Pogrzeb jest jedynym w swoim rodzaju przesłaniem na temat ostatecznego sensu życia ludzkiego. Jest ponadto obrzędem wyrażenia szczególnego szacunku zmarłemu, a dla rodziny pogrzeb jest szczytowym obrzędem pożegnania oraz pomocą w uporządkowaniu żałoby po zmarłym. W drodze, 11/2006
Wiara w przyszłe zmartwychwstanie, wyrażana m.in. niezgodą na kremację, tak bardzo denerwowała wrogów chrześcijaństwa, że podczas prześladowań pastwili się niekiedy nawet nad ciałami zabitych przez siebie męczenników — w naiwnym przekonaniu, że jeżeli się nawet śladu po ich ciałach nie zostawi, to Pan Bóg nie będzie już miał mocy ich wskrzesić. Opis furii, z którą potraktowano ciała męczenników zabitych w Lyonie w roku ok. 177, wyszedł prawdopodobnie spod pióra bezpośredniego świadka tych wydarzeń:
Zwłoki męczenników zostały zhańbione i przez sześć dni leżały pod gołym niebem. Potem je spalono, a popioły bezbożnicy wrzucili do płynącego w pobliżu Rodanu, tak żeby najmniejszych szczątków po nich nie zostało. Tak zrobili, jak gdyby mogli Boga pokonać, a męczenników pozbawić odrodzenia. Nie mają mieć — mówili — nadziei zmartwychwstania, na której się opierają. (...) Patrzmy teraz, czy powstaną z martwych i czy Bóg ich będzie im mógł pomóc i wyrwać ich z rąk naszych (Euzebiusz z Cezarei, Historia kościelna, 5,1,62n).
W ciągu wieków Kościół tylko wyjątkowo — np. podczas zarazy albo klęski żywiołowej — zgadzał się na spalanie ciał swoich zmarłych wiernych. Sam fakt jednak, że niekiedy to dopuszczał, jest dowodem, że chociaż Kościołowi ogromnie zależało na tym, żeby trzymać się rytu grzebalnego, jednak odnośnych przepisów prawa kanonicznego — również wówczas kiedy były one bardzo rygorystyczne — nie traktował na równi z Bożymi przykazaniami.
2. Skoro jednym z trzech celów pochówku jest okazanie zmarłemu szczególnego szacunku podczas obrzędu ostatniego pożegnania, zwróćmy uwagę na istotną różnicę, która dzieli kremację stosowaną we współczesnej Europie od obrzędu całopalnego, stosowanego niegdyś przez Greków, Rzymian czy Słowian albo jeszcze dziś w Indiach. Otóż nie ma wątpliwości, że tradycyjne rytuały całopalne wyrażały szacunek dla zmarłego w sposób równie głęboki, jak obrzędy grzebalne.
Na przykład:
w hinduizmie — cytuję teraz Encyklopedię katolicką (9,1259) — kremacja stanowi część kilkunastodniowych obrzędów pogrzebowych, w czasie których umyte zwłoki zanosi się nad rzekę (np. nad Gangesem znajdują się liczne platformy kremacyjne) i spala na stosie z drewna, uzupełnianego dokładaniem przez krewnych zmarłego drewna sandałowego oraz chrustu; w czasie kremacji kapłan recytuje hymny o nieśmiertelności duszy, a po spopieleniu zwłok zebrani opuszczają miejsce; następnego dnia krewni zbierają spalone szczątki oraz popiół i wrzucają do rzeki.
We współczesnej Europie miejsce obrzędu kremacji zajęło przemysłowe przetworzenie ciała zmarłego w popiół. Owszem, zazwyczaj próbuje się ocalić obrzęd szacunku dla zmarłego. Sam uczestniczyłem kiedyś w normalnej mszy pogrzebowej (tak mi się wydawało), trumna ze zwłokami wniesiona była do kościoła. Kiedy po mszy zwłoki włożono do znajdującego się pod kościołem karawanu, najbliżsi zmarłego zaczęli płakać i obejmować trumnę — słowem, przeżywać ostatnie pożegnanie. Po czym karawan, z jednym tylko żywym szoferem w środku, odjechał. Zwłoki zmarłego, niby jakiś surowiec, zostały odwiezione do krematorium do przeróbki. Poczułem głęboki wewnętrzny sprzeciw przeciwko tak zdepersonalizowanemu traktowaniu ciała osoby ludzkiej.