Komunia święta i ucho sługi arcykapłana

Nie jestem pewna, czy w dyskusji o komunii na rękę nie tracimy z oczu spraw bardziej istotnych, zatrzymując się na peryferyjnych. [...] Polskim problemem nie jest nieokiełznana szkodliwa kreatywność (przed czym, głównie Zachód, przestrzegał Jan Paweł II), ale bylejakość, beztroska, wygodnictwo i właśnie… brak rewerencji. W drodze, 8/2006



W polskim klimacie emocji (mogłoby się wydawać, że właśnie w wynoszonej na piedestał emocjonalności radzi byśmy widzieć markowy produkt na eksport) bardzo silny wydaje mi się wątek, który — ośmielona przez Ireneusza Cieślika, autora terminu „teologia świętej ręki kapłańskiej” — nazwałabym „teologią obrony świętości”. My, Polacy, mamy chyba szczególnie wyrobiony (i pielęgnowany) instynkt defensywny. Nie chcę bynajmniej powiedzieć, że nie trzeba bronić przekonań. Nam się jednak wydaje, że musimy się bronić ciągle i zawsze, że jesteśmy nieustannie atakowani. Jeśli nawet nie atakuje nas wróg spoza naszych szeregów — często chodzi o spisek — to „swój” gniazdo kala. Jak zatem można nie bronić Kościoła, przed tym, co arbitralnie uznamy za szkodliwe? A obrona Boga to przecież święty obowiązek.

— Obrona Boga przed człowiekiem to reakcja nie tak znowu oczywista — usłyszałam kiedyś we wspaniałym kazaniu u dominikanów, zaraz dodam, niezwiązanym z zagadnieniem, o którym właśnie mówimy. Przypomniałam sobie, że Pan Jezus wyraźnie upomniał nawet „chcącego dobrze” Piotra, który z mieczem rzucił się na sługę arcykapłana. Obcięcie ucha wspominają wszystkie cztery Ewangelie, w Janowej (J 18,10) sługa wymieniony jest nawet z imienia, a Łukasz (Łk 22,49) pisze, że Jezus owego Malchosa uzdrowił. Czy chodzi tylko o wybór drogi non–violence? Czy może o lepsze ukazanie psychicznej sylwetki Piotra, chwiejnego zapaleńca, który teraz unosi się w obronie, a za parę godzin zaprze się Jezusa? A może wart podkreślenia jest fakt, że Jezus, zawsze hojny i miłosierny, uzdrawia, przywraca zdrowie, integralność. Nie chce — nawet pośrednio — być sprawcą czyjegokolwiek nieszczęścia. Nie chce takiej obrony.

I na koniec przytoczę, co m.in. napisałam w ankiecie „Więzi” na temat tego, jak mamy świadczyć o naszej wierze przed światem:

Sytuacja religijnej jednorodności i monopolu sprzyja, niestety, nader często klimatowi małostkowości i braku szerszej wizji, duchowej duchocie. Podczas gdy kłócimy się między sobą o drobiazg, na przykład o komunię na rękę, świat eksperymentuje z odejściem od Boga, którego przestał potrzebować. To jest prawdziwy dramat, a nie kanoniczne szczegóły.

Żadna postawa ciała nie zmniejszy dystansu między świętością Pana a niegodnością człowieka. Miejmy świadomość tego kolejnego paradoksu — ludzkiej małości a zarazem godności — i nie dawajmy światu okazji do zgorszenia, używając w naszych kłótniach Ciała Chrystusowego jako zakładnika.

***


Joanna Petry Mroczkowska - dr filologii romańskiej, tłumaczka, eseistka, krytyk literacki. W związku z pobytem w USA zajmuje się w ostatnich latach głównie tematyką dotyczącą kultury amerykańskiej. Publikuje także w „Znaku”, „Więzi”, „Ethosie” i „Tygodniku Powszechnym.
«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...