Gdzie są ludzie z tamtych lat?

Niedziela 35/2012 Niedziela 35/2012

O smutnym losie cichych bohaterów, nieustannym zapotrzebowaniu na poezję patriotyczną, prawdę słowa i treści „bogoojczyźniane” z Katarzyną Łaniewską rozmawia Wiesława Lewandowska

 

– Opowiadano wtedy złośliwe historie o twórcach uczestniczących w bojkocie mediów oficjalnych, że przy Kościele zarabiają krocie i dlatego właśnie przyłączyli się do bojkotu...

– To najzwyklejsze ubeckie pomówienia. Każdy z nas pracował wtedy, ile tylko mógł, pro publico bono, nie oglądając się na wynagrodzenie. Po prostu robiło się to, co się robić powinno. Dzięki Bogu, miałam ciągle etat w teatrze i skromną gażę. Oczywiście, przyszedł i taki moment, że trzeba było sprzedać pierścionek po babci... Męża wyrzucono z pracy, pół roku przesiedział w więzieniu. W takich sytuacjach Kościół rzeczywiście przychodził z pomocą. Czasem dostawaliśmy trochę pieniędzy, ale przede wszystkim była to pomoc w naturze – z zagranicznych darów, które wtedy rozdzielano w kościołach. Dostawaliśmy proszki do prania, pieluszki dla dzieci i wnuków, mleko w proszku, lekarstwa, oliwę, żółty ser. Kiedyś od jednego z biskupów z Hanią Skarżanką dostałyśmy... rajstopy, towar wówczas deficytowy. Tego rodzaju były te nasze apanaże, zresztą w owych czasach bardzo cenne. A tak naprawdę najcenniejsza dla nas była tamta widownia...

– Dziś już takiej nie ma?

– Ciągle jest! Może komuś trudno w to uwierzyć, ale i dziś jest podobne zapotrzebowanie na to, żeby głośno usłyszeć o tym, co boli. Inne nieco są tylko akcenty, ale klimat, nastrój, jest całkiem ten sam, gdy np. wspominamy katastrofę smoleńską. Dziś często właśnie z tego powodu jesteśmy zapraszani w dawne miejsca... A ja niezmiennie jestem pełna podziwu właśnie dla tych skromnych, pracowitych osób, których setki spotykałam na swej drodze. Moim zdaniem, to przede wszystkim oni są naprawdę zasłużonymi bohaterami swoich czasów...

– ...ale nie dorobili się pomników, stanowisk?

– Ani nawet jakiegokolwiek najdrobniejszego uznania! Zawsze nazywałam ich ambasadorami kultury, którzy nie bywali na salonach, a w swoich małych środowiskach zrobili tak wiele dla polskiej kultury. Ks. prał. (obecnie infułat) Antoni Łassa stworzył przy swojej parafii w Koninie ośrodek kultury konkurujący z największymi państwowymi (do dziś przechował bogate archiwum z tamtych lat). Zbudował odpowiednią salę parafialną i pokoje gościnne, aby mogli przyjeżdżać nie tylko aktorzy na występy, ale także profesorowie z uniwersytetów, aby plastycy mogli urządzać wystawy... Do Konina zjeżdżała elita intelektualna Polski! Ten zasłużony ksiądz żyje teraz z malutkiej księżowskiej emerytury, zapomniany, schorowany... Wielką pomocą służyła mu wtedy p. Bożena Brzezińska, która teraz, po różnych podłych oskarżeniach, odzyskała wreszcie swój honor, ale zdrowia już nikt jej nie zwróci! Z podziwem wspominam Janinę Szymanowicz z Gliwic, Marka Dorsza z Białej Podlaskiej, fantastyczną prawniczkę z Gdańska Krystynę Friedel, bardzo wielu księży... Pamiętam Józka, który mieszkał przy kopalni „Wujek”, w którego maleńkim pokoju nocowałyśmy... Niestety, smutny jest w wolnej Polsce los tych, bez których ta wolna Polska byłaby niemożliwa, tych właśnie cichych, najwspanialszych bohaterów.

– Bo dziś ta postawa ludzi „z tamtych lat” jest po prostu niemodna...

– I mniej jest ludzi skłonnych do poświęcenia i pracy dla kraju... Szkoda, bo wydaje się, że coraz pilniej potrzebni są następcy „ludzi z tamtych lat”, abyśmy się całkiem nie zatracili w tym proponowanym nam dziś odgórnie „nowoczesnym patriotyzmie” sportowo-imprezowym... Szkoda też, że o tamtych ludziach nikt już nie pamięta, nikt o nich nie napisał, nikt im nie podziękował, a oni nawet w swoich środowiskach żyją w wycofaniu, często po prostu w biedzie. A wtedy dzielili się z nami wszystkim, co mieli; żywili nas, sami mając niewiele (obowiązywały przecież kartki żywnościowe), gościli we własnych domach...

– Na placu boju pozostało też niewielu artystów „z tamtych lat”, choć – jak Pani mówi – także dziś są potrzebni.

– To prawda. Większość zerwała z tamtą przeszłością i zaczęła robić prywatne wielkie kariery. Dla zawodowego powodzenia i wysokich zarobków są teraz skłonni rzucić wszystko... Mnie samej powiodło się o tyle, że przez 11 lat mogłam pracować w serialu „Plebania”. I dzięki temu stać mnie na godne starzenie się i pomaganie innym. Na miarę skromnych możliwości mogłam się jakoś odpłacać za całe dobro „ludziom z tamtych lat”. Nadal chętnie jeżdżę po Polsce, czasami spotykam tych starych znajomych i ze smutkiem patrzę na ich dolę, ale też z radością potwierdzam, że tam wciąż jest zapotrzebowanie na słowa prawdy.

– Takie jak 30 lat temu?

– Tak! Ludzie wciąż mają potrzebę usłyszenia prawdziwego wolnego słowa, niezakłamanego, którego nie usłyszą w telewizji ani publicznej, ani prywatnej. Naprawdę tęsknią do rzetelnego przekazu. Stąd taka potrzeba batalii o Telewizję Trwam.

– Mimo zapotrzebowania, aktorów skłonnych do jeżdżenia po Polsce z patriotyczno-poetyckimi występami jest dziś niewielu. Wydaje się, nie byłoby już możliwe powtórzenie tamtego aktorskiego pospolitego ruszenia.

– Rzeczywiście, tylko niewielu z nas zareagowało w jakiś sposób na śmierć Jana Pawła II, na katastrofę smoleńską, a cóż tu mówić o bardziej powszednim świadectwie... 30 lat temu w tzw. bojkocie uczestniczyło 80 proc. środowiska aktorskiego, z czego większość chętnie – i pewnie nawet z przekonaniem – występowała w kościołach. Kto wie, może tylko dlatego, że Kościół pomagał im zaistnieć w świadomości publicznej?

– Proszę wyliczyć, kto dziś pozostał?

– Na koncercie na Krakowskim Przedmieściu w pierwszą rocznicę katastrofy smoleńskiej pojawiła się mała grupa nieugiętych: Rysio Bacciarelli, Halina Rowicka, Krzysio Kalczyński, Krysia Kwasowska, Halinka Łabonarska, Darek Zawadzki, Leon Łochowski, Henryka Jędrzejewska (nie tylko aktorka, ale i poetka). Czasami dołącza do nas Andrzej Fedorowicz. Przyłączyło się też kilka młodszych osób, np. Mirka Krajewska. Być może są jeszcze tacy, którzy się od nas nie odcinają, ale po prostu nie ujawniają się... Boją się opowiedzieć po tej „niepoprawnej stronie” przede wszystkim z obawy o utratę możliwości jakiegokolwiek zarobkowania. Nas się po prostu nie zatrudnia! Doznajemy rozmaitych upokorzeń. Nawet dawni przyjaciele unikają współpracy, a często i kontaktu z nami. Jakbyśmy byli zadżumieni...

– Czyżby tą dżumą była poezja patriotyczna naszych wieszczów?

– Trudno o lepsze wytłumaczenie! Okazuje się, że niezwykle groźną moc mogą dziś mieć np. słowa Wyspiańskiego: „Jest tyle sił w narodzie,/jest tyle, mnogo ludzi;/niechże w nie duch twój wstąpi/i śpiące niech pobudzi” („Wyzwolenie”).

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...