Redakcja LISTU rozmawia z o. Tomaszem Grabowskim, dominikaninem, prezesem Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny
Wróćmy do osób, które przyjmują chrzest w wieku dorosłym. Ich doświadczenie wiary, przyjęcia jej, wydaje się bardziej namacalne od doświadczenia tych, którzy wzrastają w chrześcijaństwie od dziecka...
Można oczywiście zazdrościć katechumenom, że samodzielnie i świadomie podejmują decyzję o wierze i przyjmują chrzest. Mnie też zdarzało się tak myśleć. Ale im dłużej prowadzę katechumenat, tym mniej jestem o tym przekonany. Przecież to, że większość z nas została ochrzczona jako dzieci, jest niezwykłą łaską- niemal od początku naszego życia jesteśmy wszczepieni w Chrystusa. Bóg oczyszcza nas z grzechu pierworodnego i usuwa wszelką przeszkodę, jaka jest między Nim a nami. Więcej, daje nam łaskę uświęcającą, tzn. wszystkie dary Ducha Świętego i cnoty: wiarę, nadzieję i miłość. Problem w tym, że często nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele otrzymaliśmy i jak wiele mamy do odkrycia. Czytając Dzieje Apostolskie, zachwycamy się tym, jakie łaski otrzymali ci, którzy przyjęli chrzest z rąk apostołów, a my też to wszystko mamy.
To dlaczego nie umiemy z tego korzystać? Dlaczego nie jesteśmy tego świadomi?
Być może ci, którzy nas wychowują do wiary, nie są wystarczająco przekonani o tym, że nasz Bóg jest naprawdę Bogiem działającym i żywym, który jeżeli coś obiecuje, to dotrzymuje słowa. Ksiądz Blachnicki miał genialną intuicję. Pomysł swojego duszpasterstwa oazo-wego oparł na deuterokatechumenacie, czyli na powtórnym przeżyciu inicjacji w chrześcijaństwo. Pomysł na Rok Wiary jest podobny; chodzi o to, aby uświadomić ludziom, jakie łaski otrzymali na chrzcie i jak z nich korzystać. Nieochrzczeni żyją bez wszczepienia w Chrystusa, w winie grzechu pierworodnego. Grzech, również ten osobisty i innych ludzi, rani ich. Położenie takiej osoby przypomina sytuację Adama wyrzuconego z Raju. To ktoś, kogo Bóg chroni, ale kto zasadniczo nie ma relacji z Bogiem; odwrócił się od Niego, jest skazany na śmierć.
Ale nie można powiedzieć, że nieochrzczeni nie będą zbawieni?
Niczego takiego nie powiedziałem. Mówię tylko o tym, jaka jest ich sytuacja i dlaczego chrzest daje człowiekowi uprzywilejowane miejsce w dziejach zbawienia. Nie rozstrzygam, kto będzie zbawiony, a kto nie, bo tego nie wiem. Pewien jestem jedynie tego, że gdyby sytuacja ludzi w wyniku zaistnienia grzechu pierworodnego i później grzechów uczynkowych nie była dramatyczna, to Bóg nie oddałby swojego Syna na śmierć. Dzięki chrztowi mamy udział w owocach tej męki, nasza wina jest odkupiona, a nasz grzech utracił moc potępiająca. Św. Paweł w szóstym rozdziale Listu do Rzymian pisze o tym: Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. Człowiek, który nie ma chrztu, jest poza tą rzeczywistością.
Cokolwiek byśmy nie robili, to i tak łaska sakramentu w nas trwa?
Moje życie ma wartość krwi Chrystusa, więc jestem dla Boga niezwykle cenny. Można jednak nie przyjąć tej łaski, odrzucić działanie chrztu czy innych sakramentów. Owszem, sakrament działa samym faktem jego udzielenia, natomiast to wcale nie znaczy, że do jego działania nie jest potrzebne nasze zaangażowanie. Mogę przyjmować Ciało Chrystusa tak, jakby było wyłącznie chlebem, i ono wtedy nie będzie przynosiło owoców, które mogłoby przynieść, gdybym przyjmował Je z wiarą. Tak samo jest z chrztem: mogę go przyjąć i nie korzystać z tego, w co zostałem włączony; sprawić, że w moim życiu chrzest będzie bezowocny. Oczywiście Bóg udzieli mi usprawiedliwienia, obmyje mnie z grzechu, ale to nie znaczy, że jestem skazany na zbawienie. Mam wszystko, ale też wszystko mogę stracić, i de facto przez grzech tracę. Na szczęście po swoim zmartwychwstaniu Chrystus udzielił uczniom daru odpuszczania grzechów, a nam dał możliwość odnowienia łaski chrztu.
Sobór Trydencki mówi wprost, że chrzest odpuszcza wszystkie grzechy, tzn. przyszłe również. Jeżeli grzeszę po chrzcie, to te grzechy są mi odpuszczone właśnie na mocy chrztu. Nie dlatego, że ktoś mnie wyspowiada, ale dlatego, że przyjąłem chrzest i poszedłem do spowiedzi. Jako kapłan nie mogę wyspowiadać człowieka nieochrzczonego, bo wtedy sakrament nie działa. Nie może odnowić łaski uświęcającej we mnie, bo też nie ma czego odnowić.
Zawierzenie Bogu wiąże się z niepewnością, jak potoczy się nasze życie, do czego powoła nas Bóg, a my lubimy być kowalami swojego losu.
Jest takie mocne zdanie w Katechizmie autorstwa kard. Newmana: „Dziesięć tysięcy trudności nie powoduje jednej wątpliwości" (157). Nie można powiedzieć komuś: „Powiedzmy, że ci wierzę". Wiara jest - tak mi się wydaje - zerojedynkowa: albo ci wierzę, albo nie wierzę. Niepewność to wada wiary, a nie przejaw jej dojrzałości. Wiara daje pewność.
Pewność czego?
Pewność tego, w co wierzę. Jeżeli zawierzyłem Bogu, to wątpliwość jest szkodą, skazą na mojej wierze. Niestety jesteśmy wychowani w przekonaniu, że niepewność to postawa racjonalna, jak najbardziej uzasadniona i godna podziwu. Nie znajduję tego w żadnym życiorysie świętego. Błogosławiona Matka Teresa z Kalkuty przeżywała ciemność przez wiele lat, ale nie dopuszczała do siebie zwątpienia. Trwała wiernie przy Bogu pomimo braku duchowych doświadczeń, pocieszeń.
Mogę Bogu zadawać pytania, mogę się z Nim zmagać, ale to nie jest wątpienie. Kiedy do jednego z Ojców Pustyni przyszli uczniowie i pokazując jedną z ksiąg Pięcioksięgu, poprosili: „Ojcze, wytłumacz nam ten fragment Pisma", ten wziął księgę, poszedł nad jezioro i zawołał: „Mojżeszu, wytłumacz mi to, co miałeś na myśli, kiedy to pisałeś?". To jest postawa wiary kogoś, kto owszem, ma pytania, ale nie udaje się po odpowiedź do swoich wątpliwości, tylko do Tego, kto zna odpowiedzi. Mogę mieć wątpliwości dotyczące tego, co mam robić w życiu, ale to wcale nie znaczy, że mam mieć wątpliwości co do tego, że Bóg chce mojego dobra i że wypełnianie woli Bożej jest czymś właściwym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.