Już niedługo do dzisiejszej walki o surowce energetyczne może dojść walka o wodę pitną, której zasoby się wyczerpują. Światem musi zacząć rządzić moralne sumienie, a nie rynek. Niedziela, 22 lutego 2009
Praktycznie wszyscy hierarchowie zgodnie podkreślają, że aby było dobrze, musi zmienić się człowiek. Tak jak od dwóch tysięcy lat mówi Ewangelia – chodzi o nawrócenie. To dlatego metropolita Paryża kard. André Vingt-Trois mówił niedawno o konieczności zmiany stylu życia, bo obecna sytuacja pokazała czarno na białym, że nie wszystko człowiekowi wolno.
Trudno wśród polityków znaleźć dziś męża stanu, który nie myśli w perspektywie jednej kadencji, ale wychodzi na lata do przodu. Z pewnością właśnie dlatego proponowane recepty starają się w jak najkrótszym czasie naprawić usterkę, w obawie przed spadkiem poparcia, bo – jak wiadomo – łaska wyborców na pstrym koniu jeździ. Rządzący z niepokojem patrzą na wydarzenia na Łotwie, Litwie, w Wielkiej Brytanii czy w Rosji, gdzie na ulicach pojawiają się zapomniane od kilkunastu lat manifestacje.
Cztery kryzysy
W przemówieniu do dyplomatów akredytowanych przy Stolicy Apostolskiej Benedykt XVI mówił: „W tym znaczeniu obecny kryzys globalny należy również widzieć jako próbę: czy jesteśmy gotowi do odczytania go w całej jego złożoności jako wyzwania na przyszłość, a nie tylko jako zagrożenia, na które należy udzielić odpowiedzi na krótką metę? Czy gotowi jesteśmy wspólnie dogłębnie zrewidować dominujący model rozwoju, aby skorygować go w sposób zharmonizowany i dalekowzroczny?”. Papież mówi wprost i dobitnie, że nie wystarczą już powierzchowne zmiany, niewielkie retusze czy małe poprawki. Chodzi o rewizję, i to sięgającą dna.
A jeśli nie, to co? Już niedługo do dzisiejszej walki o surowce energetyczne może dojść walka o wodę pitną, której zasoby się wyczerpują, o żywność, bo w związku z globalnym ociepleniem i ludzką ekspansją kurczą się obszary ziemi rolnej, i o powietrze – czyli o wszystko, co jest absolutnie niezbędne do życia.
Kryzys finansowy, którym dziś zajmują się najwięksi tego świata, dołączył do kryzysu ekologicznego, który de facto jest już za progiem, oraz przede wszystkim do kryzysu moralnego i kryzysu kulturowego, od dawna widocznych we wszystkich stronach świata, bo to one – jak mówi Papież – stanowią solidne fundamenty dwóch pozostałych.
Skąd się wziął kryzys moralności i kultury? Krótko mówiąc – z odejścia od źródeł, które dawały ożywcze soki naszej cywilizacji. Od greckiej filozofii z jej racjonalnym dyskursem; od rzymskiej tradycji poszanowania dla prawa; od chrześcijaństwa z jego poszanowaniem dla jednostki i jej sumienia, jasnych postaw i wartości, bez których nie byłoby mowy o liberalizmie, demokracji i parlamentaryzmie. Odcięcie się od tych trzech źródeł wywołało kryzys intelektualny z dyktaturą relatywizmu i kryzys moralny, który zamienił ludzi Zachodu w istoty bez skrupułów. Razem to wszystko jest niczym obca narośl – rak, który wykańcza nasze społeczeństwo.
Spalić bożka
Zabierając głos na temat planów ratunkowych dla gospodarki, przedstawiciele Kościoła nie mówią – bo nie mają ku temu kompetencji – o technicznych szczegółach ratowania budżetów, polepszania kondycji finansowej banków i przedsiębiorstw. Mówią natomiast o fundamentach, na których trzeba wznosić nowy gmach.
Recepta dotyczy zmiany człowieka. I nie jest to jedynie apel do sumienia jednostek (choć także), ale i do społeczeństw, które w tych zmianach mogą i powinny pomóc. Jak zatem ma się zmienić człowiek? Co ma ze sobą zrobić? Recepta do łatwych nie należy. Człowiek ma się samoograniczyć. Jedynym motorem ludzkich postaw i zachowań nie może pozostać przemożna chęć posiadania. Nie może być tak, że jedynym „bogiem” ludzi jest pieniądz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.