Czy możliwy jest dialog wierzących z niewierzącymi? Tygodnik Powszechny, 11/2005
Kiedy recytujemy Credo, to nie tylko wyznajemy, w co wierzymy, ale potwierdzamy, że jesteśmy ludźmi wierzącymi. Ważna jest zatem treść wiary, ale także akt wiary, czyli zawierzenie, ufność, żywa relacja z Bogiem.
Dziś mamy tragedię i stawiamy sobie pytanie – dlaczego? Myślę, że ci wszyscy, którzy tworzyli klimat nieżyczliwości wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ponoszą moralną odpowiedzialność za to, co się stało.
Postawa człowieka, który mówi, że jest wierzący, ale niepraktykujący, nie ma żadnego logicznego uzasadnienia.
Bywa tak, że ci, którzy mówią, że w złego ducha nie wierzą, mają rację. Po pierwsze, warto zauważyć, że w sensie ścisłym wierzyć można w Boga i w Jego działanie w świecie, a nie w szatana.
„Nie zabijam. Nie kradnę. Nie wierzę” oraz „Nie wierzysz w Boga? Nie jesteś sam” – billboardy tej treści zawisły w ostatnim czasie na ulicach Lublina. Ateiści, poprzez swoje plakaty po raz kolejny eksponują ateizm jako religię.
„Każdy w coś wierzy” słyszymy często w dyskusjach telewizyjnych opartych na politycznej poprawności, „wiara to sprawa osobista” mówią inni. Problem brzmi więc: jak wierzyć? Okazuje się, że większym zagrożeniem dla wiary jest zła religijność niż ateizm.
Jeśli jesteś właśnie rodzicem małego dziecka lub gromadki maluchów, wierzę, że jesteś szczęśliwy oraz... bardzo zmęczony.
Dzisiaj ludzie nie wierzą już w Boże znaki. Szukają odpowiedzi wszędzie, tylko nie u Boga.
Blachnicki swoją niewiarę w Boga wyrażał w listach pisanych do rodziny. Jednak pewnego dnia, gdy czytał fragmenty Kazania na Górze, odczuł w swoim wnętrzu światłość. Rozpoznał, że to Jezus. Otworzył się na tę rzeczywistość i powtarzał: „Wierzę, wierzę”.