Wokół mediów publicznych – prasy, radia, a szczególnie telewizji – toczy się spór, by nie powiedzieć: bitwa. Jej dzieje pokrywają się z historią mediów, a powód jest prosty: media informują, a informując kształtują życie społeczne, realnie wpływają na jego ideowe oblicze i bieg. Wiek XX dowiódł, że kto ma je w ręku, ten kształtuje teraźniejszość społeczną i wytycza jej przyszłość.
Media jako narzędzia kreacji faktów
Podsumujmy: media społeczne – w różny sposób, ale – nie spełniają warunków koniecznych poznania bezpośredniego i właśnie dlatego mogą być wykorzystane jako narzędzia kreacji faktów. Po drugie, wiedza przekazywana przez nie jest zapośredniczona ich narzędnym charakterem, wiedzą o świecie i o mediach posiadaną przez ich użytkownika oraz jego wolą, wreszcie samą umiejętnością ich użytkowania. – Tak więc media niejako same z siebie nie gwarantują prawdy, a ponadto ich współczesny kontekst polityczny jest skażony ideologizmem. Co proponują strony konfliktu o media publiczne – już wiemy. Poddajmy te propozycje ocenie.
Likwidacja mediów publicznych i ich prywatyzacja jest możliwa, ale jest złym pomysłem. Dlaczego? Media prywatne posiadają charakter komercyjny, bazują na sensacji, gdyż są nastawione na tzw. oglądalność i zysk finansowy, są one mało zainteresowane kwestiami ogólnospołecznymi, a jeśli, to z uwagi na określone korzyści. Po drugie, media publiczne, oficjalne, a dokładnie mówiąc, społeczne – to forum dialogu społecznego pomiędzy państwem a narodem; naród jest podmiotem moralnym działań społecznych, a tworzy on struktury państwowe po to, aby w sposób racjonalny budować własną cywilizację i kulturę; zerwanie tej więzi grozi alienacją państwa i anomią społeczną, czyli barbarzyństwem[5]. A zresztą, prędzej czy później musiałby pojawić się jakiś ośrodek ideowy, wypełniający w sposób naturalny próżnię społeczną i problem powróciłby do punktu wyjścia.
Kolejną możliwość zawiera – realizowana już – propozycja utworzenia ciała społecznego, instytucji sprawującej pieczę nad mediami. Ten pomysł napotyka jednakże na dwie nieprzezwyciężalne trudności, a mianowicie, kto i dlaczego powinien pełnić tę funkcję oraz jak ustalić obiektywne kryteria oceny pracy mediów? Czy np. w takiej komisji powinni zasiadać przedstawiciele partii politycznych, a jeśli tak, to jakich partii? Jeśli nie wszystkich, to dlaczego właśnie tych? A jeśli wszystkich, to jakie przyjąć propozycje personalne? Jeśli tylko partie, to dlaczego nie stowarzyszenia społeczne, instytucje naukowe, wyznaniowe? Jak ustalić, kiedy media są obiektywne, a jednocześnie neutralne wobec ideologii poszczególnych partii? itp. itd. Pytania można mnożyć w nieskończoność, ponieważ zawarte w nich problemy są nierozstrzygalne, w każdym przypadku prowadzą do tzw. regressus ad infinitum. Dlaczego? Bo fałszywe jest założenie tego pomysłu i całej dyskusji wokół mediów, a mianowicie, że „jedynie słuszną” formą życia społecznego jest współczesna demokracja – wolny rynek ideologiczny! Ideologie wykluczają się nawzajem, są z założenia totalitarne i zawsze pozostaną w konflikcie z człowiekiem poddanym ich presji, dlatego muszą walczyć o niepodzielne panowanie nad mediami, a przynajmniej – jak dziś – o ich optymalną kolonizację.
I ostatnia propozycja – dziennikarstwo czysto informacyjne, apolityczne. Czy jest możliwe? Mówiliśmy wcześniej, że każdy przejaw życia społecznego jest ex definitione polityczny, a to z tej racji, iż jest on częścią dobra wspólnego, żywiołu i przedmiotu troski polityki. Filozoficzna analiza mediów i ich poznawczych funkcji wykazała, że nie istnieją tzw. nagie fakty czy też neutralne opisy faktów, że wiedza to rezultat nawzajem przenikających się zabiegów poznawczych: opisu i wyjaśniania poprzez ostateczne przyczyny. Wiemy również, że poznanie wymaga spełnienia szeregu warunków gwarantujących mu obiektywizm i że jednym z nich jest nieustanna wrażliwość na te pośredniki, które wypaczają jego sens i fałszują wiedzę o przedmiocie, a więc w trudnym i żmudnym procesie zdobywania wiedzy dokonujemy również oceny sposobu, w jaki poznajemy. Innej drogi nie ma, jeśli zależy nam na uniknięciu błędu i fałszu, a zależeć nam powinno, bo na fałszu nikt niczego nie zbudował.
Tak więc pomysł na media apolityczne jest kolejnym mitem. Trzymają się go dziennikarze, którzy nie chcą być tubą ideologii – za co im chwała, ale którzy nie dostrzegają, że ich koncepcja jest naiwna i ignorancka oraz niemoralna, bo za jej pomocą chcą się oni zwolnić z odpowiedzialności za życie społeczne. Mówi się u nas o „brudnej polityce”, określa się politykę mianem „cyrku”, „szamba”, „paranoi”. Te epitety nie są przypadkowe, ich obecność w języku społecznym świadczy o tym, że oczekuje się od mediów, aby uporządkowały tę sferę naszego życia, aby pomogły ją zrozumieć oraz ocenić moralnie. Nie od rzeczy będzie przypomnieć osobom zawodowo związanym z mediami społecznymi, że koncepcja dziennikarstwa apolitycznego najbardziej odpowiada tym politykom, którzy lansują wyłącznie własną ideologię i dlatego boją się obecności prawdy i sumienia w życiu społecznym.
Kiedy media są źródłem wiedzy o świecie?
Na zakończenie powróćmy do pytania postawionego w tytule wykładu: zzy media społeczne są źródłem wiedzy o świecie? – Bez wątpienia są. Pod jakimi warunkami?
Spór o media jest wypadkową sporu o rodzaj cywilizacji, a toczy się on – nie tylko u nas – pomiędzy personalizmem a socjalizmem, tym razem socliberalizmem. Personalizm jest kręgosłupem cywilizacji łacińskiej, a socjalizm z jego wizją świata jako internacjonalistycznej „wieży Babel” wyrasta z błędów filozofii. Jej główny błąd to oderwanie poznania od realnego świata i zamiana poznania na myślenie, na tworzenie systemów myślowych. Z tego wyrósł utopizm – próba pomyślenia idealnego państwa, a z utopizmu wyszedł socjalizm jako ideologia, czyli doktryna polityczna o profilu „eschatologicznym”. Nieprzypadkowo socjalizm zaszczepił się na gruncie cywilizacji turańsko-bizantyjskich, bo te mają charakter aprioryczny i mechaniczny, a żyją z podboju i rozboju. Tak powstał komunizm i nazizm-faszyzm, ideologie „jedynie słuszne”. Po ich upadku wrócono do socjalizmu liberalnego – wolnego rynku ideologii[6]. Co liberalizm niesie ze sobą – widzimy na przykładzie nierozstrzygalności sporu o media, którego źródłem jest kryptototalitaryzm jego wizji demokracji. – Natomiast personalizm i cywilizacja łacińska mają u swych podstaw cztery konieczne warunki dyskursu społecznego; kto chce uczestniczyć w życiu społecznym, musi te warunki respektować. Oto one: 1) nasze wypowiedzi muszą być wewnętrznie niesprzeczne; 2) muszą one być zgodne z realnym światem, czyli prawdziwe; 3) musimy przewidywać ich praktyczne konsekwencje; 4) musimy znać naszą tradycję cywilizacyjną i kulturową oraz cywilizacje konkurencyjne.
Twórcy mediów moderują życie społeczne, są za jego jakość odpowiedzialni, dlatego właśnie wymienione warunki owocności dialogu społecznego obowiązują ich w stopniu szczególnym, są „katechizmem” dziennikarstwa, a do tego muszą oni posiadać prawą wolę i odwagę cywilną głoszenia prawdy, muszą się wystrzegać pokusy manipulacji, gdyż jest ona ostatecznie samooszustwem. Muszą pamiętać, że racją bytu mediów jest społeczne zaufanie do nich i że tego kredytu nie wolno trwonić. – Wynika z tego – i niech to będzie ostateczna konkluzja wywodu – że media będą takie, jaki będzie człowiek.
Referat wygłoszony na Sympozjum Instytutu Edukacji Narodowej z cyklu Ku upodmiotowieniu Narodu Polskiego pt. Środki masowego przekazu wobec dobra i zła moralnego (21 XI 1998), a opublikowany w: „Człowiek w Kulturze” (1999) nr 12, s. 123–134 oraz w: H. Kiereś, U podstaw życia społecznego. Personalizm czy socjalizm?, Radom 2001, s. 99–109.
Henryk Kiereś - profesor dr hab., filozof, polonista, kierownik Katedry Filozofii Sztuki KUL, członek Towarzystwa Naukowego KUL, członek założyciel Polskiego Towarzystwa Tomasza z Akwinu – oddziału Società Internazionale Tommaso d’Aquino, członek Komitetu Naukowego Powszechnej encyklopedii filozofii, przewodniczący Komitetu Naukowego Encyklopedii „Białych Plam”; autor książek m.in.: Spór o sztukę (1996), Służyć kulturze (1998), Trzy socjalizmy (2000), U podstaw życia społecznego. Personalizm czy socjalizm? (2001), Co zagraża sztuce? (2004), Człowiek i sztuka (2006), Człowiek i cywilizacja (2007).
[1] Zob. H. Kiereś, Ideologizacja polityki, w: tenże, Służyć kulturze, Lublin 1998, s. 23–35.
[2] Zob. M. A. Krąpiec, Suwerenność – czyja?, Łódź 1990.
[3] Niezależnie od tego, czy jest ona prawdziwa czy fałszywa, czy ją sobie uświadamiamy jako motyw naszego działania, czy też jesteśmy jej nieświadomi. Zob. B. Blanshard, Czy ludzie mogą być rozumni, w: Filozofia amerykańska. Wybór rozpraw i szkiców historycznych, red. J. Krzywicki Boston [Mass.] 1958, s. 47–145.
[4] Zob. A. B. Stępień, Rodzaje bezpośredniego poznania, „Roczniki Filozoficzne KUL” 19 (1971) z. 1, s. 95–126.
[5] Por. M. A. Krąpiec, Rozważania o narodzie, Lublin 1998.
[6] Zob. H. Kiereś, Źródła myślenia utopijnego, w: tenże, Służyć kulturze, s. 45–58.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.