"Kto mówi dziś o nieuczciwości"

Kłamstwo niszczy wewnętrzną spójność człowieka, „schizofrenizuje” go. Kłamiąc gubimy elementarne poczucie godności, które ma swoje źródło w prawym życiu. Gubimy postawę wyprostowaną. Czy jest możliwe, abyśmy żyjąc nie kłamali? Zeszyty Karmelitańskie, 1/2009



Zmieniająca się struktura społeczna, każda nowa generacja tworzy właściwie nowe społeczeństwo, nadaje życiu takiej szybkości, która nie była znana społeczeństwom starym. Ta ciągła cyrkulacja może powodować zawieszanie norm. Moralność jest czymś przeszkadzającym życiu według tych projekcji. W tym kontekście, zrozumiałe jest, dlaczego Józef Tischner zauważył, że człowiek współczesny nie chce mieć sumienia.

Powrót plemienności przy jednoczesnym podkreślaniu, że wszystko to odbywa się za sprawą wolnych wyborów człowieka – jaka fantastyczna sytuacja. Plemienność, ale bez konieczności heroicznych wyborów dla wspólnoty, jak niegdyś. Z pewnego punktu widzenia możemy powiedzieć, że żyjemy w cudownym świecie.

Patrzę na to, co dzieje się wokół mnie, i jestem tym urzeczony i jednocześnie przekonany, że cały mój kapitał moralno-intelektualny to coś zabawnego, z innego porządku i czasu. Myślę tu głównie o świecie napędzanym przez media elektroniczne. Proszę też zobaczyć, że moralistów wyparli dzisiaj specjaliści od etyki, którzy załatwiają kwestie moralne, tzn. usypiają intuicje moralne ludzi takich jak my. A skąd bierze się nieuczciwość? Może z pożądania i biedy?

Z. R.: Z pożądania tak. Z biedy niekoniecznie. Znam ludzi bardzo biednych, którzy nigdy nie byli nieuczciwi. Oczywiście, jak już człowiek nie ma co jeść i ukradnie bułkę, to już jest inna sytuacja, skrajna; o tym nie mówimy. Ale naprawdę nie sądzę, żeby tylko sama bieda wymuszała nieuczciwość. A poza tym, być może nieuczciwością jest skrajna bieda, a nie kradzież bułki z głodu.

S. B.: Nawiązując do tego, co pani mówiła o bibliotece... Do niedawna były takie miejscowości, wsie, w których drzwi były zawsze otwarte.

Z. R.: Ale już teraz chyba nie.

S. B.: Bywają jeszcze takie miejsca, gdzie na przykład najspokojniej w świecie mogę wszystko zostawić, dom jest otwarty. Jest baczenie sąsiadów, taka odpowiedzialność za tego drugiego. Jest wspólnota więzi, która relacje te odpowiednio reguluje. Coś takiego jednak jeszcze istnieje.

Z. R.: Sama tego doświadczyłam w swoim dzieciństwie i w młodości, jak jeździłam na Bukowinę Tatrzańską. Tam wszystkie domy były otwarte. Ludzie do siebie chodzili, patrzyli, co się dzieje, co się robi. Każdy wiedział o każdym... To było może irytujące, ale w każdym razie ta wspólnotowa więź była bardzo silna.

S. B.: Ja teraz akurat tego doświadczam. Po moich dosyć poważnych przejściach, właśnie na wsi, zostawiam czasami mój samotny dom, który tak naprawdę jest niezamknięty. Właściwie prawie że dostępny. Obcy ludzie – chociaż trudno powiedzieć o sąsiadach obcy ludzie, są jednak ze wspólnoty.

Przychodzą czasami, jak poproszę, napalą w piecu. W momencie, kiedy pojawi się ktoś spoza tej społeczności, wtedy jakby zakłóca to wszystko. Wspólnota, która kształtowała się od wielu pokoleń, stworzyła wzór postępowania, który trwa jeszcze w tej chwili, jeszcze się nie rozpadł.

To jest nadal jakby sprawa naturalna i ja tego doświadczam w tej chwili. Teraz ta uwaga sąsiadów jest nawet o wiele większa niż przedtem. Jakby o wiele pilniej obserwują mój pusty dom. To wiąże się również z pewną odpowiedzialnością, prawda? Oni są teraz bardziej odpowiedzialni, bo muszą tego domu pilnować, jakby tam się coś stało niedobrego, to niejako odpowiedzialność spada również na nich.




«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...