Szukany tag:
uporządkuj wyniki:
Od najnowszego do najstarszego | Od najstarszego do najnowszego »
Wyszukujesz w serwisie prasa.wiara.pl
wyszukaj we wszystkich serwisach wiara.pl » | wybierz inny serwis »
Dorastanie to czas, w którym i młody człowiek, i jego rodzice powinni się nauczyć nowych form wyrażania uczuć i budowania więzi na zasadach nieco innych, aniżeli działo się to dotychczas. Wymaga to od rodziców zejścia z piedestału.
O mojej przyszłości decydowali rodzice. Nie mogłam sama wybrać szkoły, chciałam iść do technikum, ale zdecydowali się na liceum, a ja bardzo bałam się im sprzeciwić. Bardzo dobrze zdałam maturę, a potem rodzice zdecydowali, że pójdę na UJ studiować anglistykę.
Mój ojciec był uzależniony od seksu. Odkryłam to późno. Nieświadomie wybrałam na męża mężczyznę z podobnym problemem. Mamy troje dzieci i oboje pragniemy ratować rodzinę.
Drogą identyfikacji z najbliższą osobą znaczącą dziecko przejmuje podstawowe schematy funkcjonowania. Naśladuje w zabawie zachowanie wartościujące, a potem wybiórczo stosuje rozwiązania podpatrzone u kogoś, kto stanowi model. Wartościowanie i wychowywanie dzieją się równocześnie.
Ciekawe, że prawo do zastosowania przymusu bezpośredniego przysługuje funkcjonariuszom państwa, a odmawia się go rodzicom. Państwo zobowiązując rodziców do wychowania dzieci, odbiera im jednocześnie wszelkie narzędzia. Nie mogąc karać, muszą ponosić pełną odpowiedzialność za postępowanie swoich dzieci.
Mężczyzn uzależnionych od swoich matek nazywa się maminsynkami. Tymczasem prawdziwa przyczyna ich zachowań leży po stronie ojców.
Odpowiedzialne rodzicielstwo wymaga przyjęcia każdego dziecka które się pocznie, niezależnie od tego, czy było ono oczekiwane, czy nie. Takie nastawienie nie jest równoznaczne z nakazem rodzenia jak największej liczby dzieci. Chodzi wyłącznie o postawę gotowości przyjęcia każdego poczętego dziecka – nowego człowieka jako daru.
W naszej tradycji mieści się romantyczny ideał matki Polki, która wysyła męża i synów na wojnę, zostaje sama i wszystkiemu potrafi podołać. Koresponduje z nią katolicka wizja kobiety całkowicie oddanej rodzinie. Dzisiejszy świat oba te wzorce podważa, a nawet niszczy.
Jeśli rodzina jest wielkim statkiem płynącym po wzburzonym morzu – ojciec stoi na mostku i trzyma ster. Nie może z niego schodzić wtedy, gdy okręt wykonuje najtrudniejszy manewr, skręt w zupełnie nowym kierunku.