Pan Bóg w opałach? Kościół znowu pod ostrzałem? Nawet przyjazny wszystkim papież Franciszek zmanipulowany przez bezduszny świat mediów? Boże, zatrzymaj świat, ja wysiadam! Chyba już jedyna nadzieja na ocalenie sacrum człowieczeństwa w organizacji jakiegoś narodowego egzorcyzmu nad wszystkimi opcji gender czy świętującymi Halloween zamiast Wszystkich Świętych. Jednym słowem, koniec naszego świata i koniec człowieka.
Umierając na ulicy, zawołał:
– Boże, jak mogłeś mi to zrobić?!
Na co odpowiedział mu głos z niebios:
– Prawdę mówiąc, Thompson, po prostu cię nie poznałem” (T. Cathcart, D. Klein, Przychodzi Platon do doktora).
to ja, człowiek
Tymczasem sprawa jest znacznie prostsza. Mój kawałek wszechświata, który mam do zagospodarowania, jest dużo bardziej w zasięgu moich możliwości, a dodatkowo tak zwyczajnie się nazywa: Przemysław Bukowski. Logika ziarnka gorczycy wskazuje jednak, że nie musi on na siłę udowadniać swej wyjątkowości czy grymasić z powodu małego zasięgu swego oddziaływania.
Z ochotą zatem podzielam status ontologiczny braci ludzi, którzy nawet niekoniecznie należą do tego samego klanu wiary. Braterstwo z natury zakłada jakąś odmienność. I wcale nie musi być ona zagrożeniem mojego przywiązania do Boga czy tak chronionej przez wszystkich tożsamości. Zresztą – jak pokazuje Ewangelia – najbardziej ocalam ją nie wówczas, gdy z udawanym współczuciem godzę się na przegrany los tych, którym aspiracje nie pozwoliły na pozostanie ludźmi, ale wtedy kiedy świadomie godzę się na zasuspendowanie mojego własnego „ja”, byle tylko brata ocalić. „Jedną z najpoważniejszych pokus tłumiących zapał i odwagę jest poczucie przegranej, przemieniające nas w niezadowolonych i rozczarowanych pesymistów o posępnej twarzy. Nikt nie może podjąć walki, jeśli nie wierzy w zwycięstwo. Kto zaczyna bez ufności, już przegrał pół bitwy i zakopuje własne talenty” (Franciszek, Evangelii gaudium, 85).
wiara z pustymi kieszeniami
Oddajmy ponownie głos T. Halíkowi: „Czasem wydaje mi się, że my, chrześcijanie, wyciągnęliśmy niedostateczne wnioski z przypowieści o talentach. Temu, który wszystko, co mu powierzono, skrzętnie zakopał, nie chciał nic wydać, nie chciał ani na chwilę niczego się pozbyć i ryzykować straty – ostatecznie odebrano to, co tak pieczołowicie strzegł. Tylko ci, którzy powierzoną sobie wartość oddali, zainwestowali i zaryzykowali jej utratę, zachowali się właściwie. Zastanawiam się, czy niektóre postacie chrześcijaństwa nie są podobne do tego cnotliwego bogatego młodzieńca, który wprawdzie przestrzegał wszystkich przykazań, ale nie był w stanie pozbyć się posiadanego bogactwa, nie potrafił zrezygnować ze swoich zabezpieczeń. W wielu miejscach w Ewangelii słyszymy Jezusa mówiącego, że tylko ten, kto rozda wszystko, co ma, staje się wolny i może Go naśladować. Może dotyczy to nie tylko dóbr materialnych, a nasze duchowe bogactwo jest częścią owych rzeczy, których musimy się pozbyć, abyśmy byli wolni w wierze rozumianej jako droga”.
„Duchowe bogactwo” – to ono sprawia, że być może widzimy ludzi, ale nie zauważamy człowieka, jego konkretnej biedy. Że kryjemy się wtedy za wiarą urzędową, nadętą, zadzierającą nosa, asekuracyjną, głoszącą „stąd dotąd”. Innymi słowy – wiarą, której istotę pomyliliśmy z jej treścią lub formami, w których się wyraża. Czy na tym bowiem polega sprawa, że znamy dogmaty, chodzimy do kościoła lub nie kłamiemy? To są treści i przejawy wiary. Nie, nie w tym leży sens. Bo wiara jest wiarą „po prostu”, spotkaniem po ciemku, w którym niepewność staje się pewnością i które jest prawdziwe, bo całkiem nie do wiary (por. Jan Twardowski, Znaki ufności).
Człowiek zatem, ty i ja, to ten, kto stale coś otrzymuje i coś traci. Może to w nas rodzić niezadowolenie. Ono jest zresztą jedną z zasadniczych cech każdego prawdziwego talentu (A. Czechow). Nie da się wiecznie posiadać. Dotyczy to wszystkiego, co mamy, również naszej wiary. W niej poznajemy niejasno, jakby przez mgłę, dlatego błądzimy, tracimy ją, by szukać i ponownie odnajdywać. Mamy do tego prawo. Kto mówi inaczej, nie wie, co mówi, albo zwyczajnie kłamie. Inaczej się bowiem nie da. Dopóty… dopóki chcemy pozostać ludźmi.
ks. Przemysław Bukowski SCJ, Stadniki
Cały numer znajdziesz tutaj: http://wydawnictwo.net.pl/991/CZAS-SERCA-marzec-kwiecien-2014.html
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.