Zamknięcie szkoły to rozerwanie istniejącej wspólnoty. „Zabieracie nam cząstkę nas” – taki napis trzymali podczas pikiety uczniowie z gimnazjum w Tarnobrzegu. O likwidacji szkół nie powinna przesądzać arytmetyka. Tym bardziej że mamy falę likwidacji szkół, ale i falę agresji wśród młodzieży. Gdzie miejsce na wychowanie?
Skąd brać szeryfów?
Każdy dzień przynosi informacje o nieszczęściach w rodzinach niewydolnych wychowawczo, o ofiarach przemocy. Wiele rodzin nie radzi sobie z biedą, bezrobociem, uzależnieniami. Najbardziej poszkodowane są dzieci. One często nie znają innej reakcji na stres niż użycie siły.
Z badań przeprowadzonych wśród gimnazjalistów przez zespół z Instytutu Neurologii i Psychiatrii w Warszawie wynika, że co 3. żyje w domu, w którym dość często dochodzi do kłótni, a ok. 1/6 badanych spotyka się z przemocą fizyczną i konfliktami związanymi z piciem alkoholu przez rodziców. Poważnym źródłem zagrożeń dla rozwoju nastolatków jest niestabilność życia rodzinnego.
Agresję promują filmy, internet, gry komputerowe, grupy rówieśnicze. Czymże innym są „ustawki”, w których bójki toczą między sobą poszczególne klasy, szkoły czy całe lokalne środowiska. Szerzy się prawo silniejszego. W narzucanym przez media kulcie konsumpcji, gdzie o wartości człowieka przesądzają gadżety, supernowoczesna elektronika i atrakcyjne ciuchy, dzieci z biednych rodzin czują się gorsze, bo wstydzą się biedy. Jednak uczniowie zaniedbani wychowawczo pochodzą również z rodzin zasobnych, najczęściej z takich, w których zajęci karierą rodzice nie mają dla nich czasu. Nauczyciele skarżą się, że na wywiadówki przychodzi tylko 20 proc. rodziców!
Grażyna Puchalska z Komendy Głównej Policji informuje o coraz niższym wieku sprawców przestępstw, dokonywanych z dużą dozą agresji. Stwierdza też, że przestępstw z użyciem przemocy dopuszcza się coraz więcej dziewcząt! W ciągu ostatnich 2 lat o 93 proc. zwiększyło się zjawisko rozbojów wśród młodzieży, o ponad połowę wzrosły przestępstwa narkotykowe, prawie o połowę liczba bójek i pobić. W opinii socjologa prof. Mariusza Jędrzejki, młodzież obserwuje i naśladuje świat dorosłych. Bierze z niego, co chce. Profesor twierdzi, że gry komputerowe są przesycone agresją. Dodajmy, że również filmy fabularne i internetowe wrzutki.
Młodzi – często by zaimponować otoczeniu – naśladują kryminalne występki dorosłych, filmują akty przemocy wobec kolegów i wrzucają do sieci. Policja zna przypadki, gdy grupa nastolatków, która przyglądała się gwałtowi w klasie, zamiast odpowiednio zareagować, nagrała film, a potem jako pornografię sprzedawała go w szkole kolegom po 10 zł. Młodzi świetnie wyczuli, że finanse stały się głównym czynnikiem kreującym obowiązującą dziś wizję świata.
Istnieje parę mitów na temat przemocy wśród dzieci, np. ten, że agresor to osoba z marginesu, ktoś najgorszy. Okazuje się, że ci, którzy są agresorami, są także ofiarami – twierdzą psycholodzy. To osoby, które nie zdają sobie sprawy, na czym powinno się budować relacje międzyludzkie. Nie wiedzą, że to nie agresja jest warunkiem tego, by czuć się lepszym. Trzeba ich tego nauczyć. Jeżeli nie zrobi tego dom, powinna to zrobić szkoła. W przeciwnym razie przegrają życie.
Są uczniowie, którzy potrafią sterroryzować klasę, a nawet całą szkołę, a szkoła nie jest przygotowana do pracy z takimi uczniami, mimo monitorujących kamer i firm ochroniarskich. Mówi się, że dziś nauczyciel powinien być szeryfem, przywódcą stada. 81,2 proc. nauczycieli to kobiety – wynika z danych Ministerstwa Edukacji Narodowej. Skąd brać szeryfów? Tylko niewielu uczniów starszych klas gimnazjum dostrzega w nauczycielach swoich mentorów. Ale też w trakcie nauki wzrasta liczba uczniów, którzy agresywnie odnoszą się do nauczycieli. – Ten wynik świadczy o poważnych trudnościach nauczycieli w utrzymaniu dyscypliny. Wskazuje na brak umiejętności porozumiewania się uczniów i nauczycieli w sytuacjach konfliktu – twierdzi Krzysztof Ostaszewski, współautor badań.
Na krótką metę
Ilona Rzemieniuk ze Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom z Ukrytymi Niepełnosprawnościami, świadczącego pomoc dzieciom, które otrzymują wskazania do nauczania specjalnego, zaznacza, że dzieci te nie muszą trafiać do szkół specjalnych. Wystarczy, że będą w specjalny sposób prowadzone w szkołach masowych. Są to bowiem dzieci w normie intelektualnej, mające kłopoty z funkcjonowaniem w grupie. Problem w tym, że nauczyciele w szkołach publicznych nie są przygotowani do pracy z takimi dziećmi. – Wynika to z błędnego założenia, że do szkół publicznych będą chodziły tylko dzieci zdrowe, grzeczne i zdolne. Dlatego nie ma tam najczęściej pedagogów specjalnych ani psychologów – komentuje Rzemieniuk.
Szef gdańskiej oświatowej Solidarności Wojciech Książek, były wiceminister w MEN, ostrzega, że likwidowanie szkół świadczy o krótkowzroczności decydentów. Przecież – w związku z wprowadzeniem obowiązku szkolnego dla sześciolatków od 2014 r. – za dwa lata szkoły będą musiały przyjąć dużą grupę uczniów i zacznie się ogromny problem. – Dwa roczniki rozpoczną naukę, klasy będą przeładowane i dzieci zostaną zmuszone do nauki na dwie zmiany. Fala ta trafi najpierw do podstawówek, potem do gimnazjów i szkół średnich. Już dzisiaj po liczbie zgłoszonych szkół do likwidacji widać, że samorządy, tłumacząc się pustkami w samorządowej kasie, nie uwzględniają dłuższej perspektywy. Karolina i Tomasz Elbanowscy, inicjatorzy akcji „Ratuj Maluchy”, ostrzegają, że reforma edukacji, podobnie jak likwidacje szkół wprowadzane w pośpiechu, bez spójnego planu, służą nie uczniom, lecz finansowym oszczędnościom. Ucznia zgubiono gdzieś po drodze.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.