Bezrobotnych zawsze mieć będziecie...

Niedziela 19/2013 Niedziela 19/2013

– Sama działalność charytatywna, samo nakarmienie, danie pieniędzy na dłuższą metę do niczego nie prowadzi. To pozwala zaspokoić głód, ale ten wróci następnego dnia. Trzeba rozwiązań kompleksowych, które odwołują się do fundamentalnych wartości – mówi ks. Henryk Kowalski, proboszcz z Zawiercia, który od wielu lat pracuje z bezrobotnymi

 

Wykreować siebie na nowo

Kursy zawodowe dla tych, którzy jeszcze  nie rezygnują. Anka twierdzi, że tam spotkam ludzi, którzy przeszli przez piekło bezrobocia i wygrali  z własnymi ograniczeniami, lękami i apatią.

Kurs aktywizujący, zmieniający widzenie świata. Tak napisali w ulotce. Przytulna sala, rząd krzeseł, tablica i grupka ludzi. Inni niż ci z poranka w urzędzie pracy.  Nie od razu potrafię opisać różnicę. Może chodzi o nadzieję…  

– Najgorszy jest „syndrom ślimaka”. Chowanie się w sobie, zamykanie na świat, na ludzi – tłumaczy p. Jarek, z dyplomem renomowanej uczelni i od 3 lat bez zajęcia. – Nas zabija apatia, rezygnacja, załamywanie rąk. A tymczasem trzeba iść do ludzi. Tam łapie się rozmaite kontakty, informacje. Ktoś kogoś zna, ktoś potrzebuje na kilka dni pracownika. Ktoś inny widział ogłoszenie na mieście, jemu nie odpowiada, ale tobie jak najbardziej... Jest się w obiegu, rozumiesz?

Przypominam sobie dane pochodzące z opracowań nt. rynku pracy: – co 3. bezrobotny nie szuka pracy, bo albo nie ma zamiaru jej podjąć, albo pracuje na czarno. Nawet jeśli tak jest naprawdę, to i tak bezrobocie w Polsce jest dużo większe niż w Austrii czy Holandii.

– Idźcie do klubu pracy, zapiszcie się na bezpłatne kursy, na warsztaty, cokolwiek. Wolontariat jest doskonałą formą walki z poczuciem niemocy – pracujesz za darmo, ale nie na zawsze. Może za jakiś czas ktoś zaproponuje pracę... Oto moja historia: ze schroniska dla zwierząt, gdzie działam od lat jako wolontariusz, trafiłam do prywatnego hotelu dla zwierząt, już na etat – przekonuje Zosia. Pokazuje nam teczkę pełną dokumentów i formularzy o dofinansowanie unijne. Chodzi na kurs, który – ma nadzieję – pozwoli jej uruchomić własną firmę.

Anna, która mnie tu sprowadziła – do niedawna pracownik administracji w dużym przedsiębiorstwie, jest przekonana, że pozbyli się jej, bo miała 50 lat i nie pasowała do wizerunku firmy. Nie pomogło doświadczenie zawodowe i znajomość branży.

– Odeszłam bez żalu. Z moim doświadczeniem będę przebierać w ofertach, myślałam. Po roku – już bez złudzeń, ale za to z załamaniem nerwowym – byłam gotowa wziąć każdą pracę. Nie dostawałam wsparcia ani od rodziny, ani od malejącej błyskawicznie grupy przyjaciół. Na marginesie, niektórzy zachowywali się tak, jakby bezrobocie było zaraźliwe. Po ponad roku pojawiła się myśl, że skoro nikt nie da mi pracy, to dam ją sobie sama...

Maria, przychodzi ostatnia, zabiegana, gdzieś już spóźniona, dawniej nauczycielka rysunku, dziś „pani od wszystkiego”.  – Moja rada? Zaczepić się gdzie bądź – byle płacili ubezpieczenie. Może być nawet 1/5 etatu albo mniej. Reszta to kwestia tzw. obrotności. Sporo jest na rynku rzeczy, których ludzie pozbywają się za darmo. Z niewielkim zyskiem sprzedaję je na portalu Tablica.pl i Allegro. Znam angielski, więc trafiają się korepetycje, opieka nad dziećmi czy staruszkami. Bywa, że niemal nieprzytomna padam na łóżko. Zarabiam połowę mniej niż w poprzedniej pracy w korporacji, ale przetrwałam...

Anna: – Mam przesłanie do kobiet po 40. i 50. roku życia: łączcie się w nieformalne grupy i zakładajcie własne firmy. Nie proście się o pracę ludzi, którzy nie podejmują rozmowy, bo zobaczyli wasz pesel. Słyszałam o rugowanych z pracy nauczycielkach, które otwierają świetlice dla dzieci z opcją douczania lub rozwijania talentów. W Polsce nadal mało jest przedszkoli i żłobków. Stajemy się powoli krajem seniorów – to wielki rynek pełen możliwości... Nie wolno się poddawać.

Rzeczywistość wymaga myślenia

– W niektórych krajach udało się złagodzić problem bezrobocia poprzez „dzielenie się pracą”. Zgadzam się trochę krócej pracować, aby kogoś nie zwolniono lub aby ktoś z bezrobocia otrzymał choćby pół etatu. W jednym z miast w urzędzie w ten sposób znaleziono i uratowano 10 etatów, ale tego nie da się zrobić bez odwołania się do solidarności, do dobra wspólnego, do formacji ludzkiej – przekonuje ks. Kowalski. – Bezrobocie będzie, niezależnie od tej czy innej władzy. Ono istnieje w każdym społeczeństwie. Jest ok. 3 proc. ludzi, którzy nigdy nie podejmą pracy. Tragedia jest wtedy, gdy bezrobocie przekroczy 12 proc. (najnowsze dane mówią o 14,4 proc. bezrobotnych w Polsce – przyp. red.).

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

TAGI| BEZROBOTNI

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...