Proponuję dokonać istotnej zmiany w przeżywaniu świętych tajemnic eucharystycznych i w Hostii dostrzec żywą obecność Jezusa, a zgromadzenie eucharystyczne przeżywać w kluczu osobowego spotkania z Nim – w Nim zaś z każdym istniejącym człowiekiem. Głos Karmelu 4/2009
Często słyszę wyznania o niewłaściwym przeżywaniu Eucharystii. Mówią o tym zarówno osoby świeckie, jak i konsekrowane. Dla wielu spośród nich stanowi to ważny problem, dla niektórych jest jedynie zdawkowym oskarżeniem się dotyczącym czegoś, co zauważają jako niewłaściwe, lecz nie bardzo pragną zmienić cokolwiek w swojej relacji do Najświętszego Sakramentu.
Do której kategorii osób należymy? Warto zadawać sobie to pytanie, bo od jakości naszego udziału w Eucharystii zależy jakość naszych relacji nie tylko z Bogiem, ale także z naszymi bliźnimi. Jeżeli bowiem czas eucharystycznego zgromadzenia jest dla nas obowiązkowym rytuałem, w trakcie którego nasza uwaga błądzi po wielu miejscach, ale nie jest skoncentrowana na Osobie Jezusa, to mamy podstawy do obaw, iż traktujemy Go po prostu jak przedmiot.
Przedmiot ważny, ale niemający dla nas charakteru osobowego. Jest świętą rzeczą, kawałkiem chleba, który spożywamy i zaraz o nim zapominamy, przytłoczeni sobą oraz myślami o naszej codzienności. Traktując Jezusa jak rzecz, zaczynamy też traktować innych jak przedmioty służące do zdobycia dobrego samopoczucia. Udział we Mszy św. daje nam komfort właściwie spełnionego obowiązku religijnego, a nasi bliźni są przez nas traktowani jako użyteczne bądź nieużyteczne narzędzia, którymi posługujemy się w celu uzyskania osobistego zadowolenia.
Bóg i człowiek zostają tym samym zredukowani do środka zaspokajającego nasze pragnienie samorealizacji. Straszna to perspektywa! Proponuję więc dokonać istotnej zmiany w przeżywaniu świętych tajemnic eucharystycznych i w Hostii dostrzec żywą obecność Jezusa, a zgromadzenie eucharystyczne przeżywać w kluczu osobowego spotkania z Nim – w Nim zaś z każdym istniejącym człowiekiem.
Wielką pomocą w takim kształtowaniu naszej eucharystycznej duchowości może być doświadczenie mistyczne bł. Marii Kandydy od Eucharystii (1884–1949). Ta karmelitanka bosa z Ragusy na Sycylii, jak sama pisze w swoim dziele o Najświętszym Sakramencie, poznała Jezusa-Hostię bardzo późno.
„Miałam około osiemnastu lat, gdy pojęłam coś z tej tajemnicy. Spóźniłam się raz na Mszę świętą i nie mogłam przyjąć Komunii świętej. Ponieważ kościół był już zamknięty, chciałam zawrócić, ale jakaś uboga kobieta powiedziała mi: „Dlaczego pani nie wejdzie do zakrystii, aby choć na krótko nawiedzić Pana?”.
Te słowa, a także przykład mojej starszej siostry, naprowadziły mnie na obecność Jezusa w tabernakulum i tajemnica ta przeniknęła do głębi mój umysł i serce: O Miłości, Miłości! Przebywasz tam jako Więzień, bo kochasz do szaleństwa i chcesz zawsze być z nami, Twymi dziećmi; pragniesz pozostawać w naszych kościołach, choć jesteś często samotny i opuszczony!”.
Przygoda Kandydy, polegająca na osobistej fascynacji Jezusem-Hostią, rozpoczęła się od odkrycia piękna praktyki nawiedzania Go ukrytego w tabernakulum, by coraz bardziej owocować intymnym przeżywaniem momentu przyjmowania Komunii świętej i chwil dziękczynienia.
„Świętą Komunię przyjmowałam zawsze w skupieniu. Bardzo szybko podczas dziękczynienia zaprzestałam posługiwania się książeczką do nabożeństwa. Od czasu do czasu spędzałam z Jezusem intymne chwile, w których obdarzał mnie głębszym poznaniem Siebie i poruszał serce tajemnicą dnia, jaką celebrowała liturgia. Zdarzało się to zarówno podczas dnia, jak i nocą, gdy mój duch wznosił się do Niego”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.