Czerwone Brygady w imię obłędnej ideologii latach 1972-1986 zamordowały we Włoszech ponad 130 osób, a raniły lub celowo okaleczyły ponad 2 tys. swoich ofiar. Marina Petrella należała do rzymskiej jaczejki. Zamordowała wiceszefa włoskiej policji, brała udział w kilku porwaniach. Przegląd Powszechny, 11/2008
Z tego samego założenia wychodzą terroryści wszelkiej maści: z powodów ideologicznych mordować wolno, bo ludzkie życie w starciu z Wielką Ideą nie ma żadnego znaczenia. Nie przypadkiem Mario Moretti, który wykonał wyrok na Aldo Moro, gdy go schwytano, natychmiast oświadczył karabinierom, a potem śledczym, że jest więźniem politycznym, czyli kimś, komu powinny przysługiwać specjalne prawa.
Tyle tylko, że Moretti nie był ścigany za rozrzucanie ulotek, za swoje poglądy czy przynależność do opozycyjnej organizacji, a za morderstwa. Jednostronnie wypowiedział państwu wojnę, polegającą na strzelaniu zza węgła, by potem domagać się praw kombatanckich. Idąc dalej śladem logiki Mitteranda, należałoby dziś ogłosić amnestię dla mających krew na rękach fanatyków islamskich, gdyby nagle wyrzekli się przemocy, bo przecież motywuje ich ideologia religijną. I doprawdy trudno zrozumieć dlaczego ludzie mordujący z premedytacją w ideologicznym zaślepieniu mają być traktowani inaczej niż facet, który ubił sąsiadów siekierą.
Jeśli z kolei uznać, że polityczny czy religijny fanatyzm, który każe zabijać, jest chorobą umysłową, dotknięci nią powinni być zamknięci w psychuszce i poddani leczeniu. Natomiast z etycznego punktu widzenia, i nie chodzi wyłącznie o etykę chrześcijańską, wybaczenie win jest nierozerwalnie związane z aktem skruchy i choćby próbą zadośćuczynienia swoim ofiarom czy ich rodzinom. Ale brygadziści nie musieli we Francji robić rachunku sumienia.
Francja przyjęła ok. 500 włoskich terrorystów jak politycznych uchodźców z kraju krwawej, bezwzględnej dyktatury, nie stawiając żadnych warunków, jeśli pominąć oczywisty, że nie będą dalej prowadzić swojej obłędnej wojny. Brygadziści otrzymali od francuskiego państwa wszelkie wsparcie, pracę w instytucjach publicznych, a co jeszcze boleśniejsze dla ich ofiar, pełną akceptację francuskich lewicowych salonów, na których brylowali prawem romantycznych herosów ze wszechmiar słusznej, choć, niestety, nieudanej rewolucji.
Celebrowani we francuskiej prasie i telewizji z miejsca stali się pełnoprawnymi uczestnikami francuskiej dysputy politycznej i społecznej. Wielu przystąpiło żwawo do pisania wspomnień i pamiętników, które stały się bestsellerami nad Sekwaną i Tybrem. Ich ofiary naturalnie nie miały udziału w podziale zysków z tych publikacji czy honorariów za występy w TV. Włoscy terroryści, nie dość, że uniknęli odpowiedzialności za swoje zbrodnie, to jeszcze nieźle na nich zarobili. Karkołomny zabieg pasowania morderców na bohaterów udał się francuskiemu lewactwu w pełni.
Nie zdająca sobie z tego sprawy senatorka Sabina Rossi, której ojca-związkowca zamordowały Czerwone Brygady, doznała szoku, gdy odwiedziły ją dwie francuskie studentki piszące pracę o Czerwonych Brygadach. Jak powiedziała dziennikowi „La Repubblica”: W skołowanych głowach tych dziewczątek brygadzistom winnym śmierci mego ojca powinno się postawić pomniki. A rok temu znana francuska aktorka Fanny Ardant bez skrępowania oświadczyła włoskiej prasie, że jej idolem jest Renato Curcio, założyciel Czerwonych Brygad.
Do takiej właśnie Francji zbiegła 15 lat temu Marina Petrella, gdzie zorganizowała sobie nowe życie. Wyszła za mąż, urodziła dziecko i rozpoczęła pracę w opiece społecznej. Jednak w 2003 r. doszło do spotkania ministrów sprawiedliwości Francji i Włoch, Roberto Castellego i Domenique’a Perbena. Włoch zwrócił się z prośbą o rozpatrzenie wniosków o ekstradycję 10 z ponad 500 brygadzistów, na których we Włoszech czekają najcięższe kary. W efekcie francuski wymiar sprawiedliwości uznał, że „doktryna Mitteranda” nie była żadnym aktem prawnym, a w dodatku pozbawiona jest jakichkolwiek podstaw prawnych i w związku z tym przestała obowiązywać.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.