Grzech, który jest we mnie

Głos ojca Pio 79/1/2013 Głos ojca Pio 79/1/2013

– On nas osłabia. Sprowadza na niższy poziom. To jest tak, jakbyśmy mieli krzywy kręgosłup. Człowiek będzie szedł z trudnością, dużo mniej udźwignie, wielu zadań nie podejmie – wyjaśnia o. Jordan Śliwiński OFMCap, założyciel i kierownik Szkoły dla Spowiedników.

 

Dlaczego grzech pojawia się w naszym życiu?

To wielka tajemnica. Już Święty Paweł się nad nią zastanawiał: jeśli czynię coś, czego nie chcę, nie czynię tego ja, tylko grzech, który jest we mnie. Wynika to z pewnego skażenia natury ludzkiej, o którym mówi teologia grzechu pierworodnego. Owo pierwsze zło potwierdzane jest poprzez grzechy uczynkowe, które popełnia człowiek. Tak odkrywamy mechanizm grzechu. Dlatego mamy w sobie skłonność do zła, a nie do dobra. To jedna sprawa. Ale jest jeszcze tajemnica zła osobowego, które nas kusi, a więc diabeł, przez którego śmierć weszła na świat. Z zawiści pociąga on człowieka do grzechu. 

Czym jest grzech i w jakich sytuacjach najczęściej się pojawia?

W polskiej świadomości katolickiej grzech jest bardzo mocno zjurydyzowany. Uczymy się na katechezie, że stanowi przekroczenie przykazania Bożego lub ludzkiego w materii ważnej lub mniej ważnej. Odnosimy go do prawa. Natomiast podstawowy dla grzechu jest jego wymiar osobowy: chodzi w nim o wybór przeciw Bogu, czyli wybór zła. Rola prawa polega jedynie na informowaniu o tym, że dany czyn jest zły.

Dlatego trzeba sięgać do archetypów, wzorów osobowych. W Ewangelii wyróżniłbym dwa podstawowe: wzorzec syna marnotrawnego – pragnienie życia samodzielnego, bez Boga i podległości Jemu, opartego o ludzką wiedzę na temat sposobów budowania życia (to dalekie echo wydarzeń z raju) oraz kapłana i lewity z przypowieści o miłosiernym Samarytaninie – nieumiejętności zatrzymania się nad biedą drugiego człowieka. Kapitalnie to komentuje prof. Stanisław Grygiel, który mówi, że ludzie tak postępujący, nie są w stanie zmienić kierunku swojego istnienia, gdyż są zapatrzeni w siebie. Sednem jest egoizm: moje sprawy są najważniejsze i skupiam się tylko na nich. Dzisiaj coraz częściej się zdarza, że ten egoizm się rozszerza, prowadząc np. do samotności we dwoje. Liczę się tylko ja i ona. Reszta jest nieważna.

A zatem grzechem może być zaniechanie dobra?

Święty Jakub mówi: kto umie czynić dobrze, a tego nie robi, popełnia grzech. Dzieje się tak wtedy, kiedy człowiek ma przewróconą skalę wartości – jego „ja” jest najważniejsze i cokolwiek go z owego skoncentrowania na sobie wybija, jest traktowane jako strata. Z tego wynika cała seria grzechów.

Czy każde złamanie prawa jest grzechem?

Nie. Żeby zaistniał grzech, musi być spełniony warunek formalny: dobrowolność i świadomość jego popełnienia. Kiedy śpię i śnią mi się fantazje seksualne czy mordercze, nie odpowiadam za nie. Jeśli jadę samochodem, o który wcześniej zadbałem, jestem trzeźwy i przestrzegam przepisów, a ktoś wejdzie mi pod koła (co obiektywnie jest złem), ja nie mam grzechu. W obydwu przypadkach nie było intencji popełnienia zła. Dlatego przy ocenianiu tego, czy coś jest grzechem, trzeba brać pod uwagę warunki podmiotowe.

Rozróżnianie dobra od zła nastręcza niekiedy trudności…

Bóg mówi do człowieka poprzez sumienie (co oczywiście jest pewną metaforą). To miejsce najintymniejszego kontaktu między nimi. Najczęściej odbywa się to na poziomie uczuć, często negatywnych, jakiegoś wstrętu, poczucia, że to, co się zrobiło, nie było dobre. Trzeba się nauczyć rozpoznawać działanie własnego sumienia, nauczyć się słuchać jego głosu. Ta formacja powinna być nieustanna, ponieważ nie ma sumienia ukształtowanego raz na zawsze. Działa w nim Duch Święty, ucząc rozróżniania grzechu od cnoty, momentu przyjęcia Chrystusa od Jego odrzucenia.

Wspomniał Ojciec o grzechu pierworodnym. W jakich kategoriach go rozpatrywać?

Grzech pierworodny powinniśmy rozumieć szeroko. Święty Bonawentura nie zawęża go do upośledzenia moralnego, ale mówi, że człowiek bez grzechu miał inny zakres poznania: grzech upośledził nie tylko naszą strukturę moralną, ale też poznanie i widzenie rzeczywistości. Jest plamą na całej naszej strukturze ontycznej.

Jak głęboko w naturę człowieka ingeruje grzech?

Do samych podstaw jego bytu. Adekwatne będzie tutaj porównanie do wady skrzywienia kręgosłupa: człowiek chodzi wtedy z trudnością, dużo mniej może udźwignąć, nie podejmuje wielu zadań. Grzech nas osłabia. Sprowadza na niższy poziom. Często trudno to sobie uświadomić, bo myślimy, że obraziliśmy Boga grzechem. Pamiętajmy jednak, że nasze grzechy niczego Bogu nie ujmują. On nie obrazi się na nas jak koleżanka (mówię tak, bo mamy tendencję do antropomorfizowania Boga). Z drugiej strony, rozumiemy też wagę grzechu, patrząc na Chrystusa ukrzyżowanego. Odkupienie nie było „spacerkiem”, to przejście przez nędzę człowieka, przez wszystkie skutki jego grzechu.

Wejście w Paschę i Zmartwychwstanie, to nie jest tylko obmycie moralne. Święty Paweł mówi, że po chrzcie jesteśmy nowym człowiekiem, nowym stworzeniem – chodzi mu o nowy sposób bytowania. Jeśli uświadomimy sobie skażenie grzechem natury człowieka, widzimy potrzebę Zbawiciela. Doświadczamy osaczenia grzechem tak bardzo, że sami nie możemy sobie z nim poradzić. Nie jesteśmy jak baron Munchausen, który sam wyciągnął siebie za włosy z bagna. Człowiek o tym marzy. W nowych ruchach religijnych propagowana jest autosoteriologia: medytuj, medytuj, medytuj, a się wyzwolisz. Nie! Poczekaj na Zbawiciela. On cię wyciągnie. Sam możesz robić różne cuda, ale nie oddalisz się od swego grzechu.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...