Kolęda to unikalna w skali świata forma duszpasterstwa. Ksiądz chodzi po parafii i odwiedza rodziny. Modlą się wspólnie, rozmawiają, czasem się spierają. Jakie są atuty kolędy? Niedziela, 10 stycznia 2010
Trochę inaczej wygląda wizyta duszpasterska na wsi, a inaczej w dużej parafii wielkomiejskiej. – Na wiejskiej parafii proboszcz ma kartotekę w głowie – mówi ks. prał. Ryszard Olszewski, kapłan, 41 lat po święceniach, proboszcz dużej i prężnej parafii i jednocześnie sanktuarium pw. św. Maksymiliana Marii Kolbego w Pabianicach, w archidiecezji łódzkiej.
– Inaczej „kolęduje się” w wiejskiej parafii – potwierdza ks. Adam Łyczkowski z parafii św. Jakuba Apostoła w Krosnowicach, w diecezji świdnickiej. Księdzem jest od 11 lat. Ma porównanie. Wcześniej pracował w dużym i średnim mieście. Na czym polega różnica? – Częściej odczuwam życzliwość swoich parafian – odpowiada. Jak to okazują? – pytam. – W zwykłych gestach: uśmiechu, a nawet odświętnym ubraniu, nierzadko witając oczekiwanego gościa przed domem. W wielkomiejskiej parafii zdarzało się, że gospodarz witał mnie w nie pierwszej świeżości dresie – dodaje.
Z czego wynika ta różnica między wspólnotami wiejskimi a miejskimi? Ks. dr Marek Łuczak, socjolog i duszpasterz, wyjaśnia: – Kolęda inaczej wygląda w blokowiskach, gdzie można spotkać ludzi niekoniecznie zintegrowanych z parafią, bo najczęściej na jakimś etapie życia pojawili się w tym miejscu, prawdopodobnie z powodów związanych z pracą zawodową. Zupełnie inaczej wygląda to w miejscach, gdzie rodziny są wielopokoleniowe, a wszyscy, odświętnie ubrani, czekają na księdza, nierzadko przed furtką, na zewnątrz, i zapraszają do środka. Z doświadczenia wiem też, że w takich przypadkach trudno jest zbyć kolędę, poświęcając rodzinie zaledwie kilka minut. Nieraz siedzi się w takim domu pół godziny.
Pilnowanie czasu
– Fakt, trzeba pilnować czasu, żeby się nie zasiedzieć – tłumaczy ks. Łyczkowski. Świdnicki kapłan ma w parafii 3 tys. osób. Jest sam. Kolędę rozpoczyna tuż po świętach. Dziennie idzie do 20-25 rodzin. Zajmuje mu to prawie miesiąc. Kolędę trzeba skończyć przed feriami, kiedy dzieci i młodzież rozjeżdżają się na wypoczynek. – U nas nie ma problemu z pośpiechem –mówi ks. kan. Andrzej Stępień z parafii Świętej Trójcy w Będzinie (diecezja sosnowiecka). Najstarsza parafia w 60-tysięcznym mieście liczy 3, 5 tys. osób. – Jest nas trzech i spokojnie, bez pośpiechu zdążymy odwiedzić wszystkich do połowy stycznia – mówi. Ale nie wszędzie można sobie pozwolić na taki luksus.
Za Brynicą, która rozdziela Zagłębie od Śląska, w niektórych parafiach kolędowanie zaczyna się już w Adwencie. Szczególnie w tych parafiach, które liczą po kilka tysięcy wiernych. – Odkąd katecheza powędrowała do szkół, z kolędą trzeba było skończyć przed feriami, stąd bardzo często w soboty i niedziele poprzedzające Boże Narodzenie księża idą z ministrantami do wiernych, a zamiast tradycyjnych pieśni bożonarodzeniowych śpiewa się adwentowe – tłumaczy ks. dr Marek Łuczak.
Przy okazji rozmowy o czasie podczas kolędy pojawia się znowu temat rozróżnienia między wsią a miastem. – Ludzie na wsi mają więcej czasu dla księdza – mówi ks. Rafał Nowiński, wyświęcony w 2000 r. kapłan diecezji kieleckiej, od ponad dwóch lat wikariusz parafii Wszystkich Świętych w Brzezinach. – W mieście częściej mówi się „nie mam czasu” i to ma także przełożenie na obraz kolędy.
Gdy chodzę z wizytą duszpasterską po parafii, gdzie obecnie pracuję, i nie czuję tego wszechogarniającego poczucia braku czasu, mam szansę stać się podczas wizyty „domownikiem” u witających mnie gospodarzy – objaśnia swoje odczucia kapłan. – I wtedy następuje prawdziwe otwarcie – dodaje zaraz. – Ludzie szczerze wyrażają wobec księdza swoje radości, czasem też płaczą.
Preparacja
Ks. Nowiński zwraca też uwagę, że do kolędy trzeba się przygotować. – Dla mnie takim przygotowaniem są rekolekcje. Co prawda nie ma szans, żeby ksiądz odbył je tuż przed samym rozpoczęciem wizyty duszpasterskiej, bo wiadomo: Adwent, Roraty i same święta. Dlatego świadomie wybieram na nie ostatni termin listopadowy – tłumaczy kielecki kapłan.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.