publikacja 14.11.2012 11:59
Choć nie ma rąk, objął miliony ludzi. Choć nie ma nóg, przemierzył setki kilometrów, by to zrobić. Choć jego niepełnosprawność jest nie do ukrycia, radzi sobie w świecie lepiej niż niejeden w pełni zdrowy człowiek. Nick Vujicic – żywy dowód na to, że w życiu nie ma rzeczy niemożliwych.
Nick jest więcej niż dobrym kaznodzieją i mówcą motywacyjnym. Więcej, niż silnym człowiekiem pokonującym swoje ograniczenia. Więcej, niż dobrym chrześcijaninem, ufającym Bogu nawet w beznadziejnych sytuacjach. Nick jest cudem. Tak jak uczy na swoich spotkaniach: „Jeśli nie doświadczasz cudu, sam stań się cudem”.
Dzieciństwo
Urodził się 30 lat temu z rzadką i ciężką chorobą – fokomelią. Schorzenie to objawia się zdeformowanymi lub niewykształconymi kończynami. Od początku życia ma „do dyspozycji” małą stopę z dwoma palcami, na dodatek operacyjnie rozdzielanymi. Lekarze nie potrafili wyjaśnić przyczyny takiego stanu zdrowia noworodka. Mama Nicka pracowała jako pielęgniarka, potrafiła dbać o siebie w okresie ciąży. Nie było żadnej naukowej przyczyny tłumaczącej, dlaczego jej dziecko nie ma rąk i nóg. Gdy się o tym dowiedziała, przeżyła szok i, choć okazywała i nadal okazuje synowi wiele miłości, bezpośrednio po porodzie nie chciała nawet brać go na ręce. Mimo to wraz z mężem zapewniali syna, że Bóg ma wobec jego życia plan i pewnego dnia ów plan ujawni. Dzieciństwo wydawało się „najłatwiejszym” okresem w życiu Nicka, bo nie był do końca świadomy własnych ograniczeń i trudności jakie napotka oraz ogromu pracy, którą będzie musiał włożyć w naukę funkcjonowania w świecie. Błoga nieświadomość w tamtym wieku była więc dla niego prawdziwym błogosławieństwem. Nie miał pojęcia, że będzie musiał zmierzyć się w życiu z licznymi wyzwaniami.
Nick Vujicic World Economic Forum / CC-SA 2.0
Młodość
Jednak, dzięki wsparciu rodziców i samodyscyplinie Nick stopniowo pokonywał przygnębienie. Zrozumiał, że utrata nadziei jest o wiele gorsza niż brak kończyn. Nauczył się koncentrowania na swoich możliwościach, a nie ograniczeniach. Jego nadzwyczajna wrażliwość i otwartość na ludzi spowodowała, że ciągnęły do niego tłumy. Wtedy jeszcze nie wiedział, że jego przyszłość okaże się o wiele lepsza niż jego najśmielsze oczekiwania. Postawił w życiu na zmiany, powtarzał: „wyobraź sobie, że jesteś łyżką, a świat garnkiem, w którym przyrządzasz apetyczną potrawę. Zamieszaj w nim!”. Odkrywał , że dzięki swojej „inności” może dać światu coś wyjątkowego. Ludzie są gotowi wysłuchać drugiego, gdy widzą, że udało mu się przezwyciężyć szczególne wyzwania. Nick stał się po prostu wiarygodny – dla chorych, niepełnosprawnych, samotnych, przegranych, zrozpaczonych. Tych wszystkich, którzy myśleli, że już nie ma powodu, by mieć jakąkolwiek nadzieję. W wieku 15 lat Nick pojednał się z Bogiem i poprosił o pokierowanie jego życiem. W wieku 17 lat został przewodniczącym szkoły i pomagał organizacjom charytatywnym organizując kampanie o niepełnosprawności. Jako 19-latek przyjął chrzest i zaczął się dzielić wiarą z innymi ludźmi. Uwierzył, że mimo fizycznych braków ma w sobie skarby: talenty, wiedzę, miłość – to był pierwszy krok na drodze prowadzącej do samoakceptacji i pokoju wewnętrznego.