Inna turystyka

Przegląd Powszechny 7-8/2012 Przegląd Powszechny 7-8/2012

Wstręt do turystyki masowej – do turystyki jako takiej – jest tak stary jak samo pojęcie turystyki.

 

Kojarzy się ona z tłumem, brakiem wyrafinowania, płytkością doświadczenia. Stwierdzenie „Nie jestem turystą” stało się deklaracją tych, którzy chcą podkreślić: „Mam własne, odrębne widzenie świata”. Turysta jest schwartz charakterem także w miejscach docelowych podróży: niedyskretny i niemądry włazi z butami w cudze prywatne życie, myśli, że wszytko jest na sprzedaż. Mówi: „Ładne to miasto Rzym, mógłbym tu spędzić nawet cały dzień”. Jednocześnie do podróżowania wielu z nas ciągną moda, względy statusu społecznego, chęć poznawania, pragnienie ucieczki od rutyny, poszukiwanie „alternatywnego centrum”. Jak więc podróżować – i nie być turystą?

Alternatywnie, czyli uczciwie

Najszerszym pojęciem, które opisuje podróżowanie odmienne od turystyki masowej, jest turystyka alternatywna. Jak twierdzi Judith Adler, jednym z przejawów alternatywnego podróżowania był na przykład Wanderpflicht – tułaczka poza miejscem zamieszkania, z krótkimi epizodami podejmowania tymczasowych prac. Był to sposób na odroczenie wejścia w dorosłość niemieckich mężczyzn z klasy robotniczej w XIX wieku. W tym czasie „masowo” jeździło się do wód i pielgrzymowało, robili to ludzie bardziej zamożni. Wanderplichtbył rodzajem obrzędu przejścia dla osób z klasy robotniczej, podróż służyła zdobywaniu doświadczenia i mądrości życiowej.

W XX wieku turystyka alternatywna zyskała specyficzne – zinstytucjonalizowane – znaczenie. W jej skład weszły kontakt z lokalnymi mieszkańcami oraz świadome podejście do środowiska kulturowego i naturalnego. Pojęciami w pewnym stopniu pokrewnymi wobec turystyki alternatywnej są dziś turystyka zrównoważona, turystyka odpowiedzialna, turystyka wspólnotowa, ekoturystyka albo slow tourism.

Turystyka alternatywna była projektem organizacji międzynarodowych zajmujących się planowaniem, badaniem i oceną skutków turystki: Światowej Organizacji Turystycznej (WTO) oraz Światowej Rady Podróży i Turystyki (WTTC). Projekt ten miał służyć zmniejszaniu różnic między globalnym centrum a peryferiami oraz wspomagać rozwój krajów Trzeciego Świata. Pojęcie turystyki alternatywnej utworzone było pod silnym wpływem popularnych w latach 1980-1990 koncepcji zrównoważonego rozwoju. Turystykę przedstawiano w nich jako istotny czynnik ekonomiczny, który potencjalnie może przyczynić się do zwiększenia dobrobytu w krajach rozwijających się.

Samo pojęcie „turystyki alternatywnej” po raz pierwszy zostało użyte oficjalnie przez międzynarodowe organizacje zajmujące się ruchem turystycznym w roku 1980, podczas Warsztatów Międzynarodowych w Manili. Kilka lat później, w 1984 roku, w Chiang Mai w Tajlandii, czterdziestu czterech uczestników instytucjonalnych Ecumenical Coalition on Third World Tourism (ECTWT), zrzeszenia organizacji kościelnych i świeckich, uzgodniło między sobą i opublikowało następującą definicję tego pojęcia: proces, który promuje wśród członków różnych społecznościami uczciwe sposoby podróżowania; na celu ma osiągnięcie wzajemnego zrozumienia, solidarności i równości pomiędzy uczestnikami.

Istotny wydaje się fakt zaangażowania organizacji kościelnych, w większości chrześcijańskich, w powstawanie tego projektu. Sądzę, że to im – choć nie wyłącznie – turystyka alternatywna zawdzięcza obecność silnego komponentu normatywnego (Brytyjski antropolog Douglas Holmes twierdzi, że w podobny sposób nauka społeczna Kościoła katolickiego wywarła wpływ na projekt społeczny Unii Europejskiej, między innymi na zasadę subsydiarności).

Logika postkolonialna

Kim więc jest turysta alternatywny, co robi w podróży? Przede wszystkim mieszka tak jak miejscowi lub u miejscowych. Jeździ lokalnymi środkami transportu. Nie tylko obchodzi się bez infrastruktury turystycznej, lecz także nawiązuje wiele kontaktów z ludźmi – lokalnymi mieszkańcami. W ten sposób świadomie odrzuca zasady rynkowe, rządzące turystyką masową, co niektórzy uznają za przejaw szerzącego się buntu przeciwko turystyce i kulturze masowej.

Według izraelskiego socjologa, jednego z pionierów społecznych studiów nad turystyką, Erica Cohena bunt przeciw kulturze masowej powoduję, że turyści alternatywni pragną spontaniczności i angażują się w romantyczne poszukiwania raju utraconego. Jednak o postawie etycznej tej grupy turystów Cohen ma niezbyt pochlebne zdanie. Sądzi, że często tworzą własne enklawy, zamykają się i na innych turystów, i na tubylców, których zresztą traktują jak „dziwadła”, a główną ich rozrywką w podróży jest uprawianie seksu lub zażywanie narkotyków. Lokalne społeczności przestają być dla nich prawdziwie gościnne. Po wytworzeniu się swoistegoestablishmentu tego typu turystyki alternatywnej, przyjmuje ona cechy turystyki masowej – w miniaturze: turyści alternatywni (na przykład backpackers) mają upodobnione do siebie sposoby uprawiania turystyki, ujednolicony wygląd i podążają utartymi szlakami, wytyczanymi przez „kultowe” przewodniki typu „Lonely Planet”.

Pesymistyczną wizję Cohena potwierdzają nowsze badania. Pokazują one coraz większe uzależnienie doświadczenia backpackerów od dóbr i usług rynkowych oraz ich zwykłe wygodnictwo. Używając terminologii Jürgena Habermasa, można podsumować wnioski Cohena następująco: pierwszy proces społeczno-kulturowy odpowiedzialny za pojawienie się turystyki alternatywnej (sprzeciw wobec turystyki masowej) zostaje szybko „skolonizowany” przez strukturę (w tym przypadku – rynek). Drugi zarzut – bardziej wobec turystyki alternatywnej niż turystów alternatywnych jako grupy –  wynika z elitaryzmu tej praktyki. Bo zarówno motywacje, jak i sposoby podróżowania charakterystyczne dla turystyki alternatywnej najczęściej wymagają większego kapitału społecznego, kulturowego i ekonomicznego niż turystyka masowa

Istotne jest także pytanie, czy turystyka alternatywna przynosi korzyści społecznościom lokalnym w krajach rozwijających się. Eric Cohen kwestionuje to założenie organizacji promujących turystykę alternatywną. Przyznaje, że zrodziła się ona z reakcji na wyzysk Trzeciego Świata, i dzięki temu powstała sprawiedliwa czy uczciwa (just) turystyka. Jednak zdaniem Cohena pozytywne skutki turystyki alternatywnej są ograniczone; pozostaje także  nierozwiązywalny dylemat: masowej turystyki nie da się zmienić, podczas gdy alternatywna jest zjawiskiem zbyt małej skali, by dało się z niej stworzyć prawdziwą przeciwwagę dla turystyki masowej, jeśli chodzi o skutki dla lokalnych społeczności. Ponadto rynek oraz aktorzy rywalizujący o zasoby i władzę szybko przyswajają szczytne idee turystyki alternatywnej i wykorzystują je jako szyld dla działania we własnych partykularnych interesach. Turystyka alternatywna w wielu swoich przejawach prowadzi do postaw konserwatywnych, do traktowania kultury lokalnej jako niezmiennej, zamrożonej w stałych formach, których zmieniać nie wolno (nawet jeśli to leży w dobrze pojętym interesie lokalnej społeczności).

W sensie politycznym (i geopolitycznym) turystyka alternatywna zdradza tendencję do utrzymywania niesprawiedliwych podziałów na kraje Trzeciego i Pierwszego Świata. Mimo szlachetnych intencji projektu turystyki alternatywnej, wpisuje się on jednak w postkolonialną logikę i powiela hierarchiczny podział świata na regiony, które są „zwiedzane” (i które są wyzyskiwane), oraz takie, z których „wyjeżdża się na zwiedzanie”. Choć turystyka alternatywna jest praktyką heterogeniczną (turyści alternatywni zajmują się zarówno poszukiwaniem własnych korzeni – ancestry tourists – jak i odwiedzaniem miejsc działań wojennych i ludobójstwa – dark tourists), podział na „zwiedzających” i „zwiedzanych” nie traci hierarchizującego znaczenia (nawet jeśli dzieje się to w ramach tego samego kraju czy pomimo strategii oporu ze strony „zwiedzanych”). Logika znajdywania miejsc, w których może się odbywać turystyka alternatywna, jest logiką poszukiwania heterotopii i utopii z eseju Michela Foucaulta o znamiennym tytule „Of other places”.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...