował u garncarza. Nauczył się robić gliniane naczynia. Znalazł odpowiednią ku temu glinkę i postawił piec do wypalania. Wkrótce zyskał sobie wielkie uznanie i został wybrany na wójta. Po pięciu latach wieś posiadała już kilka takich pieców, gdyż wielu nauczyło się tego rzemiosła. Razem wybudowali przystań i zawijały tam małe statki kupieckie, przywożąc ryż i inne produkty, a zabierając coraz to piękniejsze naczynia. Po ojcu wójtem został Isaku. Kiedy widmo głodu zostało zażegnane, wcale nie było mu trudno wytłumaczyć ludziom, że nie potrzebują „łaskawych statków”, a ponadto przekonać ich, że żadną miarą nie godzi się powodować czyjąś katastrofę i dobijać tych, którzy mimo wszystko ją przeżyli (zob. Akira Yoshimura, Zagłada, Warszawa 2000).
Aniołowie święci, którzy darzycie ludzi czułą opieką i troską, bądźcie umocnieniem dla wszystkich pogrążonych w bólu i rozpaczy. Podtrzymujcie w nich nadzieję i wskazujcie drogi wyjścia z istniejących trudności. Amen.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.