Najczęstsze błędy wychowania

Często rodzice obecni wszędzie, głównie w pracy, choć nie tylko, są aktywni na zewnątrz, a wewnątrz domów, które stworzyli, są schematyczni, nudni, nieludzko wymagający lub bezkrytycznie pobłażliwi dla swoich dzieci. Niedziela, 26 lipca 2009



Proces uzgadniania decyzji, np. prezentu pod choinkę, w istocie jest oddawaniem inicjatywy i prawa głosu istocie, która nie ma pojęcia o zarabianiu i wydawaniu pieniędzy. Spoufalanie się rodziców z dzieckiem jest próbą demokratyzacji wspólnoty, która od zawsze była hierarchiczna. W takim domu musi dojść do polaryzacji, rozproszenia ośrodka władzy. A instytucje i najróżniejsi rzecznicy pozostający na zewnątrz domu tę tendencję mogą jedynie utrwalać.

Dzieci z takich domów, gdziekolwiek się znajdą, nie słuchają nikogo: przedszkolanki, nauczyciela, katechety, dozorcy, wychowawcy, policjanta itd. Stają się wyrocznią dla samych siebie. Nie uznają żadnego autorytetu nad sobą, nie znoszą posłuszeństwa. Poddani negacji wszystkich i wszystkiego, nadają się co najwyżej na anarchistów. Zwróćmy uwagę, że w starożytnych gimnazjonach, w liceach klasycznych czy szanujących się uniwersytetach nigdy nie zostaje przekroczona granica zachowań między nauczycielem a uczniem. Inaczej wychowanie będzie grą pozorów niczym bal maskowy.

Afektywne zaślepienie

Przemoc można różnie definiować, ale jej istotę stanowi słabość człowieka, który ją stosuje. Niezależnie od tego, czy jest to poniżanie, znęcanie się, presja psychiczna czy molestowanie seksualne, nigdy nie jest to metoda wychowawcza, natomiast zawsze sposób zgorszenia, w dodatku prymitywny i karalny. Oczywiście, żaden z rodziców nie przyzna się do tego, że gorszy swoje dzieci, zawsze wskaże inne adresy i tam będzie szukał winowajców (media, szkoła, podwórko, akademik, koszary, a nawet Kościół).

Gdyby zaproponować takiemu ojcu np. pozbycie się telewizora czy komputera, jak pozbywa się źródła infekcji, uznałby to za jakieś dziwactwo. Niewinność dziecka niszczy się pośrednio, używając kamuflaży, popełniając niezliczoną liczbę zaniedbań, rezygnując z wymagań i niezłomnych zasad. Doświadczenie katechety nauczyło mnie, że w wielu domach nie istnieje żadna wspólna hierarchia wartości. Panuje powszechny relatywizm.

I tego przede wszystkim uczą się młodzi: wszystko jest względne, wszystko jest subiektywne, wszystko zależy od sytuacji, np. zabić urodzone dziecko to straszne zło, ale zabić nienarodzone dziecko już takim złem nie jest. Dzieci wykorzystują brak jedności między rodzicami na swoją zgubę, nieświadome, jakie konsekwencje poniosą w dalszym życiu. Niby nie ma przemocy, ale nie ma też światła. Nie został ukazany prawdziwy sens życia, nie ma czytelnych punktów odniesienia.

Oczywiste różnice przestały być oczywiste. Obraz wszystkiego jest nieczytelny, rozmyty i zniekształcony. Wiara religijna jest wtedy niewygodnym gorsetem, który uwiera i który należy zrzucić. Powracające przypominanie popełnionych błędów zostawia niechciane przez nikogo poczucie winy.




«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...