Św. Teresa od Jezusa. Bóg – człowiek – świat

Zeszyty Karmelitańskie 1/2012 Zeszyty Karmelitańskie 1/2012

Święta Teresa dzieli swe życie na dwa duże okresy. Ten podział, który ona sama zaznacza w Księdze życia, jest ważny dla rozwinięcia naszego tematu: „Odtąd jest to już inna, nowa księga, to znaczy inne, nowe życie. To, aż dotąd, było moje. Natomiast to, którym żyłam, odkąd zaczęłam objaśniać te sprawy modlitwy, jest tym, którym Bóg żył we mnie” (Ż 23,1)[1]. Już teraz możemy w formie syntetycznej antycypować rezultat naszych refleksji: wówczas gdy żyła „swoim” życiem, jej relacje z sobą samą, z Bogiem, z ludźmi i ze światem, były zmienne i chaotyczne.

 

  1. Jezus Chrystus – Bóg, przyjaciel i wyzwoliciel

Analizując historię powołania św. Teresy, widzimy, że razem z wieloma motywacjami negatywnymi przy wstępowaniu do klasztoru pojawia się przede wszystkim jedna pozytywna i zarazem główna: jej ufność w Chrystusie:

Demon podsuwał mi myśli, że nie będę mogła ścierpieć trudów zakonu, gdyż byłam bardzo rozpieszczona. Broniłam się przed tym rozważaniem o trudach, które znosił Chrystus, a zatem nie będzie to wiele, gdy ja przejdę trochę niedogodności ze względu na Niego; że On wspomoże mnie w znoszeniu ich. (Ż 3,6)

Początki

To wyznanie łączy się tylko z pewnym odcinkiem drogi świętej ku Chrystusowi, drogi, którą się datuje od jej dzieciństwa i która się spełnia w małżeństwie duchowym[2]. Teresa w tym momencie swego życia, gdy wstępowała do klasztoru Wcielenia, doszła już do sposobu modlitwy rozumianej jako relacja z Chrystusem, inspirowana ku temu przez listy św. Hieronima, w których Chrystus jawi się jako centrum całego życia wewnętrznego. Była to metoda modlitwy praktykowana przez tą, która sama miała się stać mistrzynią modlitwy dla innych:

Przez wiele lat, prawie każdej nocy, gdy polecałam się Bogu przed snem, zanim zasnęłam zawsze myślałam przez chwilę o tym wydarzeniu, gdy [Pan] modlił się w Ogrójcu. Nawet wtedy, gdy nie byłam jeszcze zakonnicą. (Ż 9,4)

Chrystus miał więc dla niej znaczenie osobowe, przede wszystkim Chrystus Cierpliwy – w Ogrodzie Oliwnym – do Jego obecności się przyłączała i w jego misterium się ukrywała.

Jej natura

Potrzeba osobowego sposobu modlitwy zachowuje wyraźny związek z naturą świętej, jeśli mamy na uwadze, co ona sama pisze w tej sprawie: „Byłam najbardziej kochana przez mego ojca” (Ż 1,4); kuzyni „mieli dla mnie wielką miłość” (Ż 2,3); i przede wszystkim: „Pan do tego mnie uzdolnił, że gdziekolwiek byłam, inni dobrze się ze mną czuli i w ten sposób byłam bardzo lubiana” (Ż 2,8).

Biorąc pod uwagę te wyznania, jest bardzo możliwe, jak podejrzewa o. Efrem od Matki Bożej, że jedna z główmych przyczyn ciężkich chorób, których się nabawiła niedługo po wstąpieniu do klasztoru, tkwiła w nieosobowym stylu życia wewnętrznego, jakie było kultywowane we Wcieleniu:

Jej byt był atroficzny i nie mogła wzrastać, tracąc słodycz modlitwy i podstawowe wsparcie w Człowieczeństwie Chrystusa. Bez Niego nie mogło wzrastać jej człowieczeństwo[3].

W całej swej strukturze osobowej, w swym wymiarze naturalnym i nadnaturalnym, Teresa była mocno ukierunkowana ku innemu „Ty”. Także ten czynnik: pragnienie bezpośredniego oddania się Bogu, mógł wpłynąć na jej decyzję wstąpienia do klasztoru. Widziała z całą jasnością bardzo szybko, że ani ludzka miłość, ani ludzka przyjaźń, ani nawet życie małżeńskie nie mogą ugasić jej pragnień; takie było doświadczenie egzystencjalne jej słynnego „Tylko Bóg wystarcza”.

Teresa od Jezusa, wraz ze swoim konkretnym doświadczeniem życiowym, jest potwierdzeniem, że życie chrześcijańskie jest w swej istocie przede wszystkim życiem w komunii z Bogiem, jest relacją osobową, przyjaźnieniem się z Nim; że chrześcijaństwo jest czymś więcej niż religią dzieł zewnętrznych czy rozporządzeń prawnych. W tym sensie Święta pełni misję profetyczną w naszym posoborowym czasie odnowy modlitwy, moralności i praktyk pastoralnych. Misja Teresy i jej przesłanie, stają się jeszcze bardziej wyraźne i przemawiające poprzez jej doświadczenie kryzysu. Kryzysu w tym momencie jej życia, w którym zaprzestała czuwać nad swym życiem wewnętrznym i modlitwą wewnętrzną.

Kryzys

Dzięki przyjaźni z Chrystusem Teresa ujrzała jasno, kim był Bóg i co Bóg dla niej uczynił, ale również kim i jaką była ona:

Starałam się uobecnić Chrystusa wewnątrz mnie obecnego i łatwiej było mi się odnaleźć – moim zdaniem – w tych miejscach, gdzie widziałam Go bardziej osamotnionego. Wydawało mi się, że będąc tam osamotniony i strapiony, jako osoba potrzebująca pomocy, łatwiej dopuści mnie do siebie. Takich prostodusznych myśli miałam wiele. (Ż 9,4)

Teresa przez to głębiej zrozumiała, doświadczyła i przeżyła: Jezus dokonał mego zbawienia! Wycierpiał to wszystko dla mnie! Ale zrozumiała również, że ona sama zaczęła:

I tak z rozrywki w rozrywkę, z próżności w próżność, z okazji w okazję, zaczęłam wikłać się tak często w wielkie okazje, a moja dusza była tak wyniszczona w licznych próżnościach, że już mi było wstyd ponownie zbliżyć się do Boga w tak szczególnej przyjaźni, jaką jest modlitewna relacja. (Ż 7,1)

Własne życie ukazało się jej jako ciągła niewierność, nie dlatego, że nie miała sił, by siebie przekroczyć, ale dlatego, że:

ani moje postanowienia, ani utrudzenie, w którym siebie widziałam, nie były wystarczające, aby już więcej nie powrócić do upadania, gdy znalazłam się w sytuacji temu sprzyjającej. (Ż 6,4)

Nie brakowało więc jej dobrej woli, ale stawało się coraz bardziej widoczne jej radykalne ograniczenie. W tym doświadczeniu wytworzyło się to, co nieraz określi siebie jako „kobietę nędzną”, bez wykluczania z tej wypowiedzi pewnej świadomej ironii wobec „uczonych”

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...