Kłopoty z prokuraturą

Niedziela 28/2015 Niedziela 28/2015

O mechanizmach niemocy wymiaru sprawiedliwości ze Stanisławem Piotrowiczem rozmawia Wiesława Lewandowska

 

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Czy Polska jest dziś pełnowartościowym państwem prawa, Panie Pośle? Polacy mają co do tego wiele wątpliwości...

STANISŁAW PIOTROWICZ: – Pięknie brzmi zapis konstytucyjny, na który wszyscy mogą się powoływać przy każdej okazji, tu, w parlamencie, również: art. 2 konstytucji stanowi, że Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej.

– A, Pana zdaniem, to tylko pusty slogan?

– Nie tylko moim zdaniem. Choćby tu, w Sejmie, każdy z posłów musi sobie zdawać sprawę z tego, że obecnie mamy poważny problem z demokracją. Nawet nie stwarza się pozorów dyskusji nad obywatelskimi inicjatywami ustawodawczymi, pod którymi podpisują się miliony osób, lecz po prostu mechanicznie odrzuca się je już w pierwszym czytaniu.

– Obywatele są też coraz bardziej zaniepokojeni tym, w jaki sposób „urzeczywistnia się zasady sprawiedliwości społecznej”. Na każdym kroku mają wielkie poczucie niesprawiedliwości.

– Myślę, że z tym właśnie wiąże się dziś największe niezadowolenie obywateli, gdyż nic tak ludzi nie boli, jak niesprawiedliwość, zarówno ta w bliskich relacjach, w małych społecznościach, jak i ta w państwie, wynikająca z kontaktu z jego instytucjami.

– Niesprawiedliwość wymiaru sprawiedliwości na przykład?

– Niestety, tak.

– Jako długoletni prokurator miał Pan okazję z bliska przyglądać się działaniu wymiaru sprawiedliwości. Kiedy, Pana zdaniem, zaczęło się źle dziać?

– Po 1989 r. nadzieje były duże, ludzie oczekiwali reformy wymiaru sprawiedliwości. Początkowo czekali cierpliwie, ufając, że wraz z nadejściem wolności wszystkie sprawy zostaną właściwie uregulowane. Wymiar sprawiedliwości to dobre prawo i ludzie, którzy je stosują. A w tym zakresie z niezrozumiałych powodów niewiele się w III RP zmieniło.

– Szczególną niechęcią jest obdarzany urząd prokuratora.

– Praca prokuratora polega na ujawnianiu i ściganiu sprawców przestępstw. A zatem z jednej strony są podejrzani, a z drugiej – pokrzywdzeni. Ci pierwsi z natury rzeczy nie darzą prokuratora sympatią. Ci drudzy też miewają czasami pretensje, że prokurator niezbyt skutecznie – ich zdaniem – ściga tych, którzy wyrządzili krzywdę. Nadto w prokuraturze są różni ludzie: ideowi, zaangażowani profesjonaliści, wrażliwi na ludzką krzywdę, i tacy, którzy są zaprzeczeniem tych wartości. Gdy w 1990 r. zostałem szefem Prokuratury Rejonowej w Krośnie, postanowiłem, że drzwi do mojego gabinetu będą zawsze otwarte, także dla ludzi z ulicy. I przychodzili, by pytać o różne sprawy, poradzić się, ale często tylko po to, by po prostu wylać swoje żale.

– Jaka zmiana zaszła w pełnieniu tego urzędu po 1989 r.? Przedtem także był Pan prokuratorem, co zresztą wytknięto Panu w związku z zaangażowaniem politycznym w PiS.

– W moim przypadku zaszła bardzo istotna zmiana, gdyż wyraźnie zmniejszyła się moja urzędowa bezradność. Nigdy nie był to łatwy zawód, a szczególnie w latach 80. ubiegłego wieku. Stan wojenny zastał mnie w prokuraturze wojewódzkiej, prowadziłem śledztwa przeciwko nadużywającym władzy milicjantom. Gdy odmówiłem prowadzenia śledztw politycznych w trybie doraźnym, zostałem zdegradowany, zaczęła się zawodowa poniewierka.

– I w końcu dostał Pan sprawę kolportera ulotek...

– Nie ja oskarżałem w tej sprawie, lecz prokuratorzy wojskowi. Ale to mnie, po karkołomnych wybiegach, udało się doprowadzić tę sprawę do umorzenia. W tamtym czasie ryzykował zarówno ten, kto roznosił ulotki, jak i ten, kto zrobił wszystko, by ten roznoszący ulotki nie poniósł konsekwencji.

– Doświadczył Pan bardzo mocno  „polityczności” wymiaru sprawiedliwości w PRL. Czy może Pan zaświadczyć, że w 1989 r. jej mechanizmy znikły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki?

– Powiedziałbym raczej, że zdecydowanie złagodniały, przekształciły się, ale nie znikły. Gdy byłem szefem prokuratury w Krośnie, lewicowi radni wystosowali skargę do Prokuratora Generalnego, że jestem związany z prawicą, i wnioskowali o odwołanie mnie ze stanowiska szefa prokuratury.

– Czy prokurator nie powinien być apolityczny?

– Na pewno nie powinien ulegać jakimkolwiek politycznym naciskom, co nie znaczy, że nie może mieć własnych przekonań. Polityka to w końcu roztropne działanie na rzecz dobra wspólnego, a tymczasem rozumie się ją prawie wyłącznie jako interesowne partyjniactwo.

– Dlaczego w III RP nie udało się stworzyć dobrego, sprawiedliwego wymiaru sprawiedliwości? Komu zabrakło odpowiedniej woli politycznej?

– Faktem jest, że od 25 lat nie przeprowadzono jakichś bardziej istotnych zmian, co najwyżej kosmetyczne, których zresztą też unikano. Gruntowna reforma wymiaru sprawiedliwości jest obecnie ograniczona względami konstytucyjnymi; przede wszystkim zapisem o nieusuwalności sędziów – bez zgody sądu dyscyplinarnego nie można sędziego postawić w stan podejrzenia czy też oskarżenia. A zatem samo środowisko sędziowskie decyduje o tym, wobec kogo można wyciągnąć konsekwencje. Znacznie łatwiej było wprowadzić zmiany w prokuraturze...

– ...która od pewnego czasu jest bardzo krytykowana. Jakie są jej największe winy?

– Prokuratura w systemie wymiaru sprawiedliwości demokratycznego państwa odgrywa bardzo istotną rolę, dlatego już dawno powinno się ją zreformować stosownie do potrzeb demokratycznego państwa prawnego, czyli przede wszystkim zapewnić jej sprawne i przejrzyste działanie.

Prof. Lech Kaczyński, mimo że ministrem sprawiedliwości był bardzo krótko, jako jedyny podjął w tej mierze znaczące decyzje; po raz pierwszy po 1989 r. jako Prokurator Generalny skorzystał z prawa do stosowania wytycznych. Sprecyzował na piśmie, jakie są jego oczekiwania względem podległych mu prokuratorów i jednocześnie zasygnalizował odpowiedzialność z tytułu realizacji tych wytycznych.

Stanisław Piotrowicz   Sławomir Kaczorek / CC-SA 3.0 Stanisław Piotrowicz

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...