W ciągu czterech lat od eucharystycznego cudu Sokółka stała się polskim Medjugorie. Mimo tłumów w kolegiacie dominuje głęboka cisza i skupienie. Nie ma chwili, by Jezus nie był adorowany przez proszących lub dziękujących za niezwykłe łaski.
Separator i guz
Przypadek pana Krzysztofa to tylko jeden z kilkudziesięciu, które od czterech lat przysyłają ludzie wdzięczni za Bożą interwencję po modlitwie w sokólskiej kolegiacie. Pierwszym było uzdrowienie 68-letniej Polki od 30 lat mieszkającej w szwedzkim Goeteborgu, której po żarliwej modlitwie do „Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie” ustąpił ból i powodujące go zgrubienie na jelicie grubym. – Jestem przekonana, że to jest łaska cudownego uzdrowienia. Nie umiem wyrazić słów wdzięczności Jezusowi. Modlę się i płaczę z radości – pisała po uzdrowieniu w swoim świadectwie przesłanym do proboszcza. Podobnie jak brat człowieka, którego wraz ze stertą śmieci zagarnęła ładowarka i wrzuciła do separatora. – Po tym jak śmigłowcem zabrano brata do szpitala w Białymstoku, a my tam przyjechaliśmy go odwiedzić, lekarz oznajmił nam, że jego stan jest bardzo ciężki, a uraz mózgu bardzo rozległy. Na pewno nastąpi obrzęk mózgu. A on na to nic nie poradzi, bo nie ma na to lekarstwa. Mówił, że mamy spodziewać się, że w ciągu minuty mogą ustać wszystkie funkcje życiowe – relacjonuje to, co stało się z jego bratem, mieszkaniec Sokółki. Wraz z żoną poszkodowanego poprosił ks. Stanisława o możliwość modlitwy przed cudowną hostią, która wtedy ukryta była jeszcze w kaplicy Bożego Miłosierdzia. Potem była jeszcze poranna Msza, po której jego bratu spadła gorączka, a po tygodniu od wypadku wybudzony, odzyskał w pełni świadomość. Dziś jedynymi wspomnieniami po tamtym tragicznym zdarzeniu są brak oka i bóle głowy. – Żyje i ma się dobrze, wiem to od jego żony, która pracuje na poczcie – zapewnia mnie pani Łucja Januszkiewicz, prezes lokalnej Akcji Katolickiej. Pani Łucja opowiada też o Anecie, absolwentce z Zespołu Szkół Rolniczych w Sokółce, w której wcześniej pracowała. – Miała nowotwór, a w intencji jej zdrowia modlono się na nieszporach eucharystycznych. W dniu, w którym miała być odprawiana za nią Msza, wróciła ze szpitala z diagnozą wchłonięcia się guza, co dla lekarzy było niewytłumaczalne. Dziś jest zdrową absolwentką – śmieje się.
Bolą ręce
W Biurze Pielgrzyma spotykam 14-osobową pielgrzymkę z Litwy. – Jesteśmy z archidiecezji wileńskiej, z parafii budwidzkiej pw. św. Jerzego – zaczyna rozmowę proboszcz ks. Ryszard Pieciun. Wraz z parafianami przejechał prawie 300 km. – Po tych pięciu godzinach w autokarze, wyszłam i jakbym w ogóle nie czuła drogi, jakbym była u siebie na podgrodziu – mówi zdziwiona Łucja Tuniewicz. To ona wraz z koleżankami namówiła proboszcza, by tu przyjechać. – Po tygodniach opieki nad nami przed wizerunkiem Najświętszej Maryi Panny w Ostrej Bramie zapytałyśmy wprost, czy by z nami nie pojechał do Sokółki, a on na to: „czemu nie?” – wspomina wydarzenia sprzed… trzech dni. Pani Łucja przyjechała, by właśnie tu podziękować „za wszystko” i prosić o „zdrowie i potrzebne łaski”. – Wiem, że tu stał się cud, dla mnie niepojęty – przyznaje. Ksiądz Pieciun dodaje, że choć Sokółka to wymowny znak, potwierdzający obecność Jezusa w Eucharystii, to trzeba pamiętać, że „Pan Jezus jest wszędzie jednakowy”. – Kapłan rozdający Komunię w parafii i przyjmujący ją wierny muszą zdać sobie sprawę, w czym uczestniczą. Trzeba dowartościować tę Komunię w naszych parafiach – mówi kategorycznie. Teresa Czerska wpisuje podwileńską pielgrzymkę do opasłego zeszytu pod numerem 1175. To już kolejna księga. Ta prowadzona jest od czerwca. – Rocznie indywidualnie lub w grupach odwiedza nas ponad 100 tys. osób – mówi ks. Stanisław. Wtóruje mu Łucja Januszkiewicz, pomagająca w biurze pani Teresie. Razem wertujemy strony pielgrzymkowego skoroszytu. Łowicz, Siedlce, Kraków – pierwsza strona. Los Angeles, Chicago, Radom, Mińsk, Cleveland – kolejna. – Ostatnio byli nawet Filipińczycy, cały autokar na tydzień przed tą ich straszną tragedią – dopowiada pani Łucja. Jak się z nimi dogadują? – Ręce trochę bolą – śmieje się Teresa Czerska, a jej koleżanka zaraz jednak dodaje: „ale dotąd nie mieliśmy żadnej skargi”.
Ambasador
Siostra Teresa krząta się po zakrystii. Pochodzi ze Zgromadzenia Sióstr Eucharystek, tego samego co s. Julia – pierwszy świadek eucharystycznego cudu. Zastałem ją przy żelazku. Miła, ale stanowcza. Wypowiadać się nie chce. Podobnie jak żadna z napotkanych sióstr. „Duch ofiary jest wpisany w naszą duchowość przez przykład Założyciela, który spełniał swoją posługę w Kościele w duchu skromności i ukrycia, porównując ją do roli ścierki, która po wykonaniu zadania nie jest już nikomu potrzebna” – czytam na stronie Zgromadzenia Sióstr Eucharystek. Mocne, konkretne. Jak ich posługa. – Są tu odkąd pamiętam, a w Sokółce jestem od 1975 r. – mówi Łucja Januszkiewicz. Wspominając s. Julię, porównuje ją do s. Teresy: „Obie mają szczególny dar, talent do dekoracji kościoła”. Siostry Julii, podobnie jak księży wikariuszy – świadków cudu, w parafii już nie ma. – Został tylko proboszcz, reszta dostała biskupi dekret i pracuje w innych miejscach – tłumaczy pani Łucja, dodając, że szkoda, bo „gdy byli, to wychodzili do wiernych i wszystko im opowiadali”. Czym jest dla niej sokólski cud? – Dla mnie szczególnym cudem jest to, że mogę modlić się, że mogę być tu i jako ambasador Jezusa anonsować do Niego pielgrzymów – tłumaczy. Teresa Czerska mieszkająca w Sokółce od 30 lat, dowiedziała się o cząstce jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem. – Pochodzę z bardzo wierzącej rodziny, więc zawsze wierzyłam, że Jezus w Eucharystii jest, był i będzie – przekonuje. Cieszy się, że szczególnie młodzi tłumnie go odwiedzają, choć zauważa, że są i tacy mieszkańcy, którzy do dziś w kolegiacie pw. św. Antoniego jeszcze nie byli. Odwrotnie jak Stanisław Piasecki. – Mieszkam kilkaset metrów od kościoła, więc staram się być na adoracji codziennie – mówi. Od lat, podobnie jak jego ojciec, wspiera finansowo kościół, w ramach możliwości także przychodzi pomagać. – Kupiłem właśnie farby na remont dawnego skarbca, w którym proboszcz trzymał kielichy i stare lichwiarze – wyjaśnia. W swojej pomocy nie widzi nic niezwykłego. A w cudzie? – Odczytuję go jako dodatkowy, nieoczekiwany prezent – śmieje się. Dla ks. Stanisława Gniedziejko ten prezent, obok łaski, oznacza też „odpowiedzialność i wzmożoną posługę”: „Służę, dla Bożej chwały i pożytku ludzi, dla umocnienia ich wiary”.
Ks. Stanisław Gniedziejko, proboszcz sokólskiej kapituły:
– Sokólski cud eucharystyczny mocno łączę z dziełem Bożego Miłosierdzia. Wydarzył się on bowiem w niedzielę po beatyfikacji bł. ks. Michała Sopoćki, który związał się z naszą parafią poprzez podarowany przez niego obraz Bożego Miłosierdzia, bliźniaczo podobny do tego, który jest w Watykanie. Sprowadzenie tu przed laty sióstr eucharystek też nie może być przypadkowe. Wnioski jednak trzeba wyciągać samemu. Z pewnego dystansu widać jednak, że to Pan Bóg sam układa scenariusz, który potem my widzimy i realizujemy.
Wyniki badań patomorfologicznych z 21 stycznia 2009 r. zawarte w protokole złożonym w kurii białostockiej:
„Przeprowadzone badania dowiodły, że do konsekrowanego komunikantu nie została dołączona żadna inna substancja, lecz że Jego fragment przybrał postać tkanki mięśnia sercowego człowieka w stanie agonii. Tego rodzaju zjawiska nie wyjaśniają nauki przyrodnicze, natomiast nauka Kościoła mówi nam, że poddana badaniom Hostia jest ciałem samego Chrystusa na mocy Jego własnych słów wypowiedzianych podczas Ostatniej Wieczerzy”.
Kalendarium:
12 października 2008 r. – upadek komunikantu podczas rozdawania Komunii św. na porannej Mszy
19 października 2008 r. – odkrycie na komunikancie wypukłej plamki o intensywnej, czerwonej barwie, przypominającej wyglądem skrzep krwi, mającej postać żywej cząstki ciała
29 października 2008 r. – komunikant w naczyniu przeniesiony do kaplicy Bożego Miłosierdzia
21 stycznia 2009 r. – wyniki badań patomorfologicznych potwierdzają zrośniętą z hostią tkankę mięśnia sercowego człowieka w agonii
14 października 2009 r. – komunikat komisji kościelnej, informujący o wyniku badań oraz o przekazaniu akt sprawy do Nuncjatury Apostolskiej w Warszawie
2 października 2011 r. – uroczysta Msza św. koncelebrowana pod przewodnictwem abp. Edwarda Ozorowskiego wraz z procesją przeniesienia cudownej cząstki Ciała Pańskiego z kaplicy plebanii do kaplicy Matki Bożej Różańcowej kolegiaty pw. św. Antoniego Padewskiego
Msze św. w kolegiacie:
Niedziela i święta: 6.00, 7.00, 8.30, 10.00, 11.30, 13.00, 18.00 (zimą 17.00). W dni powszednie: 6.30, 7.00, ,7.30, 18.00 (zimą 17.00).
Odpusty: 13 czerwca – św. Antoniego, 29 września – św. Michała
Całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu w kaplicy Matki Bożej Różańcowej w czwartki kończona nieszporami eucharystycznymi 30 minut przed wieczorną Mszą św.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.