Cztery lata po katastrofie smoleńskiej nad tą narodową tragedią nadal wiszą liczne znaki zapytania. Opinia publiczna obok faktów otrzymuje propagandowe wrzutki, półprawdy i kłamstwa. Ostatnio polscy biegli wykazali, że – wbrew raportowi MAK – we krwi gen. Andrzeja Błasika nie było alkoholu. To każe z rezerwą podchodzić do innych „ustaleń” i narracji w sprawie przyczyn rozbicia samolotu Tu-154M i śmierci prezydenta RP oraz 95 innych osób.
Bezsilność i upokorzenie
Trudno mi zrozumieć, jak w obliczu spraw takich jak śmierć, żałoba, cierpienie można manipulować, kłamać, drwić – mówi Joanna Lichocka, dziennikarka „Gazety Polskiej”, współautorka (wraz z Marią Dłużewską) filmów dokumentalnych na temat katastrofy smoleńskiej, m.in. Mgła i Pogarda. Rozmawia Jolanta Hajdasz
Katastrofą smoleńską zajmujesz się już cztery lata. Jak Twoim zdaniem rodziny ofiar tej tragedii przeżywają to, co dzieje się wokół przyczyn jej wyjaśniania?
– Nie sposób komuś z zewnątrz ocenić uczuć osób dotkniętych taką tragedią, wydaje mi się, że to nie do końca jest tak, że czas jest w stanie wyleczyć taką ranę. Chodzi nie tylko o ból i tęsknotę po stracie ukochanej osoby, ale też poczucie bezsilności i upokorzenia wynikające ze sposobu wyjaśniania przyczyn katastrofy. To pytanie do bliskich tych, którzy zginęli. Z niektórymi z nich mam kontakt dzięki temu, że staram się regularnie zapraszać ich do studia telewizji Republika czy przeprowadzać z nimi wywiady dla „Gazety Polskiej” czy „Do rzeczy”, bo chcę, żeby ich głos był słyszalny. Pewnie łatwiej byłoby, gdyby rodziny smoleńskie miały poczucie, że mogą liczyć na silne wsparcie polskich władz. Jak wiemy, takiego poczucia nie mają, a niektóre z nich z powodu działań rządu musiały przejść przez dodatkowe cierpienia.
Na przykład pani generałowa Ewa Błasik i jej dzieci.
– Tak, oni musieli czekać cztery lata na to, by potworne, niewiarygodne kłamstwa na temat generała Błasika zostały zdementowane. Nikt nie powiedział „przepraszam”, żaden minister, premier czy zwierzchnik sił zbrojnych, którzy milczeli, gdy na cały świat poszły oczerniające generała informacje. Wreszcie żaden dziennikarz czy publicysta powtarzający te łgarstwa nie poczuwa się do winy.
Jak bliscy ofiar tej katastrofy radzą sobie w takich sytuacjach?
– Wydaje mi się, że to w większości są bardzo dzielni ludzie. Przyglądam się z podziwem pani Ewie Błasik, jak godnie broniła honoru swego męża przez te ostatnie cztery lata. Na początku, przez pierwszy rok była w tym niemal zupełnie osamotniona. Niezwykłą zupełnie osobą, mądrą, bardzo piękną i z ogromną klasą jest Ewa Kochanowska. Zawsze robi na mnie ogromne wrażenie tym, co i jak mówi na temat katastrofy smoleńskiej. Świetnie radzi sobie Małgorzata Wypych; w chwili katastrofy została sama z dwojgiem małych dzieci. Gdy nagrywałyśmy jej wypowiedź do filmu Pogarda, wydawała się tak krucha i delikatna, że bałam się o nią, okazuje się, że niesłusznie.
Czy rodziny wiedzą, dlaczego zginęli ich bliscy?
– Myślę, że większość bliskich ofiar – przynajmniej tych, z którymi miałam okazję rozmawiać – nie wierzy w oficjalną wersję wypadków. Trudno im się dziwić, przecież większość z nas, po zdemaskowaniu już tylu kłamstw na temat okoliczności tej katastrofy, czuje, że trzeba bardzo chcieć i zamykać oczy na rzeczywistość, by dawać wiarę temu, co mówi rosyjski MAK czy komisja Millera czy Laska.
Co pani sądzi o pracy dziennikarzy wtedy i dziś w sprawie wyjaśniania przyczyn katastrofy i jej następstw?
– Przyznam, że o pracy dziennikarzy tzw. mainstremowych, a w istocie rządowych, myślę bardzo krytycznie. Trudno mi zrozumieć, jak w obliczu spraw takich
jak śmierć, żałoba, cierpienie można manipulować, kłamać, drwić. To, co przez te lata zaprezentowali dziennikarze „Gazety Wyborczej”, TVN-u czy „Polityki” lub TOK FM, w moich oczach ich zupełnie kompromituje. Być może jestem zbyt zasadnicza, ale po Smoleńsku przestałam przyjmować zaproszenia do tych mediów – granice zostały przez nie przekroczone zbyt mocno. Myślę, że po tylu zdemaskowanych już kłamstwach wielu dziennikarzy w dojrzalszych demokracjach po prostu przestałoby uprawiać zawód dziennikarza z powodu utraty wiarygodności. U nas, ze względu na system medialny, który premiuje posłu-szeństwo wobec władzy, a nie staranność i rzetelność dziennikarską, to oczywiście nie nastąpi. Z drugiej strony, po Smoleńsku powstał całkiem już szeroki obóz mediów niezależnych, dopominających się prawdy i poszukujących wyjaśnienia przyczyn katastrofy lub relacjonujących postępy śledztw zarówno prokuratury, jak i obywatelskiego reprezentowanego przez Zespół Parlamentarny kierowany przez Antoniego Macierewicza. Setki artykułów, książki, filmy i programy telewizyjne – to całkiem pokaźny dorobek ratujący honor polskiego dziennikarstwa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.