To człowiek stworzył sobie profanum, nie Pan Bóg. Odkąd stopa Syna Bożego dotknęła tej ziemi, nie ma już miejsc bardziej i mniej świętych. Cała ziemia stała się święta.
Tomasz Ponikło: Dzielisz rzeczywistość na sacrum i profanum?
Tomasz Budzyński: I tak, i nie. Ja mam takie nastawienie, że cały świat stworzony przez Boga jest święty. W lesie czuję się prawie jak w świątyni. Tam zachowuję się w inny sposób niż normalnie i to dzieje się samo przez się, jakby automatycznie. Przecież w lesie np. nie będę krzyczeć ani nawet podnosić głosu. Tak samo w górach. Następuje sakralizacja przestrzeni. Ta przestrzeń tak na nas działa, że nieznani sobie ludzie mówią „dzień dobry”. W tym sensie takie miejsce zaczyna robić się święte, dzięki temu jest wyjątkowe. Tylko dlaczego tak jest w górach, a u mnie na ulicy się nie pozdrawiamy?
Myślę, że to sprawa oddziaływania piękna. Idąc do lasu czy w góry, masz przed sobą piękno czystego Bożego stworzenia. W jego obliczu ludzie się zmieniają. Cała przestrzeń, w której żyjemy, jest święta. Ale to człowiek, to my sami, podzieliliśmy sobie rzeczywistość na sacrum i profanum. Wydarliśmy Panu Bogu kawałek stworzenia, żeby porobić parę rzeczy z założenia nie-świętych, mówiąc: tu Pana Boga nie będzie. Przecież Pan Bóg ani nie chce, ani nie potrzebuje profanum. Człowiek sam się poodgradzał od tego, co dobre. To pytanie mnie nie opuszcza: czemu ludzie w górach się witają, a na moim osiedlu już nie?
Bo osiedle nie ma być piękne, tylko użyteczne.
Ależ piękno, mówi Dostojewski, zbawi świat. W tym pięknie, którego doświadczasz w górach, chcąc nie chcąc, jest Bóg – i dusza ludzka to wyczuwa. A co czuje na peerelowskim osiedlu? To człowiek zbudował te okropne bloki i jest mu w nich źle. Przerażają mnie najbardziej te 10-piętrowce z okresu Gierka. Wydaje mi się, że w takiej przestrzeni dusza ludzka w jakiś sposób degeneruje się i cierpi.
Ale mieszkając w takim bloku, oswajasz swoją przestrzeń.
Każdy się o to stara, bo co ma taki biedny człowiek robić. Ale przeszkody są systemowe. Przecież człowiek nie chce mieszkać w takich warunkach. Tolkien słowami Sama Gamgee, prostego hobbita, mówi, że do szczęścia potrzebny jest tylko przez niego zbudowany domek z ogródkiem, nic więcej. Natomiast w Polsce komuniści powiedzieli ludziom, że nie mają prawa do takich domków. Mają mieszkać na blokowiskach. Co więcej, banki mówią ci dzisiaj to samo: nie możesz tak żyć, bo to kosztuje milion złotych. Jak to się dzieje, że podstawowe prawo każdego człowieka do własnego dachu nad głową kosztuje tyle, że nikogo na to nie stać, choćby uczciwie pracował przez całe życie? Kto tak wymyślił i jakim prawem? Oczywiście możesz, jak chcesz, zostać ich niewolnikiem i do końca życia spłacać kredyty.
Radykalny pogląd.
Czemu o tym mówię? Nie widzę już tego piękna wokół siebie na co dzień, bo przestrzeń została zdegenerowana i zdesakralizowana. Dlatego w górach i lesie przeżywam jakiś estetyczny szok i od razu wpływa to na moje zachowanie. Diabelski system chce człowiekowi to zabrać, żeby nie mógł się w najprostszy sposób kontaktować z Bogiem. A kontakt z Bogiem przekłada się na kontakt z drugim człowiekiem.
Ale szukamy wydzielonych, też przez człowieka stworzonych, miejsc sacrum.
Ludzie nie tylko wydzielili sobie świątynie, nawet miejsca w świątyniach, które są bardziej i mniej święte. Mam z tym problem, bo przecież Chrystus mówi wyraźnie do Samarytanki przy studni, że nadejdą czasy, w których prawdziwi czciciele nie będą oddawać hołdu w świątyni, tylko w duchu i w prawdzie. Ani na tej górze, jak przodkowie kobiety, ani w Jerozolimie. Według mnie, odkąd stopa Syna Bożego dotknęła tej ziemi, nie ma już miejsc bardziej i mniej świętych, nie ma „ziemi świętej”. Cała ziemia stała się święta.
A pamiętasz, jak Jezus przegania kupców w świątyni?
Jezus zachowuje się paradoksalnie. Potępia faryzejską mentalność i przegania handlarzy. Mówi też: zburzcie tę świątynię, a ja ją postawię na nowo w trzy dni. Chrystus jest paradoksem. Świątynia nie jest przecież niczym złym, ale handel w świątyni czy jej instrumentalne wykorzystywanie jest czymś obrzydliwym. Przecież mimo całego swego radykalizmu Jezus nie zabrania oddawania czci w Jerozolimie. On daje wolność. Świątynia, owszem, jest miejscem oddawania czci Bogu, lecz nie jest miejscem jedynym.
Świątynia jest przecież po to, żeby objawić sacrum przez piękno, jak mówisz. Tyle że świątynie bywają szkaradne.
To jest tragedia, bo właśnie świątynia powinna być wyjątkowo piękna. Nie przez przypadek za dawnych czasów Kościół angażował do budowy i ozdabiania świątyń najwybitniejszych artystów, a w dzisiejszych czasach nastąpiło jakieś dramatyczne wprost tąpnięcie. Dzwony już chyba powinny bić na trwogę. Dotyczy to nie tylko architektury i całej sfery plastycznej, ale także muzyki w kościele.
Na palcach jednej ręki w dużym mieście można wyliczyć nowe, piękne świątynie. Stare mieszczą się w kanonach piękna, ale i to nie zawsze je chroni. W Strzelnie piękny romański kościół, sławne kolumny przedstawiające sceny z „Ordo Virtutum” Hildegardy z Bingnen, a po Mszy... ksiądz puszcza z magnetofonu przez głośniki jakieś okropne sacro-polo. To nie jest koszmarny sen, sam to widziałem i słyszałem.
Może cel, rozumiany jako zbliżanie do Boga, uświęca środki?
Świątynia powinna być piękna, bo Bóg jest piękny. Jest ona „jakby sakramentem”, widzialnym znakiem Boga w ludzkiej przestrzeni. Dziś na pierwszym miejscu w Kościele jest moralizm, wobec którego zresztą ludzie się buntują, a piękno i estetyka traktowane tak, jakby nie miały żadnej roli – a przecież jest to bardzo ważne.
W prawosławiu nie każdy mnich był dopuszczany do pisania ikon. W dzisiejszych czasach robią to ludzie kompletnie do tego niepowołani i chyba przypadkowi. Nie wiem, czy w seminariach są jakieś zajęcia z historii sztuki sakralnej?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.