Katechumenat to wspólna podróż kandydatów i ochrzczonych ku Chrystusowi. Mapą w tej podróży jest Pismo Święte. Drogowskazem oficjalny dokument Kościoła noszący nazwę „Obrzędy chrześcijańskiego wtajemniczenia dorosłych”. W drodze, 1/2007
Spotkania katechetyczne były zamknięte. Czasem katechumeni chcieli, żeby uczestniczyli w nich także ich katoliccy narzeczeni, jednak po pierwszym roku prowadzenia grupy zrezygnowaliśmy z tego. Ich obecność bowiem rozpraszała i nie pomagała w integracji grupy. Rozmowy często dotykały osobistych doświadczeń uczestników. Trudno mówić o tym wobec osób, które nie weszły do końca w grupę, bo były zbyt skupione na partnerze, który często nie był oparciem dla swej drugiej, nieochrzczonej połowy, bo sam miał płytką wiarę.
Zaradzić temu problemowi miały spotkania niedzielne, które rozpoczynały się mszą św. w kościele. Były one mniej formalne i otwarte dla wszystkich. Poza tym stanowiły szansę powrotu do niedzielnej mszy św. dla tych, którzy właściwie nie praktykowali, zanim ich niewierzący kiedyś narzeczeni weszli do katechumenatu.
Trzecim rodzajem spotkań były wspólne wyjazdy. Co najmniej dwa. Pierwszy, w styczniu, poświęcony był moralności chrześcijańskiej, drugi w tygodniu wielkanocnym, zaraz po chrzcie, obejmował katechezę sakramentalną. To był czas, kiedy można było porozmawiać dłużej, razem coś ugotować, pobyć w kaplicy.
W końcu odbywały się spotkania indywidualne. Starałem się z każdym katechumenem rozmawiać przynajmniej raz w miesiącu i dać mu tyle czasu, żeby mógł swobodnie się wypowiedzieć. Rozmawiali również inni członkowie grupy i choć były to spotkania z założenia koleżeńskie, wyjścia na piwo czy bilard, to i podczas nich działo się coś ważnego. Było to budowanie ludzkiej wspólnoty, przyjaźni, zaufania, przekonania, że chrześcijaninem jest się również przy piwie i na spacerze. I że to nie psuje smaku piwa.
Spotykali się również ze sobą odpowiedzialni. Przynajmniej raz w miesiącu znajdowaliśmy czas na wspólną adorację lub różaniec w intencji katechumenatu, a potem rozmawialiśmy o tym, jak nam idzie, jakie postępy robią kandydaci, jakie mamy odczucia, rozładowywaliśmy napięcia i nieporozumienia między nami, w końcu jedliśmy razem kolację. Uczyliśmy się mówić o katechumenach, także krytycznie, ale z szacunkiem i dyskrecją. Zgodnie z zaleceniem OICA wspólnie podejmowaliśmy decyzję co do dopuszczenia kandydatów do następnego etapu przygotowań.
Etapy formacji
OICA wyróżnia cztery podstawowe etapy formacji katechumenalnej.
Pierwszym jest okres wstępnej ewangelizacji, kiedy to kandydaci są nazywani sympatykami chrześcijaństwa. Ma on ich doprowadzić do przyjęcia Jezusa jako Pana i Boga. Przez ten czas grupa się poznaje. Następuje dobór odpowiedzialnych i katechumenów. Każdy katechumen bowiem ma swojego opiekuna. Katechumen i odpowiedzialny dobierali się sami, na zasadzie ludzkiej sympatii i porozumienia. Żeby uniknąć dodatkowych komplikacji, zazwyczaj odpowiedzialny i kandydat byli tej samej płci. Nie zgadzałem się również, by odpowiedzialnym był życiowy partner, narzeczony czy przyjaciel katechumena.
Podczas spotkań poruszaliśmy takie tematy, jak człowiek, świat, istnienie Boga, Jezus Chrystus. W tym czasie dużą rolę mają odpowiedzialni, bo to na ich świadectwie opiera się katecheza. Właśnie na świadectwie, nie na wiedzy. To czas największej bezradności prowadzących, bo tutaj najlepiej widać, że nic sami z siebie uczynić nie możemy. To już na tym etapie widać zalążki wiary kandydatów i łatwo zrozumieć, że katechumenat nie miałby żadnego sensu, gdyby Bóg sam nie prowadził tych ludzi.