Najważniejsze w soborze było to, że został on zwołany bardziej jako sobór pastoralny niż dogmatyczny. Ojcowie soborowi wiedzieli, że trzeba było się zmierzyć nie tyle z kwestionowaniem jakiejś doktryny Kościoła, bo tego nikt raczej nie robił, ile z problemem, jak docierać z prawdą objawioną do współczesnego człowieka.
Ciągle jednak pokutuje myślenie, że wystarczy jedynie przyjść i odstać tę godzinę.
Ksiądz nie tylko odprawi Mszę, ale przeczyta czytania, zbierze składkę itp. Sobór dotyka kwestii nie tyle zaangażowania, ile rozumienia tego, kto sprawuje liturgię. Przed soborem takie dzisiejsze funkcje jak lektor, akolita, ostiariusz, egzorcysta, wiązały się z niższymi święceniami. Ktoś, kto je wypełniał, był duchownym; tak naprawdę liturgia była sprawowana od A do Z przez duchownych. Byli ministranci, który uczyli się ministrantury na pamięć, nic z niej często nie rozumiejąc. W rycie rzymskim (łacińskim) świeccy odzywali się tylko raz - podczas ostatniego wezwania Ojcze Nasz - czyli wtedy, gdy mieli uznać swoją grzeszność. Dla wielu liturgia pozostawała niezrozumiała. W wyniku reformy mamy obecnie jedynie święcenia diakonatu, prezbiteratu i sakrę biskupią. Poza tym istnieją urzędy w Kościele, takie jak urząd lektora czy akolity. Ktoś może otrzymać błogosławieństwo do tego, żeby być lektorem czy akolitą, ale nie musi być duchownym. Sobór uczy też, że w liturgii chodzi o coś więcej niż tylko o sam obrzęd. Mamy taką starą łacińską zasadę kościelną: lex orandi, lex credendi, czyli modlimy się wedle tego, jak wierzymy i jakim jesteśmy Kościołem. Reforma soborowa nie polega tylko na zmianie obrzędu, języka, ale to także pewna zmiana myślenia o Kościele. Oczywiście wiele zmian miało służyć temu, żeby liturgia była zrozumiała, bo wyczucie tajemnicy i sacrum w liturgii nie polega na tym, że nikt jej nie rozumie. Znak, żeby był znakiem, musi być czytelny. W dziejach zbawienia Bóg czyni znaki, które objaśnia swoim Słowem.
Dzisiaj wiele rzeczy wydaje się w Kościele oczywistych - liturgia w językach narodowych, zaangażowanie świeckich itd. Czy to prawda, że nie widzimy i nie doceniamy już owoców soboru?
Na pewno nie mamy takiego wyczucia soboru, jakie ma pokolenie jeszcze żyjące, ale już odchodzące. Ono musiało zmagać się z soborem, bo było wykształcone i wychowane inaczej. Rozmawiałem kiedyś z nieżyjącym już o. prof. Augustynem Jankowskim OSB, biblistą o tym, że sobór był dla teologów, biblistów, historyków Kościoła wydarzeniem, które zmusiło ich do przemyślenia wielu rzeczy. Wielu teologów, nauczycieli w seminariach musiało od nowa układać wykłady, formułować tezy, a stare skrypty wyrzucić do kosza.
Dlaczego? Przecież doktryna się nie zmieniła…
Doktryna się nie zmieniła, ale zmienił się sposób jej przekazywania. Kard. Wojtyła powiedział na soborze: „Nie o to chodzi, że my mamy prawdę, chodzi o to, w jaki sposób świat uzna ją za swoją". Jak to zrobić? Wszyscy w Kościele musieli sobie zadać to pytanie.
A jakie są, według Księdza Biskupa, najważniejsze owoce Soboru Watykańskiego II?
Najważniejsze jest odkrycie rangi chrztu i tego, jakie znaczenie ma on dla chrześcijanina. Chrzest jest kluczem do odczytania soboru. Kardynał Wojtyła, pisząc „U podstaw odnowy", pokazał sobór w odniesieniu do chrztu i tzw. tria munera, czyli trzech godności, które człowiek ochrzczony otrzymuje od Chrystusa: królewskiej, kapłańskiej i prorockiej. Sobór jest tam, gdzie mówimy o potrzebie wtajemniczenia, katechumenatu przedchrzcielnego i pochrzcielnego. To jest najważniejszy „przewrót" soborowy.
Jeśli popatrzymy na różne ruchy religijne działające w Kościele, to odkryjemy, że mają one różne nazwy, ale obecne są w nich te same elementy, które służą odkryciu rangi chrztu. W formacji oazowej mamy okres tzw. deuterokatechumenatu, droga neokatechumenalna także służy odkrywaniu wartości chrztu. W wielu miejscach przygotowuje się dorosłych do chrztu metodą katechumenalną.
Jestem przekonany, że mamy wiosnę w Kościele, która jest wiosną ludzi świeckich. Bez soboru tak by nie było. To odkrycie chrztu nie dotyczy tylko świeckich, ale także zakonników. Każde powołanie wyprowadza się z chrztu. Dawniej mówiono, że profesja zakonna to drugi chrzest, a wszystko, co działo się przed nią traktowano jako czas, który trzeba wyrzucić do kosza. Dzisiaj mówi się o ślubach zakonnych, które wyrastają na konsekracji chrzcielnej. To także wpływa na relację między księżmi i osobami zakonnymi a świeckimi, bo nie można zapominać, że w Kościele wszyscy mamy tę samą godność wynikającą z chrztu, a różnią nas funkcje pełnione w Kościele. Odkrycie rangi chrztu jest kluczem do zrozumienia tego, co przyniósł sobór.
bp Grzegorz Ryś, dr hab. historii, prof. UPJP II, mediewista, biskup pomocniczy diecezji krakowskiej, przewodniczący Zespołu ds. Nowej Ewangelizacji
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.