Bł. Elżbieta pozostawiła po sobie głęboki ślad w duchowości ubiegłego stulecia. Krótka jest historia jej życia, ale były to lata obfite w ludzką wrażliwość i Boże doświadczenie. Życie ubogie, ale jednocześnie bogate w ubóstwo pochodzące od Boga, które pozwalało jej przemieniać proste i zwyczajne sytuacje dnia codziennego. Głos Karmelu, 6/2006
Z całą surowością i dokładnością zachowywała przepisy Reguły odnośnie postów, godzin spoczynku, porządku dnia, a do czasu choroby także postów. W sposobie mówienia cechowała ją prostota, nigdy nie pozwalała sobie na dawanie dobrych rad, czy prawienie niewczesnych kazań. Wiele razy dała przykłady roztropności i prostoty. We wspólnocie były jedna siostra, która żywiła do Elżbiety szczególną antypiatę i dawała jej to odczuć. Ona bardzo cierpiała z tego powodu, ale nigdy na ten temat nie mówiła, nie skarżyła się. Zgodnie z duchem Karmelu, szukała nieustannie Bożego Oblicza i starała się żyć w Jego obecności, przeżywając bez kompromisów wymogi swojego powołania, ożywiając modlitwą najprostsze elementy swojego życia, zapominając o samej sobie, aby innym sprawić radość. Ponieważ dla niej spotkanie z jej “Trzema” i posługa bliźniemu – były tym samym.
Choroba
Pomiędzy czerwcem a lipcem 1903 roku pojawiły się u niej pierwsze symptomy choroby. Z powodu poziomu wiedzy ówczesnej medycyny, diagnozy zmieniały się równie szybko, jak zmieniały się sposoby leczenia. Elżbieta przyjmowała wszystko ze spokojem, chodź intuicyjnie czuła, że lekarze ciągle się mylą, że prawdziwy problem uchodzi ich uwadze. Dopiero później lekarze doszli do wniosku, że chodzi o chorobę Addisona. Cierpienia fizyczne z każdym dniem nasilały się coraz bardziej, żołądek odmawiał przyjmowania jakiegokolwiek pokarmu. Wychudzona Elżbieta nie mogła w pewnym momencie jeść, pić ani spać. Ale także podczas tego cierpienia jej miłość i cierpliwość nie uległy zachwianiu ani umniejszeniu.
Pascha
W 1905 roku jej zdrowie uległo dalszemu pogorszeniu, a w 1906 osiągnęło stan krytyczny. W tym okresie do cierpienia fizycznego dochodzi nadto cierpienie duchowe. Doświadcza pokus przeciwko wierze, do tego stopnia, że pewnego dnia powie, iż trzeba naprawdę trudu, aby uwierzyć, że Bóg istnieje. Nigdy jednak nie uległa tym pokusom. Jej chlebem powszednim stają się noc i ciemność. Kto ją widział w tym ostatnim okresie, zaświadcza, że na jej obliczu odbijało się oblicze Ukrzyżowanego, nie mógł jednak dostrzec tego, co najgłębiej przeżywała.
Ta dziewczyna przeniknięta na wskroś miłością do swojego Oblubieńca, w momencie wielkiego cierpienia pisze do matki: “Istnieje Byt, który jest Miłością i który pragnie, abyśmy trwali w zjednoczeniu z Nim. Mamo, to coś wspaniałego, On tu jest, towarzyszy mi i pomaga w cierpieniu, sprawia, że przechodzę ponad bólem, aby spocząć w Nim. Rób to samo, a zobaczysz, jak wszystko się zmienia” (List 273).
Przeżywa swoje męczeństwo jako łaskę i dar, bez skupiania się na sobie. Ze wzrokiem utkwionym w jej umiłowanych “Trzech”, od których otrzymywała siłę i odwagę, z sercem otwartym na świat i na Kościół. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej, laudem gloriae, upodobniona przez miłość do Ukrzyżowanego Pana, dopełnia swojej radosnej ofiary rankiem 9 listopada 1906 roku. Umierając powie: “Idę do światła, miłości i życia”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.