Zdumienie i oburzenie wywołuje artykuł w „Rzeczpospolitej”, w którym Cezary Gmyz stawia Prymasowi Polski zarzuty, jakoby odmawiał zeznań i hamował proces beatyfikacyjny ks. Popiełuszki Niedziela, 15 marca 2009
„Te słowa są dla mnie krzywdzące. Staram się jednak wytłumaczyć psychologicznie reakcję bardzo ważnego kapłana, do którego Wałęsa zwracał się per «ty». Był czas, że ks. Popiełuszko czuł się kimś wyjątkowym. – Przecież to mnie słuchają, mnie oczekują w konfesjonale – mówił. A ja odpowiadałem: – Wdzięczny jestem za twoją gorliwość, ale pamiętaj, że mamy więcej kapłanów gorliwych, nauczających, spowiadających. Ta rozmowa spełniła jednak swoją rolę, bo potem wszystko wróciło do normy” – wspominał Ksiądz Prymas.
To prawda, że Prymas chwilami był stanowczy wobec ks. Jerzego. Ale stanowczy nie znaczy niechętny. Wręcz przeciwnie – ks. Popiełuszko był kapłanem jego diecezji i Kardynał czuł się za niego odpowiedzialny. Jako biskup musiał dbać o życie swego kapłana, tak jak każdy ojciec dbałby w takiej sytuacji o życie syna. „Starałem się widzieć sytuację całościowo. Młodzi ufali wtedy, że «Solidarność» przyniesie szybką przemianę, stworzy nowy ład, nie tylko społeczny, i że trzeba działać zdecydowanie. Ja nie podzielałem wtedy takiego poglądu. Byłem bardziej ostrożny”.
Stąd Ksiądz Prymas zaproponował ks. Popiełuszce wyjazd na studia do Rzymu (myśląc, że to ocali mu życie), napominał, by był ostrożny. Nigdy jednak do niczego ks. Jerzego nie zmuszał. I to jest wielkość Prymasa. „Nie mogłem powstrzymać kapłana, by przestał głosić Ewangelię” – słyszałam w czasie wywiadu od kard. Glempa, który wspominał też: „Komuniści dawali mi do zrozumienia, że mogą być prowokacje wobec ks. Jerzego. Szczegółów nie znaliśmy, ale z tym się liczyliśmy. Wtedy powiedziałem, że mogę wysłać go na studia do Rzymu. Ale on powtarzał, że ludzie mu zawierzyli i że nie chce wyjazdu. W tej sytuacji nie mogłem tego zrobić. Gdybym go wtedy wysłał do Rzymu, to wszyscy wokoło powiedzieliby: Prymas współpracuje z komunistami, działa po linii władzy”.
„Był to mój dramat”
Artykuł Gmyza w „Rzeczpospolitej” poza tym, że znajdują się w nim twierdzenia nieprawdziwe i nierzetelne, wyrwane z kontekstu, oburza i zniesmacza jeszcze z jednego powodu.
Otóż wiadomo, że Ksiądz Prymas niejednokrotnie wyrażał już swój wewnętrzny niepokój, że nie udało mu się ocalić życia ks. Popiełuszki.
Mówił o tym publicznie w przejmującym rachunku sumienia w Roku Jubileuszowym na placu Teatralnym w Warszawie: „Pozostaje na moim sumieniu jako ciężar to, że nie zdołałem ocalić życia ks. Popiełuszki, mimo podejmowanych w tym kierunku wysiłków. Niech mi to Bóg przebaczy, może taka była Jego święta wola”. Mogłam się o tym także przekonać, gdy rozmawiałam z Księdzem Prymasem, przygotowując książkę o ks. Jerzym. Trudno doprawdy było słuchać, kiedy Kardynał, opierając rękę na biurku i przymykając lekko oczy, mówił o tym, że wciąż, do dziś dnia, staje mu przed oczami ks. Popiełuszko i tamte sytuacje sprzed lat. I pojawiają się wyrzuty, że ks. Jerzego jednak nie ocalił.
Nieprzypadkowo „sprawa ks. Jerzego” jest w ocenie Prymasa najtrudniejsza w całej jego posłudze biskupiej i prymasowskiej. I najtrudniejsza zapewne po ludzku dla kard. Józefa Glempa jako człowieka. „Był to także mój dramat” – usłyszałam od Prymasa.
Tym bardziej więc urządzanie takiej nagonki na kard. Glempa, jak uczyniły to ostatnio media, należy uznać za absurdalne. Bez rzetelnego rozeznania sprawy, o której się pisze, zbyt łatwo można spłycić wszystko.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.