Agata Mróz-Olszewska, wybitna 26-letnia polska siatkarka, chora na białaczkę, przegrała ze straszną chorobą, ale wygrała życie dla swojej nowo narodzonej córki – Gdybym miała jeszcze raz wybierać, wybrałabym tak samo. Jestem szczęśliwa, odchodzę spełniona – to słowa skierowane do męża... Niedziela, 22 czerwca 2008
Na poważnie zaczęła uprawiać sport jako piętnastolatka – trafiła z rodzinnego Tarnowa do Sosnowca, gdzie uczyła się w Szkole Mistrzostwa Sportowego. – Wiązało się to z wielkim wyrzeczeniem i poświęceniem – wyjazd od rodziców w młodym wieku, codzienne kilkugodzinne treningi, do tego normalne szkolne zajęcia – mówiła po latach. Ciężka praca przyniosła rezultaty.
Gdy dowiedziała się, że jest chora na białaczkę, musiała nagle przerwać treningi, zmienić szkołę i zająć się zdrowiem. Przerwa trwała trzy lata. Do sportu mogła wrócić, gdy wyniki badań poprawiły się. Wydawało się, że przypadłość nie jest tak groźna i może wrócić do siatkówki.
– Nie była to taka typowa białaczka, jak przeważnie wszyscy piszą. Mam chory szpik kostny – mówiła. Myślała początkowo, że to już minęło. Przecież czuła się dobrze i grała. Wkrótce, choć występowała w drugo-ligowej drużynie WSBiP Ostrowiec Świętokrzyski, powołano ją do kadry seniorek.
Powołał ją Andrzej Krzyżanowski, pamiętający Agatę jeszcze z sosnowieckiej SMS, ale odkrył i pozwolił rozkwitnąć jej talentowi twórca drużyny „Złotek” Andrzej Niemczyk – trener, który nagle przejął reprezentację. U Niemczyka Agata Mróz trafiła prosto do pierwszej reprezentacyjnej szóstki.
Jest wiosna 2003 r., telefonuje Andrzej Niemczyk: – Przyjedź, nie znamy cię w ogóle, ale przyjedź na zgrupowanie – zapraszał sucho. To był przełom w jej karierze. – Pojechałam, dostałam się do drużyny i od razu wywalczyłyśmy mistrzostwo Europy. To był naprawdę fajny sukces po takich przejściach – opowiadała potem. Stała się jedną ze „złotek”. Według Andrzeja Niemczyka, była jedną z najlepszych siatkarek na świecie, szczególnie na swojej pozycji, tzw. środkowej. – Podczas treningów musiałem pilnować, żeby nie przeciążyć jej organizmu. Dlatego często miała indywidualne zajęcia – twierdzi. – Gdyby nie choroba, mogłaby osiągnąć prawdziwe szczyty sportu.
Tym bardziej że wkrótce były kolejne sukcesy. Drugie mistrzostwo Europy, dwukrotnie mistrzostwo kraju i Puchar Polski z BKS Bielsko. Nie zapominała jednak o Tarnowie i Tarnovii – pierwszym swoim klubie. Nie robiła z siebie gwiazdy, bo nie musiała: rzeczywiście nią była.
– Przyjeżdżając do Tarnowa, prawie zawsze wpadała do nas porozmawiać – wyznaje Małgorzata Podstawska, która niegdyś trenowała Agatę Mróz w Tarnovii. – Czasem pograła z dziewczynami, potrenowała je, było to dla nich spore przeżycie. Obiecywała też, że kiedyś wróci do Tarnowa i zajmie się naszą drużyną.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.