To, co umiera, zmartwychwstaje

Tygodnik Powszechny 21/2010 Tygodnik Powszechny 21/2010

Coraz częściej słowo „Kościół” pojawia się w sąsiedztwie takich słów jak kryzys, zmierzch, upadek. Przekonanie o kryzysie Kościoła, a nawet o rychłym jego końcu bywa większe niż wiara w Ducha Świętego, który jest tego Kościoła duszą.

 

Minęło już pięćdziesiąt dni od chwili, gdy drzwi Wieczernika zostały „zamknięte z obawy przed Żydami” (J 20, 19). Słowo „Żyd” może mieć tutaj wielorakie znaczenie. Może oznaczać – w odróżnieniu od Galilejczyków – każdego mieszkańca Judei, członka pokolenia Judy, a także – w opozycji do tych, którzy uwierzyli w Chrystusa – Żydów, którzy pozostali przy „starej” wierze, czyli – jak byśmy dzisiaj powiedzieli – wyznawców religii Mojżeszowej. Tak czy inaczej, w świadomości uczniów zgromadzonych w Wieczerniku, owi Judejczycy (Iudaioi) stanowili dla nich powód realnego zagrożenia, skoro to właśnie strach kazał im zaryglować drzwi.

Nie jest żadnym odkryciem stwierdzenie, że strach zamyka, każe się wycofać do bezpiecznego miejsca, prowokuje do poszukiwania azylu. Od zależności tej nie jest wolne także doświadczenie wiary. Świeże obrazy ostatnich dni, które uczniowie nosili zapewne w swoich umysłach i sercach, napawały ich raczej obawą przed przyszłością, a nie nadzieją. Skoro zabito ich Mistrza i Pana, czy taki sam los nie spotka Jego uczniów? Ale już wtedy, „owego pierwszego dnia tygodnia”, przychodzi wzmocnienie. Jezus przynosi im pokój i wyzwolenie od lęku. Obdarza ich Duchem, którego im obiecał jako niezbędny dar. Obdarzeni i umocnieni tym Duchem są już teraz, w dzień Zmartwychwstania, posłani na świat analogicznie, jak Jezus został posłany na świat przez swojego Ojca.

To otwarcie się, zapoczątkowane w wieczór pierwszego dnia tygodnia, będzie się dokonywało stopniowo. Jak pokazują Dzieje Apostolskie, uczniowie będą wracać do Wieczernika jak do matecznika wiary. Tak stanie się po Wniebowstąpieniu, gdy uczniowie zgromadzą się „w sali na górze” (Dz 1, 13), aby uzupełnić liczbę „świadków Jego zmartwychwstania”

(Dz 1, 22). Ostateczne zesłanie Ducha Świętego dokona się w Święto Tygodni, gdy uczniowie wraz z Matką Jezusa znów zgromadzą się w miejscu ostatniej Wieczerzy. Odwaga uczniów objawi się w mowie Piotra, który nie zawaha się powiedzieć do zgromadzonych Żydów o Jezusie: „tego Męża (...) przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście” (Dz 2, 23).

Godzina próby

Przyjście Ducha było konieczne. Sam Jezus zapowiada ścisły związek zesłania Parakleta z Jego odejściem i czasową nieobecnością do Paruzji. Po odejściu „pierwszego rzecznika”, którym był Jezus, potrzebny jest drugi.

Św. Jan nazywa Jezusa „naszym rzecznikiem (parakletos) wobec Ojca”. Paraklet to ten, kto jest zdolny do udzielenia zachęty, odwagi, pomocy, to także orędownik, rzecznik, pocieszyciel. Jezus obiecuje swoim uczniom, że pośle im „innego Parakleta”, bo On sam jest pierwszym naszym rzecznikiem, orędownikiem wobec Ojca, naszym Parakletem.

Zapowiedź przyjścia Parakleta, której Jezus dokonuje podczas mowy pożegnalnej, usytuowana jest w kontekście przewidywanych prześladowań i nienawiści wobec Jego Kościoła. Sam Jezus wyjaśnia motywację takiego działania: „To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze” (J 16, 1), gdy „nadejdzie ich godzina” (J 16, 4). Czy jednak chodzi tutaj tylko o godzinę zewnętrznego prześladowania? W drodze do Portugalii Benedykt XVI miał powiedzieć, iż największe prześladowanie Kościoła rodzi się z jego własnych grzechów, a nie z zewnątrz.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...