Tyłem do rodziny

Niedziela 25/2011 Niedziela 25/2011

Czy problemy rodziny znajdą się wśród priorytetów rozpoczynającej się wkrótce polskiej prezydencji w UE? Nie ma na to szans, a jednym z powodów jest zupełny brak polityki prorodzinnej w Polsce

 

– W Polsce jedna szósta wszystkich rodzin wychowuje troje i więcej dzieci. To aż jedna trzecia wszystkich dzieci. Jesteśmy więc dużą i ważną grupą. Tymczasem państwo nas dyskryminuje. To paradoks, bo mamy niż demograficzny. Państwo, które potrzebuje nowych obywateli jak kania dżdżu, nie zachęca do posiadania dzieci – mówi Joanna Krupska. – Dziecko nie jest tylko prywatną sprawą rodziców. Inwestują w nie. Problem w tym, że państwo im w tym nie pomaga, ale potem zbiera zyski.

W tej sytuacji decyzja o powiększeniu rodziny jest dziś zgodzeniem się na znaczne obniżenie statusu materialnego. Co czwarta rodzina z czwórką dzieci – przekonuje Krupska – funkcjonuje na poziomie minimum egzystencji, co oznacza, że brakuje jej na jedzenie. – W ten sposób spycha się te rodziny do pozycji klientów opieki społecznej. Liczba rodzin wielodzietnych powoli maleje, bo wielodzietność jawi się jako nieracjonalny pomysł na życie – mówi.

Dlaczego rezygnują

Chętnych na ograbianie rodzin jest sporo, dlatego trzeba mieć oczy dookoła głowy. Pokazuje to podwyżka podatku VAT, która nadwątliła i tak skromne już budżety rodzinne. A może być jeszcze gorzej – podwyżka VAT na artykuły dla dzieci o 300 proc.! – do 23 proc. – wyraźnie pogorszyłaby sytuację 10 mln polskich rodzin z dziećmi, dla których oznacza to – jak wyliczyło Centrum Adama Smitha – dodatkowy koszt prawie 3 mld zł rocznie. Tymczasem w Polsce koszt wychowania dziecka do osiągnięcia 20. roku życia wynosi – według cen z początku roku – 190 tys. zł, dwójki dzieci – 322 tys. zł, a trójki – 436 tys. zł.

Przed kilkoma miesiącami Centrum i Związek Dużych Rodzin zaapelowały, by jednym z priorytetów polskiej prezydencji stała się inicjatywa rozszerzenia niższej stawki podatku VAT na artykuły dziecięce. – Na razie udało się przesunąć podwyżkę o pół roku. Potem będą wybory i może uda się ją utrzymać – mówi Andrzej Sadowski, wiceprezes Centrum. Pieniądze przekazywane przez rząd rodzinom pochodzą z opodatkowania rodzin. Większość tych pieniędzy jest marnotrawiona i zużywana na biurokrację. Dlatego – jego zdaniem – obniżanie podatków jest skuteczniejszym narzędziem w walce z biedą niż rozwijanie programów socjalnych.

W przypadku VAT chodzi nie o to, żeby państwo dopłacało do czegoś lub kogoś, lecz żeby nie zabierało, spychając poza granicę ubóstwa. – Nadmierny fiskalizm przyczynia się do rezygnacji rodzin z posiadania dzieci – mówi Sadowski. Z raportu Komisji Europejskiej wynika, że 29 proc. Polaków żyje w biedzie. Wiele osób dotkniętych biedą stale pracuje. Bieda jest skutkiem obciążeń fiskalnych, także w postaci podatków pośrednich, a nie tylko bezrobocia.

Dlatego też pytanie: Dlaczego Polacy nie chcą mieć dzieci? – jest źle postawione. Jak podkreśla Joanna Krupska, chcą je mieć, tylko boją się, że nie udźwigną kosztów ich wychowania. – Koszty są bardzo wysokie, mówi się, że to tyle, ile trzeba zapłacić za wysokiej klasy samochód. Polacy boją się również dlatego, że bezrobocie jest wysokie i w każdej chwili mogą stracić pracę – zaznacza.

Karty na stół

Co robić, żeby zażegnać problemy demograficzne? Specjaliści nie mają wątpliwości. Potrzebna jest spójna i długofalowa polityka prorodzinna prowadzona przez rząd i władze lokalne. Potrzebna jest pomoc finansowa, a także system opieki nad matką oraz instytucji wspierających rodzinę, takich jak żłobki czy przedszkola. To daleka perspektywa, ale z pewnością ku temu wszystko zmierza.

Niezbędna jest waloryzacja zawstydzającego progu pomocy społecznej. Z pomocy mogą sko-

rzystać dzieci, w których rodzinie dochód na jedną osobę nie przekracza 504 zł. Tej kwoty nie waloryzuje się od lat, przez co tysiące dzieci co roku traci uprawnienia pozwalające na korzystanie z pomocy. Wzrosły ceny, inflacja, a próg jest ten sam.

Poza tym zasiłki rodzinne są niskie – na dziecko do lat pięciu zasiłek wynosi 70 zł miesięcznie. Za taką kwotę można kupić jeden but. – Rodzina, która decyduje się na kolejne dziecko, staje się coraz uboższa. To forma kary za to, że w rodzinie pojawia się nowa osoba – podkreśla Joanna Krupska.

Na razie na wysokości zadania starają się stać (niektóre) samorządy. Miasto, gmina dysponują instrumentami, za pomocą których mogą wpływać na życie rodzin i czynić je łatwiejszym. Niektóre miasta już stworzyły programy wspierania rodzin. Na uwagę zasługuje inicjatywa Karty Dużej Rodziny, od dawna znana w całej Europie (pierwszą Kartę wprowadzono we Francji w 1921 r.). W Polsce z Kartą debiutował w 2005 r. Wrocław, proponując rodzinom m.in. zniżki komunikacyjne w weekendy.

Jak przyznaje Joanna Krupska, na razie, zanim państwo nie zmieni (wprowadzi!) polityki rodzinnej, cała nadzieja w samorządach. Trzeba zachęcać kolejne z nich do wprowadzania ulg, udogodnień itp. dla wielodzietnych rodzin. Warto to robić, bo to się wszystkim opłaca.

Zanim państwo nie zmieni (wprowadzi!) polityki rodzinnej, cała nadzieja w samorządach


 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| POLITYKA, RODZINA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...