Historię tę opisał Isaku, kiedy był już siwobrodym starcem. Dzięki jego ojcu wieś odrodziła się i przemieniła. Gdy był w niewoli, pracował u garncarza. Nauczył się robić gliniane naczynia. Znalazł odpowiednią ku temu glinkę i postawił piec do wypalania. Wkrótce zyskał sobie wielkie uznanie i został wybrany na wójta.
„Król Dawid drżąc cały ze wzruszenia, wszedł do komnaty znadującej się nad bramą i gorzko zapłakał. Chodząc tam i z powrotem ciągle powtarzał: Synu mój, Absalomie! Synu mój, synu mój, Absalomie! Że też ja nie zginąłem zamiast ciebie! Wkrótce też doniesiono Joabowi, że król płacze i rozpacza z powodu śmierci swojego syna" (2 Sm 19, 1 -2).„Każdy człowiek ma swoją noc cierpienia. Nigdy inaczej nie bywało" (Olav Dunn)
Japonia. Późne średniowiecze. Skrajnie uboga wioska rybacka. Od południa wieś zamykały ska- przylądka, wychodzącego daleko w morze. Do sąsiednich wsi można się było dostać jedynie idąc na północ, najpierw stromą dróżką wzdłuż skał przez dwie głębokie doliny, a następnie przez strome zbocza pokryte lasem. W sumie podróż do najbliższej wioski trwała dwa pełne dni. Wieśniacy przemierzali tę drogę stosunkowo często, niosąc połów do innych wsi, i wymieniali go na żywność, którą przynosili z powrotem. Jednak nie wystarczało jej, by napełnić puste żołądki ich rodzin i zaspokoić głód.
Wrócę za trzy lata. Nie daj dzieciom umrzeć z głodu. Stojąc w drzwiach domu pośrednika, ojciec patrzył przenikliwie na żonę i syna. Całym sobą czuł i rozumiał, że dzieci są jego ukochanym ciężarem.
Za część srebra matka kupiła zboże. Razem z Isaku zarzucili je na plecy i ruszyli górską drogą w stronę swego domu.
Jesienne połowy
We wsi czuło się już jesień. Gdy zakwitły trawy i zawiązały się na nich nasionka, do brzegu podpływały małe, jesienne ośmiornice i zaczynał się okres ich połowu. Były wyjątkowo smaczne, można je było jeść na surowo lub gotowane. Dzieci rozcinały je i wieszały do suszenia na sznurkach rozciągniętych pomiędzy tyczkami. Gdy zbladła czerwień i liście zaczynały opadać, morze stawało się burzliwe. Wzdłuż brzegu ciągnęła się w morzu zawiła linia skał, wśród których mieszkały ośmiornice i różne rodzaje skorupiaków. Skały dawały też schronienie i odpoczynek rybom. Kołysały się tam glony, a do skał przylegała gruba warstwa wodorostów. Mężczyźni wypływali niewielkimi łodziami na ryby, a kobiety i dzieci, zaglądając między skały, zbierały wodorosty i skorupiaki. Po sezonie jesiennych ośmiornic przychodziła pora czerwienienia liści i wieśniacy, patrząc na pokrywające się purpurą góry, snuli „wielkie marzenia”.
Tajemnicze warzenie soli
Pod powierzchnią morza, na dość dużej przestrzeni, ciągnęła się nieregularna rafa. Wieśniacy wypływający na połów manewrowali tam swymi niewielkimi łodziami od skały do skały, jakby je razem zszywali, ale gdyby duży statek wpłynął na te duże wody, na pewno od razu miałby rozprute dno.
Pod koniec jesieni zaczęło się warzenie soli. Wójt w drodze wyróżnienia wyznaczył do tego zadania również Isaku. Warzenie soli posiadało swoisty rytuał. Dokonywało się ono na plaży podczas burzliwych nocy. Z czasem Isaku zorientował się, o co w tym wszystkim chodzi. Zrozumiał, że był to też sposób na wywołanie katastrofy. Gdyby celem było wyprodukowanie soli, wygodniej przecież byłoby robić to w dzień. Teraz zrozumiał, dlaczego zajmowano się tym jedynie nocą. Zrozumiał też, dlaczego nie warzono soli w pogodne noce. Na pewno wtedy statki nie miały kłopotów z żeglowaniem. Otóż warzenie soli na plaży w burzliwą noc miało na celu przyciągnąć do brzegu przepływające statki. Kiedy wieje wiatr z północnego zachodu, morze się burzy. I coraz więcej statków ma kłopoty na morzu. W nocy woda dostaje się na pokład i trzeba wyrzucić za burtę część ładunku, aby statek nie zatonął. I gdy wtedy ludzie na statku zobaczą w ciemnościach ogień, wiedzą, że na plaży są ludzkie osiedla, i kierują statek w stronę brzegu.
„Łaskawy statek”
Przy warzeniu soli Isaku od kolegi Sahei dowiedział się, że „łaskawe statki” to takie, które rozbiły się o rafy w morzu w pobliżu wsi. Zazwyczaj były one wyładowane jedzeniem, naczyniami, przedmiotami zbytku i tkaninami. Znacznie wzbogacały życie mieszkańców wsi. Poza tym, gdy rozbiły się o skały lub roztrzaskały je fale, morze wyrzucało na brzeg drewno, z którego były zrobione. Wykorzystywano to drewno do naprawy domów lub wyrobu mebli. Podczas ceremonii urządzanej we wsi przed nadejściem zimy modlono się, by przepływające statki rozbiły się o rafę.
Dla wsi morze z rozciągającą się między skałami rafą było cennym źródłem ryb utrzymujących ją przy życiu, ale jednocześnie miejscem dostarczającym obfitego pożywienia, pieniędzy, ubrań, przedmiotów zbytku i codziennego użytku, gdy pojawiał się „łaskawy statek”. Łaska ta nadchodziła oczywiście nieregularnie. Niekiedy pojawiała się przez dwa, trzy lata z rzędu, niekiedy zaś morze nie zsyłało jej przez ponad dziesięć lat. Ostatni raz nadeszła sześć lat temu na początku zimy, gdy Isaku miał pięć lat. Jego wspomnienia z dzieciństwa nieco się zatarły, ale w sercu wyryło się bardzo wyraźnie wrażenie z tego czasu. W domu było dziwnie wesoło, wszyscy wieśniacy, także jego rodzice, mieli zaróżowione policzki i szczerzyli zęby w uśmiechu. Jednym słowem, wieś bogaciła się dzięki „łaskawemu statkowi” i przez rok lub dwa nikt nie musiał sprzedawać się w niewolę, by ratować od głodu swoją rodzinę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.