Jeśli przyjąć, że drugi opis stworzenia człowieka jest ludzką opowieścią o Początku, to brzmi on, jakby wkradła się w niego nutka pesymizmu osoby mocno doświadczonej, która definiuje otaczający ją świat poprzez własne przeżycia, potrzeby, ograniczenia, kruchość. W drodze, 9/2006
Jest kilka bardzo ciekawych obrazów, które ilustrują wygnanie. Do takich prac należy obraz amerykańskiego malarza Thomasa Cole’a żyjącego na początku XIX wieku. Był on wybitnym pejzażystą, pozostawał pod wpływem Lorreina i Turnera. Przez okres trzech lat malarz podróżował po Europie, gdzie zapoznał się z nowymi trendami w sztuce i zetknął się z malarstwem mistrzów baroku i renesansu. Używał ciekawej, świetlistej palety barw, która w późniejszym czasie oddziaływała na malarstwo impresjonistów. Tematyka obrazów pozostała raczej romantyczna, chociaż bywała czasem sielska czy wręcz sentymentalna. Malarz pozostawił również po sobie cykl dramatycznych prac, ilustrujący historię Stanów Zjednoczonych Ameryki. Jego obraz zatytułowany Wygnanie z ogrodu Eden działa na mnie z wyjątkową mocą. Pokazuje ciemny, drapieżny, górski pejzaż. Brązowo–szare sterczące skały, suche, powykręcane drzewa, otchłanie przepaści. Ten ponury, dramatyczny nastrój wyraźnie dominuje w obrazie. Chociaż w prawym górnym rogu widać świetlisty, wręcz nierealny krajobraz raju. Tam powietrze lśni w słońcu i przyciąga oko barwna zieleń. Ten kontrast jeszcze wzmaga ponurość świata. Maleńkie, prawie niewidoczne sylwetki ludzkie giną w mroku. Skulone, zgarbione, zostały zupełnie zdominowane przez nieżyczliwą rzeczywistość. Idą, pozostawiając za sobą potężną kamienną bramę broniącą wejścia do raju, z niej wydobywają się promienie, które rażą wszystko wokół. Obraz trafnie oddaje klimat sytuacji, w jakiej znaleźli się ludzie, którzy utracili kontakt z Bogiem. Wszystko, co jasne i piękne, pozostało za nimi i nie ma już do tego powrotu, przed nimi rozciąga się mroczna, nieprzyjazna przestrzeń.
Podobnie dramatyczna i nie mniej interesująca jest grafika już wcześniej omówionego twórcy Hansa Holbeina. Niewielkich rozmiarów drzeworyt należący do cyklu ilustracji biblijnych nosi tytuł Wygnanie. Praca niezmiernie wyrazista w swej prostocie, przedstawiająca dramatyczną scenę opuszczenia raju przez Adama i Ewę. Widzimy w niej nagich skulonych ludzi, którzy uciekają w popłochu przed gniewem Bożym, symbolizowanym przez anioła trzymającego podniesiony miecz. Na twarzach uciekinierów widoczny jest strach. W pobliżu nich pojawia się rozradowana, grająca na gitarze śmierć. Kompozycja niezwykle dynamiczna, oparta na osi diagonalnej świetnie oddaje grozę ucieczki. Mocne kontrasty potęgują wrażenie napięcia, nadając dramatyzm scenie. Praca mocno działa na emocje, jednocześnie zmusza do zatrzymania, kontemplacji. Pozostaję pod wyraźnym urokiem tego graficznego cacka. Jest to może trochę naiwne przedstawienie świata bez Boga, jednak budzi niepokój.
Nie pamiętam już, gdzie przeczytałem, że w szpitalach onkologicznych nie ma Boga. Ta niepewność jutra i skrócenie perspektywy bycia uzmysławia nam, jak bardzo jesteśmy materialni. W latach 30. XX wieku, podczas wielkiego kryzysu, tysiące ludzi popełniło samobójstwa w chwili, gdy dowiedzieli się, że nie mają nic. Można by powiedzieć, że stali się tacy, jak ich Pan Bóg stworzył. Skąd więc te dramaty? Dlaczego w takich sytuacjach głośno krzyczymy, gdzie jest Bóg, gdzie Jego miłość, sprawiedliwość, dobroć i jak Hiob głośno wątpimy? To jednak wali się tylko nasz ludzki, materialny świat; świat naszych wyobrażeń i naszych wartości. Legły w gruzach nasze przekonania o szczęściu, o tym, co dobre, co złe, ważne, sprawiedliwe, bez czego wydaje się mam, że nie możemy żyć. Wszystko to w końcu okazuje się miałkie i nieważne w chwili, gdy braknie Jego.