Wojna o pamięć

Przewodnik Katolicki 16/2015 Przewodnik Katolicki 16/2015

Głos Kremla zagłusza prawdę o narodach, którym rok 1945 przyniósł kolejne zniewolenie. Organizując obchody zakończenia II wojny światowej, Polska miałaby szansę stać się ich rzecznikiem.

 

Historia pisana jest przez zwycięzców. To banalna prawda, mało jednak oczywista w kontekście pamięci o wydarzeniach 1945 r. Niektórzy z tych, których można byłoby uznać za przedstawicieli obozu zwycięzców II wojny światowej, w rzeczywistości wcale doń nie należą. Ich wizja przeszłości niewiele miała dotąd szans, aby przebić się do powszechnej świadomości. To właśnie przypadek Polski, od której rozpoczął się w 1939 r. światowy konflikt, która pozostawała przez cały czas wojny po słusznej, ostatecznie zwycięskiej stronie, ale wyszła z niej okrojona terytorialnie, pozbawiona suwerenności i wyniszczona, jak bodajże nigdy w swoich dziejach. W żaden sposób nie można zaliczyć naszego kraju do grona rzeczywistych beneficjentów wydarzeń lat 1939–1945. Jak więc powinniśmy upamiętniać rocznicę końca II wojny światowej, co chcemy utrwalić w społecznej pamięci współczesnego pokolenia Polaków, do jakich interpretacji przekonać świat?

Niepamięć przedpolem klęski

Pytania te odnoszą się do tego, co zwykliśmy dziś nazywać polityką historyczną, albo lepiej: polityką pamięci. Jej uprawianie jest szczególnie widoczne wówczas, gdy wydarzenia historyczne są wykorzystywane do osiągnięcia aktualnych politycznych celów, zarówno w wymiarze krajowym, jak i międzynarodowym. Polityka pamięci nie jest jednak prostym synonimem manipulowania historią przez cynicznych politycznych graczy, ale działaniem, które konsekwentnie i profesjonalnie prowadzi każde państwo. Idzie w nim przede wszystkim o ukształtowanie pamięci zbiorowej społeczeństw, tak aby je zintegrować wokół wspólnego zasobu wiedzy i ocen własnej przeszłości. Wydarzenia, postaci, mity, które zaludniają naszą zbiorową wyobraźnię, konstytuują nas jako wspólnotę, z autonomicznych jednostek tworzą naród. Bez pewnego, choć trudnego do jednoznacznego zdefiniowania, minimum wiedzy o przeszłości i jej wspólnej oceny nie ma szans na przetrwanie jakiejkolwiek wspólnoty! I właśnie dlatego powinna funkcjonować odpowiedzialnie zaprogramowana i konsekwentnie prowadzona polityka pamięci. Poprzez programy nauczania, organizowanie obchodów rocznic, upamiętnianie zdarzeń i postaci oraz zagospodarowywanie publicznej przestrzeni państwo może i powinno współtworzyć świadomość historyczną społeczeństwa, po to, aby przeciwdziałać dezintegrującym procesom społecznego zapominania. Tak rozumiana działalność jest skądinąd domeną nie tylko państwa i jego instytucji, ale także innych środowisk, np. Kościoła, który pamięć o przeszłości, stałe jej kultywowanie uznaje za gwarancję zachowania tożsamości społeczeństwa. Widzi w tym część swojej nadprzyrodzonej misji, obowiązek w znaczeniu nie tylko doczesnym, ale również wiecznym. „Niepamięć bywa przedpolem klęski”, tak jeden z listów pasterskich Episkopatu ujmuje znaczenie kształtu pamięci zbiorowej Polaków.

 Zbliżająca się rocznica zakończenia II wojny światowej stała się ostatnio szczególnie intensywnie uprawianym polem polityki pamięci. Zbiegło się to w czasie z narastającym konfliktem polsko-rosyjskim, który rozgrywany jest również poprzez eksponowanie odmiennych wizji przeszłości. To swoista „wojna o pamięć”. II wojna światowa, a szczególnie kwestia jej zakończenia i bilansu, zdają się znamiennym tego przykładem.

Zgoda buduje

Obie strony starają się ukazać wydarzenia sprzed 70 lat w taki sposób, aby wpłynąć na świadomość historyczną własnych społeczeństw, ale również aby ukształtować pożądaną przez siebie wizję przeszłości poza granicami swych krajów. Putinowska Rosja, coraz konsekwentniej poszukująca swej tożsamości w tradycji łączącej wątki „świętej Rusi”, „carskiego imperium” i jego sowieckiego sukcesora usilnie stara się kontynuować dawne kierunki swej polityki pamięci. Jej najważniejszym motywem jest bez wątpienia mit Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i pokonania faszyzmu, co przedstawiane jest w eschatologicznym wręcz wymiarze zwycięstwa dobra nad złem. Interesującym i mało w Polsce znanym aspektem owego parareligijnego kultu zwycięstwa jest udział w jego kształtowaniu Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, której przedstawiciele doskonale wpisują się w kremlowską politykę pamięci. Nietrudno znaleźć wypowiedzi i publikacje znaczących postaci Cerkwi twierdzących, że zwycięstwo nad Niemcami było wyrazem szczególnej troski Maryi o Rosję. Powtarzane są informacje o proroctwach, objawieniach, warunkach stawianych przez Opatrzność, do których stosował się sam Stalin i co utorować miało drogę do pokonania wroga. Ów, głęboko zakorzeniony w tradycji „trzeciego Rzymu” mistycyzm znakomicie uzupełnia w dzisiejszej putinowskiej Rosji państwową wersję polityki pamięci, współtworząc szczególnie intensywną emocjonalnie i agresywną formę nacjonalizmu. Często i słusznie podkreśla się, że zbudowany na sakralnym kulcie zwycięstwa mit jest być może jedynym głęboko i autentycznie zakorzenionym w świadomości społeczeństwa rosyjskiego czynnikiem o narodowo- i państwowotwórczym charakterze. Nie udało się, mimo usilnych prób, zbudować w świadomości Rosjan innych budujących ich tożsamość historycznych odniesień.

Fiaskiem zakończyła się np. próba wykorzystania w tym celu rocznicy usunięcia Polaków z Kremla w 1612 r., ustanowionej jako święto państwowe na miejsce rocznicy rewolucji październikowej. Jedynie Dzień Zwycięstwa, 9 maja, pozostaje dla Rosjan i wielu innych obywateli dawnego ZSSR swoistym świętym. Wszelkie próby relatywizowania wymowy tej rocznicy, widoczne choćby w Polsce czy krajach bałtyckich, budzą zatem w Rosji odruch głębokiego i dodajmy autentycznego oburzenia. Sakralizacja Wielkiej Wojny Ojczyźnianej jest powiązana z dążeniem do ukazywania całej II wojny światowej w kategoriach walki sił światła i ciemności. Taka wizja koresponduje z dość mocno, bo już od lat 40., utrwaloną na Zachodzie interpretacją tego konfliktu, w której ramach stalinowskie imperium było postrzegane jako sojusznik w walce z wcieleniem zła absolutnego – nazizmem. ZSRR to zatem sojusznik, którego nie można zrównywać z wrogiem. Odmienna, charakterystyczna dla doświadczonych przez komunistyczną dyktaturę narodów Europy Środkowo-Wschodniej, wizja zmagań dwu totalitaryzmów, które po równi dławiły wolność w wymiarach państwowym, społecznym i jednostkowym, ciągle nie w pełni przeniknęła do historycznej świadomości Zachodu. Rosja uczyni wszystko, aby temu zapobiec.

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...