Święta Teresa dzieli swe życie na dwa duże okresy. Ten podział, który ona sama zaznacza w Księdze życia, jest ważny dla rozwinięcia naszego tematu: „Odtąd jest to już inna, nowa księga, to znaczy inne, nowe życie. To, aż dotąd, było moje. Natomiast to, którym żyłam, odkąd zaczęłam objaśniać te sprawy modlitwy, jest tym, którym Bóg żył we mnie” (Ż 23,1)[1]. Już teraz możemy w formie syntetycznej antycypować rezultat naszych refleksji: wówczas gdy żyła „swoim” życiem, jej relacje z sobą samą, z Bogiem, z ludźmi i ze światem, były zmienne i chaotyczne.
W tych wypowiedziach Doktor Mistyki odbija się jasno, z perspektywy człowieka, doświadczenie skrajnej słabości, które paradoksalnie zbiega się z początkiem działania Boga w tymże człowieku. Można powiedzieć, że życie duchowe jest nade wszystko ufnością, patrzeniem ku Bogu działającemu dalej i poza to, co się dzieje, niezależnie od tego, co i jak by się działo, jest przekonaniem, że za tym „jak”, w niezrozumiałości i tajemniczości, jaka by ona nie była, On jest Ukryty. Takie zadanie wydaje się często trudne do realizacji w konkretnym życiu, lecz życie bez tej ufności i nadziei jest jeszcze trudniejsze. Życie bez ufności konsekwentnie prowadzi do rozpaczy. Człowiek potrzebuje Boga dla zachowania i realizacji samego siebie. Dlatego jakże prawdziwe są słowa Świętej wychwalające Pana za to, że ją wyzwolił z samej siebie!
Ta wizja sprawiła w niej samej jeszcze inny skutek:
Dzięki temu zyskałam również to uczucie największej udręki, powodowanej we mnie przez świadomość istnienia tych wielu dusz, które się potępiają (zwłaszcza tych luteranów, gdyż poprzez chrzest byli już członkami Kościoła) i budzi to we mnie te wielkie porywy dla przynoszenia pożytku duszom, gdyż wydaje mi się, że z całą pewnością dla wybawienia choćby jednej z nich od tych najcięższych katuszy, z największą chęcią zniosłabym śmierć po wielokroć. (Ż 32,6)
Ta troska o zbawienie dusz początkowo pozostawała na drugim planie, gdyż rozważania Teresy nad zrobieniem swej pierwszej fundacji, kierowały się początkowo ku stworzeniu środowiska, w którym możnaby realizować prawdziwe powołanie karmelitańskie:
że widać bardzo wyraźnie, iż jest to do wytrzymania (życie w klasztorze św. Józefa) i można znosić to bez umęczenia; i wspaniałe przystosowanie tego miejsca do tego, aby mogły w nim nieustannie żyć te, które sam na sam chciałyby cieszyć się doświadczaniem swojego Oblubieńca Chrystusa; albowiem o to właśnie mają zawsze zabiegać, aby być same z Nim samym. (Ż 36,30).
Chciała
Założyć klasztor, w którym będzie tylko piętnaście zakonnic, bez możliwości powiększania ich liczby, żyjących w największym zamknięciu, tak żeby nigdy z niego nie wychodziły ani nie widywały się z nikim bez zasłony na twarzy, ugruntowanych w modlitwie i umartwieniu[4].
2. Droga Teresy ku człowiekowi
Święta Teresa podjęła życie zakonne, przede wszystkim po to, by zbawić samą siebie. Nawet w jej bezpośredniej reakcji na wizję piekła (1560), w której „Zrozumiałam, że Pan chciał, abym zobaczyła miejsce, które demony trzymały tam dla mnie przygotowane, a ja zasłużyłam na nie moimi grzechami” (Ż 32,1), myślała o ratowaniu tylko siebie: „zapragnęłam uciec od ludzi i raz na zawsze i całkowicie oddzielić się już od świata” (Ż 32,8).
Spotkanie z protestantyzmem
Przypuszcza się, że Teresa stosunkowo szybko poznała Protestantym i niebezpieczeństwo, jakie niósł dla Kościoła[5]. W Drodze doskonałości, dziele zrodzonym między 1562 a 1566, spotkanie z tym fenomenem religijnym, które dzieliło chrześcijaństwo i Europę, znalazło oddźwięk egzstencjalny:
W tym czasie doszły mnie wieści z Francji o ciężkich szkodach, jakie tam cierpi wiara od luteran i jak tam coraz bardziej się wzmaga nieszczęsna ta herezja. Odczułam to boleśnie i jak gdybym co mogła albo co znaczyła, poczęłam płakać przed Panem i błagać Go, by tak wielkiemu złu zaradził. (Dd 1,2)
Pod wrażeniem tak ciężkiej groźby napisała jeszcze:
Czułam, że oddawszy się bez podziału modlitwie za tych, którzy bronią Kościoła, za kaznodziejów i uczonych teologów, którzy są obrońcami jego, będziemy wedle naszej możności wspomagały tego Pana naszego, tak niegodnie poniewieranego! (tamże)
Fundatorka klasztoru św. Józefa zmodyfikowała perspektywę swego dzieła. Nie koncentruje już uwagi wyłącznie na sobie samej ani na dobru duchowym małej grupki mniszek ze św. Józefa, ale jej modlitwa staje się apostolska:
Ten jest cel, do którego zmierzać mają wasze modlitwy, pragnienia i umartwienia; gdybyście zatem w innym zamiarze je spełniały, wiedzcie, że równałoby się to niedopełnieniu tego celu, dla którego was tu zgromadził Boski Oblubieniec. (Dd 3,10)
Spotkanie z Ameryką
Przez pierwsze lata Teresa żyła w klasztorze św. Józefa stylem i ideałem, jaki przedstawiła grupie sióstr:
Ale coraz wyżej z każdym dniem rosły we mnie gorące pożądania przyczynienia się w czymkolwiek do zbawienia jakiej duszy. I nieraz miałam takie uczucie, jak gdyby kto posiadał w schowaniu u siebie wielki skarb i chciałby użyczać z niego wszystkim, a nie może, bo mu ręce związano. Tak i dusza moja czuła się niejako związana, bo jakkolwiek bardzo wielkie były łaski, których Pan w tych latach mi użyczał, wszystko to zdawało mi się jakby uwięzione we mnie i leżące bez pożytku. (F 1,6)
Gdy trochę później, w 1566 roku, Alonso Maldonado przybędzie z „Indii” do klasztoru św. Józefa, wyzwoli w niej misyjny entuzjazm. Słowa Pana: „Poczekaj córko trochę, a zobaczysz wielkie rzeczy” (F 1,8), zaczynają się konkretyzować w pozwoleniu danym przez Generała Zakonu o. Jana Bautiste Rubeo, aby ufundowała więcej klasztorów. Odtąd Święta Fundatorka już nie zazna spokoju. Wykorzystuje lata życia, które jej zostają, na fundowanie możliwie największej liczby klasztorów, w których będzie się żyło takimi samymi ideałami, jak w św. Józefie. Przemienia się w „niespokojną i wędrującą” służkę Boga. Ow ideał zbawienia indywidualnego, który ożywiał jej wejście w życie zakonne, zostaje przekroczony i wzbogacony. Jej relacja z bliźnim i światem zmieniły się radykalnie, nie z powodu jej własnej decyzji, ale dlatego, że sam Bóg ją do tego uzdolnił.
Z duchowej drogi Teresy możemy zrozumieć, że tylko wtedy, gdy człowiek dochodzi do intensywnego zjednoczenia z Bogiem, jego czyny wobec bliźniego stają się owocne i skuteczne. Tylko ten, kto jest pełen Boga, może działać skutecznie dla Niego. Tylko taki człowiek, mimo trudności i przeszkód, odnajdzie środki i drogi, przez które będzie potrafił wypełnić misję i wolę Bożą.
Całkowite otwarcie na bliźniego w postaci zapału apostolskiego i misjonarskiego, jest w Teresie owocem, czy też konsekwencją, jej bezwarunkowej miłości do Boga i także sprawdzianem jej autentyczności. Życie kontemplacyjne może się więc przemienić w życie nadzwyczaj aktywne, tak jak się stało w przypadku Świętej z Avila. życie kontemplacyjne jest więc całkowitą dyspozycyjnością wobec Boga: „Fiat mihi scundum verbum tuum”[6].
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.