W podziemiach katedry

Gaelle, trudniąca się wyceną dzieł sztuki, trafia do ogromnego magazynu, w którym zgromadzono setki rzeźb, obrazów, naczyń liturgicznych. Mimo zapalonych lamp w podziemiach panuje półmrok, figury biblijnych postaci wynurzają się z cienia, ale nie ma w nich nawet odrobiny duchowej energii, jaką umożliwia gra światła. Przegląd Powszechny, 5/2008



Jednakże w rozumieniu ikonoklastów granica między wewnętrzną, głęboką medytacją a bałwochwalczym kultem samego wizerunku okazuje się zbyt krucha. Ponieważ bóstwa nie sposób przedstawić, już sama zasada rządząca praktyką modlitwy kontemplacyjnej prowadzi do profanacji. Spór o cześć oddawaną wizerunkom rozgorzał w pierwszej ćwierci VIII w., gdy na tron cesarski wstępuje Leon III Izauryjczyk, który w 726 r. ogłasza pierwszy edykt przeciwko obrazom [5]. Konflikt trwał ponad 120 lat, zaś jego konsekwencje były niezmiernie dotkliwe dla sztuki bizantyńskiej: przez Cesarstwo kilkakrotnie przetaczały się fale brutalnych zniszczeń i dewastacji czynionych w majestacie prawa i pod okiem władzy.

Co ciekawe, spór ten miał również podłoże społeczne. Otóż wśród ikonoklastów znajdowali się głównie przedstawiciele warstw wyższych, dynastii rządzącej, dworu, hierarchii kościelnej; kler niższy, duchowieństwo zakonne oraz masy społeczne opowiadały się zdecydowanie za kultem obrazów. Konflikt wygasł po śmierci cesarza Teofila w 842 r., gdy doktryna ikonoklastyczna została odrzucona ostatecznie, zaś wizerunkowy pietyzm przybrał ponownie na sile. Teologicznym fundamentem dalszego rozwoju kultu stają się niewątpliwie pisma Teodora ze Studion wsparte autorytetem postanowień II Soboru Nicejskiego, który jeszcze w 787 r. ogłosił doktrynę ikonodulii [6]. Teodor pisze: Kto widzi obraz Chrystusa, widzi w nim Chrystusa. I należy z całą stanowczością powiedzieć, że w obrazie Chrystusa jest podobieństwo do Chrystusa, a za tym idzie, że obrazowi należy się ta sama cześć co Chrystusowi [7].

Ta zadziwiająca konstatacja wymagała, oczywiście, uzasadnień, choćby najbardziej podstawowych. Dlatego też wkrótce ulegnie zmianie cała strategia charakteryzowania teologicznych aspektów sztuki sakralnej.

Paradoksalnie, triumf zwolenników czci obrazów nie przyczyni się do wzbogacenia praktyki medytacyjnej, która – jak pamiętamy – wiązała się wprost z twórczością ikonografów. Zwycięski egalitaryzm tego kultu przeciwstawia się przecież elitaryzmowi doktryny ikonoklastycznej i wymaga zwyczajnych działań edukacyjnych. Dlatego też Grzegorz I Wielki, rozwijając pewne wątki refleksji Jana z Damaszku, napisze w „Liście do Serenusa”: Obraz jest bowiem tym dla ludzi prostych, czym pismo dla umiejących czytać, ponieważ ci, którzy pisma nie znają, w obrazie widzą i odczytują wzór, jaki powinni naśladować. Toteż obrazy istnieją przede wszystkim dla pouczenia ludu [8]. Tą samą ścieżką podąży Walafrid Strabo w traktacie „O sprawach kościelnych” („De rebus ecclesiasticis”), jak i ojcowie zgromadzeni na synodzie w Arras (1025 r.) [9]. Obraz nie jest już zatem narzędziem modlitwy kontemplacyjnej, lecz elementem katechizacji prostaczków; nie może więc symbolizować – musi ucieleśniać i przedstawiać.


[5] Por. H. Paprocki, Ikonoklazm, w: T. Gadacz, B. Milerski (red.), Religia. Encyklopedia PWN, Warszawa 2002, t. 4: Fatum – indiculus, s. 506.
[6] Por. tamże, s. 505.
[7] Cyt. za: W. Tatarkiewicz, dz. cyt., s. 48.
[8] Grzegorz I Wielki, List do Serenusa (Epistula ad Serenum), w: J. Białostocki, dz. cyt., s. 161.
[9] Por. tamże, s. 162.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...