Szukany tag:
uporządkuj wyniki:
Od najnowszego do najstarszego | Od najstarszego do najnowszego »
Wyszukujesz w serwisie prasa.wiara.pl
wyszukaj we wszystkich serwisach wiara.pl » | wybierz inny serwis »
W poprzednim numerze „Rycerza” zatrzymaliśmy się nad niepokojącym zjawiskiem seksualizacji kobiet. Okazuje się – niestety! – że problem seksualizacji na tym się nie kończy. Dotyka on również innej, i to bezbronnej grupy społecznej, jaką są dzieci. Istnieje pilna potrzeba zajęcia się tym tematem osobno – mimo że ma on z poprzednim wiele wspólnego – bo jest to wskaźnik bardzo niebezpiecznych tendencji w tzw. kulturze zachodniej. Przede wszystkim wiąże się on z coraz większą komercjalizacją dzieci i dzieciństwa.
Patrzę na moje dzieci, jak rosną już ponad dwadzieścia lat. Z gromadki małych, energicznych i słodkich milusińskich w większości zamieniły się w dojrzewające nastolatki, zaś starsze powoli wylatują z gniazda.
Każdy wychowanek pragnie być szczęśliwy, ale nie każdy znajduje drogę do szczęścia.
Szczególną rolę w kształtowaniu samooceny mają osoby znaczące, a także środowisko, w którym dziecko funkcjonuje. Bardzo duże znaczenie odgrywa to, jak opiekunowie odnoszą się do dzieci i je oceniają. Zazwyczaj od opiekunów dziecko dowiaduje się, jakie jest, od nich też w dużym stopniu zależy, czy będzie czuło się akceptowane, czy odrzucone.
Lubię korzystać z mądrości ludowej zawartej w różnych znanych powiedzeniach (oczywiście do wszystkich przysłów trzeba podchodzić krytycznie, bo czasem ta mądrość jest tylko pozorna, powierzchowna).
Jeśli zrzekniemy się wychowywania znajdujących się pod naszą opieką dzieci, to wtedy dzieci – osoby niedojrzałe, będące dopiero u początku długiego procesu dorastania i dojrzewania – będą „wychowywać” nas. Czasami już to robią, a skutki tego negatywnego zjawiska są widoczne w nagłaśnianym publicznie kryzysie rodziny, w kulcie wiecznej młodości, we współczesnym konsumpcyjnym i hedonistycznym stylu życia. A „wieczne dzieci” nie mogą stworzyć dojrzałych, silnych i odpowiedzialnych – za ludzi i świat – społeczeństw.
Gdyby Pan Bóg karał nas tak, jak my jesteśmy skłonni karać dzieci, nie mielibyśmy szans na przetrwanie
Kiedyś dzieci zamykały oczy i uciekały w marzenia, czasem też buntowały się otwarcie i w jakiejś formie demonstrowały ten bunt: krzyczały, oklejały pokój plakatami, słuchały głośnej muzyki, a nawet uciekały z domu. Teraz szukają swojego fajniejszego, prostszego świata inaczej, bo pojawiło się wiele nowych możliwości.
Bezpieczeństwo i rozwój dzieci zależą od mądrego i odpowiedzialnego rodzicielstwa.